Najnowsza recenzja redakcji
Pomysł na zrobienie gry na podstawie One-Punch Man brzmiał absurdalnie już od pierwszych zapowiedzi. Główne założenie, czyli niezniszczalny bohater, który potrafi posłać każdego wroga do piachu dosłownie jednym ciosem w bijatyce? To musiałoby oznaczać zrezygnowanie z jakiegokolwiek balansu rozgrywki lub postawienie na dość eksperymentalną formułę zabawy. Twórcy A Hero Nobody Knows postawili na tę drugą opcję.
Daniem głównym w produkcji autorstwa Spike Chunsoft jest bez wątpienia tryb fabularny, w którym tworzymy własnego bohatera i szkolimy go, pnąc się coraz wyżej w superbohaterskiej hierarchii, jednocześnie trafiając w sam środek wydarzeń z pierwszego sezonu. Oznacza to, że na miłośników marki nie czekają tutaj żadne fabularne niespodzianki – ot, walczymy u boku Saitamy i innych herosów ze znanymi antagonistami.
Na pierwszy rzut oka wszystko zapowiada się nieźle. Mamy kreator postaci, na pozór otwarty świat, który wydaje się po brzegi wypełniony aktywnościami. Szybko jednak okazuje się, że wszystko to jest jedynie wydmuszką: bohatera tworzymy z prostych, gotowych opcji, miasto jest niewielkie i ograniczone niewidzialnymi ścianami, a powierzane nam zadania są do bólu powtarzalne i szybko się nudzą – po prostu biegamy z miejsca na miejsce i walczymy z przeciwnikami, od czasu do czasu szukając jakichś przedmiotów. Trzeba jednak przyznać, że doskonale oddaje to monotonny żywot Saitamy…
Trudno oczekiwać, żeby bijatyka oferowała jakieś wyjątkowe zróżnicowanie, ale powtarzanie niemal takich samych pojedynków ze złoczyńcami z jakiegoś generatora losowych czarnych charakterów jest umiarkowanie dobrym sposobem na spędzanie wolnego czasu. Szczególnie że nawet bez udziału Saitamy z balansem jest tutaj… dość różnie. Czasami walki są niezwykle proste, wręcz banalnie, innym razem trzeba się przy nich sporo natrudzić. Nie zawsze też liczba „pięści” w menu, która w teorii ma wskazywać poziom trudności, faktycznie dobrze go oddaje.
Sytuacje na szczęście ratuje całkiem niezły i dobrze przemyślany system walki. Nie jest on przesadnie skomplikowany, a jego podstawy można opanować po zaledwie kilkunastu minutach. Mamy klasyczne ataki – słaby i szybki oraz wolny i mocniejszy, a także możliwość ich ładowania poprzez przytrzymanie przycisku. Do tego dochodzi też blok i unik oraz specjalne zdolności. Te ostatnie są najbardziej spektakularne i niszczycielskie, ale wymagają pewnej wprawy – trzeba wybrać dobry moment do ich wykorzystania. W innym wypadku odsłonimy się oponentowi i dostaniemy pięścią w nos, zamiast posłać wroga do piachu.
Ciekawą mechaniką jest wsparcie ze strony innych, często bardziej doświadczonych od nas herosów. W pewnych starciach możemy doczekać się przybycia innych bohaterów, którzy wesprą nas w walce i otrzymamy możliwość pokierowania ich ruchami. Jeśli sprzyja nam szczęście (lub jeśli wynika to z fabuły), na miejsce może przybyć sam Saitama i wykonać swój słynny jeden cios – na szczęście twórcy nie zdecydowali się w żaden sposób ograniczać jego absurdalnej mocy. To całkiem przyjemna wariacja na temat standardowych, grupowych bijatyk, a zarazem też i przyjemne urozmaicenie zabawy.
W One Punch Man: A Hero Nobody Knows nie brak też wszędobylskich ostatnimi czasy elementów RPG. Tutaj są one obecne w postaci zdobywania kolejnych poziomów doświadczenia i rozwijania kilku statystyk, a także kilku stylów walki, inspirowanych znanymi herosami. Możemy wybierać m.in. między standardowym okładaniem wrogów rękami i nogami, bronią białą lub skorzystać z nowoczesnej technologii i stać się w części maszyną, by tak jak Genos atakować wrogów mechanicznymi ramionami i wyrzutniami.
Tryb fabularny nie jest tu przesadnie długi i mam wrażenie, że twórcy próbowali to obejść na dwa sposoby. W kilku momentach natrafiamy tutaj na level-gating, przez popchnięcie dalej historii wymaga od nas kończenia powtarzalnych zadań i misji pobocznych. Raz natrafiłem też na schody w postaci wyjątkowo trudnej walki, w której musiałem posiłkować się tanią i tchórzliwą taktyką, chociaż wcześniej nie miałem żadnych problemów. Ostatecznie ukończenie gry i sporej części dodatkowych aktywności zajęło mi około 20 godzin. Nie brak tutaj też możliwości rozgrywania pojedynków online z innymi graczami, chociaż mam wrażenie, że daniem głównym jest tutaj tryb single-player.
Produkcja Spike Chunsoft zawodzi pod względem oprawy. Gra wygląda przyzwoicie w ruchu i w trakcie starć, gdy nie mamy okazji przyjrzeć się jakości grafiki, a efekty towarzyszące specjalnym zdolnościom mogą się podobać. Wystarczy jednak, że trafimy do „otwartego” świata i wszystkie niedoskonałości są widoczne jak na dłoni i przypomina to raczej produkcje gdzieś sprzed 10 lat. Co gorsza, całość potrafi wyraźnie przyciąć – nawet na PlayStation 4 Pro. Podczas zwiedzania miasta niejednokrotnie zdarzało się, że płynność widocznie spadła. Co gorsza, przyczepić się muszę również do dźwięku, bo i jego jakość rozczarowuje, a w przypadku głosów niektórych postaci brzmią one tak, jakby nagrano je na mikrofonie z niższej półki.
One Punch Man: A Hero Nobody Knows ma solidne podstawy (system walki) i kilka ciekawych rozwiązań, szkoda tylko, że zawodzi tu wszystko pomiędzy tymi dwoma elementami. Trudno nie odnieść wrażenia, że potencjał drzemiący w tak popularnej marce nie został należycie wykorzystany i „Heros, którego nikt nie zna” będzie raczej „Grą, o której za kilka miesięcy nikt nie będzie pamiętał”.
Plusy:
+ przyjemny model walki;
+ bohaterowie i złoczyńcy z anime;
+ sporo zawartości…
Minusy:
- … niestety bardzo powtarzalnej;
- rozczarowująca oprawa audiowizualna;
- wyraźnie spadki płynności nawet na PS4 Pro;
- nierówny poziom trudności;
- czuć, że jest to produkcja o raczej niewielkim budżecie.