Niemal od początku kariery Roger Moore znajdował się w samym sercu show-biznesu. Jako aktor wystąpił w filmach, które przyniosły mu światową sławę, ale poza tym jest jeszcze wyjątkowym żartownisiem, kpiarzem i gawędziarzem. Uchodzi za jednego z najmilszych ludzi w branży i nigdy nie stroni od dobrej zabawy. W tej bajecznej kolekcji anegdot sir Roger wspomina zabawne i zaskakujące epizody z własnego życia – od pracy modela na początku lat 50. po realizację siódmej części Gwiezdnych wojen w Pinewood Studios – a także zasłyszane historie o imponującym gronie gwiazd, takich jak Frank Sinatra, Gregory Peck, David Niven, Joan Collins, Michael Caine, Christopher Lee i wiele innych. Ostatni z żywych to klasyczny, intrygujący i dowcipny Moore w szczytowej formie. „W związku z fenomenalnym, ogólnoświatowym sukcesem mojej pierwszej autobiografii, zatytułowanej Nazywam się Moore, Roger Moore – sprzedały się dwa egzemplarze w miękkiej oprawie i jeden w twardej w Burkina Faso – moi wydawcy, nieszczęśnicy o wielkich sercach i ciasno zawiązanych sakiewkach, zamówili u mnie kolejny zbiór opowieści prawie prawdziwych”.
Premiera (Polska)
22 kwietnia 2015Polskie tłumaczenie
Maciej SzymańskiLiczba stron
304Autor:
Roger MooreKraj produkcji:
PolskaGatunek:
WspomnieniaWydawca:
Polska: Dom Wydawniczy Rebis
Najnowsza recenzja redakcji
Roger Moore ma 88 lat. Piękny wiek. Jest o trzy lata starszy od Seana Connery'ego i (jak wszyscy pozostali odtwórcy roli 007) wciąż ma się nieźle. Do tego stopnia nieźle, że właśnie opublikował trzeci tom swoich wspomnień. Za pierwszym razem z iście brytyjskim humorem podsumowywał swe życie i aktorską karierę. Za drugim w zasadzie głównie pokazywał mnóstwo zdjęć (i zabawnie je podpisywał). Teraz, za trzecim razem, w tomie „Last Man Standing”, poszedł na całość. Skoro o nim wiemy już nieomal wszystko, to nie ma co się powtarzać. Wszak Moore ma mnóstwo anegdot o wspólnych przygodach z przyjaciółmi, a jeszcze więcej ich słyszał przy różnych towarzyskich okazjach. I ma jedną wielką przewagę nad większością swoich przyjaciół sprzed lat: wciąż żyje. Może więc bez skrępowania opowiadać o skąpstwie wielkich hollywoodzkich gwiazd, o ich seksualnych ekscesach, ekshibicjonistycznych wyczynach, a wszystko ponownie z lekkością i fascynującym poczuciem humoru brytyjskiego gentlemana. To z pewnością nie jest pozycja dla nieletnich czy pruderyjnych czytelników. Wcale bym się nie zdziwił, gdyby niektórzy ze spadkobierców postaci opisanych tak kolorowo przez Moore'a mieli do niego żal, ale przecież zanim by go pozwali i jakikolwiek proces doszedłby do etapu sądowego, to pewnie pożegnalibyśmy się z agentem 007 już na zawsze.
Na razie jednak sir Roger ma się świetnie i ma naprawdę dobrą pamięć. Ogarnia nią zarówno anegdoty o penisach hollywoodzkich producentów sprzed wielu dekad, jak i bieżącą produkcję najnowszego epizodu „Gwiezdnych Wojen”, których biura mieszczą się tuż obok pomieszczeń, które Moore i jego firma zajmują w Pinewood od dekad. Okazało się bowiem, że drzwi z zamkiem szyfrowym dobudowane w połowie korytarza, by chronić sekrety "Star Wars", blokują starszemu panu dostęp do bliższej łazienki. Ale od czego są stare znajomości? Wszak J.J. Abrams to koleżka jeszcze z czasów serialu „Alias”, w którym Moore zagrał ze sporą werwą jak na 75 lat, jakie miał wówczas na karku. Po telefonicznej interwencji u reżysera niezapomniany Święty dostał swoją własną kartę do drzwi i znów mógł korzystać z łazienki, do której się przyzwyczaił przez lata.
Czytaj również: Fragment książki „Ostatni z żywych” Rogera Moore’a
To jedna z lżejszych anegdot w tej książce - im dalej w przeszłość, tym jest mocniej, ciekawiej i bardziej spektakularnie. Przeczytajcie.