„Ostatni z żywych” – recenzja
Data premiery w Polsce: 22 kwietnia 2015Najstarszy z Bondów wspomina, a że niewielu z jego przyjaciół wciąż jeszcze żyje, to może wspominać naprawdę uczciwie i bez przemilczeń. "Ostatni z żywych" to świetna książka.
Najstarszy z Bondów wspomina, a że niewielu z jego przyjaciół wciąż jeszcze żyje, to może wspominać naprawdę uczciwie i bez przemilczeń. "Ostatni z żywych" to świetna książka.
Roger Moore ma 88 lat. Piękny wiek. Jest o trzy lata starszy od Seana Connery'ego i (jak wszyscy pozostali odtwórcy roli 007) wciąż ma się nieźle. Do tego stopnia nieźle, że właśnie opublikował trzeci tom swoich wspomnień. Za pierwszym razem z iście brytyjskim humorem podsumowywał swe życie i aktorską karierę. Za drugim w zasadzie głównie pokazywał mnóstwo zdjęć (i zabawnie je podpisywał). Teraz, za trzecim razem, w tomie „Last Man Standing”, poszedł na całość. Skoro o nim wiemy już nieomal wszystko, to nie ma co się powtarzać. Wszak Moore ma mnóstwo anegdot o wspólnych przygodach z przyjaciółmi, a jeszcze więcej ich słyszał przy różnych towarzyskich okazjach. I ma jedną wielką przewagę nad większością swoich przyjaciół sprzed lat: wciąż żyje. Może więc bez skrępowania opowiadać o skąpstwie wielkich hollywoodzkich gwiazd, o ich seksualnych ekscesach, ekshibicjonistycznych wyczynach, a wszystko ponownie z lekkością i fascynującym poczuciem humoru brytyjskiego gentlemana. To z pewnością nie jest pozycja dla nieletnich czy pruderyjnych czytelników. Wcale bym się nie zdziwił, gdyby niektórzy ze spadkobierców postaci opisanych tak kolorowo przez Moore'a mieli do niego żal, ale przecież zanim by go pozwali i jakikolwiek proces doszedłby do etapu sądowego, to pewnie pożegnalibyśmy się z agentem 007 już na zawsze.
Na razie jednak sir Roger ma się świetnie i ma naprawdę dobrą pamięć. Ogarnia nią zarówno anegdoty o penisach hollywoodzkich producentów sprzed wielu dekad, jak i bieżącą produkcję najnowszego epizodu „Gwiezdnych Wojen”, których biura mieszczą się tuż obok pomieszczeń, które Moore i jego firma zajmują w Pinewood od dekad. Okazało się bowiem, że drzwi z zamkiem szyfrowym dobudowane w połowie korytarza, by chronić sekrety "Star Wars", blokują starszemu panu dostęp do bliższej łazienki. Ale od czego są stare znajomości? Wszak J.J. Abrams to koleżka jeszcze z czasów serialu „Alias”, w którym Moore zagrał ze sporą werwą jak na 75 lat, jakie miał wówczas na karku. Po telefonicznej interwencji u reżysera niezapomniany Święty dostał swoją własną kartę do drzwi i znów mógł korzystać z łazienki, do której się przyzwyczaił przez lata.
Czytaj również: Fragment książki „Ostatni z żywych” Rogera Moore’a
To jedna z lżejszych anegdot w tej książce - im dalej w przeszłość, tym jest mocniej, ciekawiej i bardziej spektakularnie. Przeczytajcie.
Poznaj recenzenta
Kamil ŚmiałkowskiDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat