DORADZALIBYŚMY MODLITWĘ, ALE ONA NIC NIE DA. ZASŁUŻYLIŚCIE NA TO, CO WAS SPOTKA. Gdy Śmierć udaje się na poszukiwanie syna, któremu przeznaczone jest pogrążyć świat w ogniu (nawet jeśli chłopiec sam nie jest do końca o tym przekonany), Prorok Orion – ucieleśnienie Przesłania – przyzywa Wybranych na spotkanie, aby zadecydować o losie siedmiu krain i być może całej ludzkości. Alianse się zacieśniają, konflikty się pogłębiają, podwójni agenci wychodzą z ukrycia, toczą się głowy zdrajców i rozpoczyna się krwawa walka o prym w nowym porządku. Tymczasem Jeźdźcy Apokalipsy, chwilowo unieszkodliwieni przez syna Śmierci, ulegają kolejnej przerażającej przemianie, stając się czarnym koniem w rozpoczynającej się wojnie dni ostatnich. NA WSCHÓD OD ZACHODU: APOKALIPSA – ROK DRUGI to kontynuacja ponurej wizji świata na krawędzi apokalipsy, stanowiącej mozaikę gatunków: fantastycznonaukowego westernu, politycznego techno-thrillera i wreszcie horroru sięgającego po motywy ze starożytnych wierzeń. Jej autorem jest Jonathan Hickman (X-Men, Avengers, Fantastyczna Czwórka), uznany za jednego z najbardziej pomysłowych scenarzystów komiksowych ostatniego dziesięciolecia.
Premiera (Świat)
20 stycznia 2023Premiera (Polska)
20 stycznia 2023Polskie tłumaczenie
Marek StarostaLiczba stron
424Autor:
Jonathan Hickman, Nick DragottaGatunek:
KomiksWydawca:
Polska: Mucha Comics
Najnowsza recenzja redakcji
Jonathan Hickman to na komiksowej scenie zjawisko wyjątkowe. Zazwyczaj jest tak, że kiedy któreś z dwóch wielkich wydawnictw, czyli Marvel lub DC, zaczyna pracę z utalentowaną jednostką, kończy się to jej twórczym wyeksploatowaniem, skutkującym coraz mniej angażującymi fabułami. Natomiast fabuły Hickmana, szczególnie te dotyczące marvelowskich mutantów, spotykają się z bardzo pozytywnym odzewem ze strony fanów. Co więcej, Hickman pisze je na swoich warunkach – tworzy skomplikowaną strukturę opowieści z wykorzystaniem przeróżnych naukowych odniesień. Trochę mniej tego naukowego żargonu jest natomiast w drugim tomie Na wschód od zachodu (nie ma chociażby diagramów z wydarzeniami na linii czasowej), ale za to mamy gatunkowy, skomplikowany miszmasz i świetnie rozpisane role każdej istotnej postaci tej opowieści.
W pierwszym tomie (w pewnych momentach dość wymagającym) Hickman nakreślił nam strukturę świata przedstawionego, czyli podzieloną na różne frakcję Amerykę przyszłości. Nie brzmi to może szczególnie oryginalnie, bo takich fabuł w popkulturze jest multum, ale wizja amerykańskiego scenarzysty jest wybitnie epicka dzięki złożoności świata i całego mnóstwa postaci. Do tego scenarzysta, we współpracy z rysownikiem Nickiem Dragottą, nadaje każdemu z bohaterów indywidualny rys do tego stopnia, że ich perypetie momentami bywają – paradoksalnie – kameralne. Tak właśnie jest choćby z Babilonem, synem Śmierci i Lady Mao, który w towarzystwie balonowatej sztucznej inteligencji wyrusza w swoją wędrówkę przez apokaliptyczny świat. Jego perypetie po latach spędzonych w zamknięciu są tym, co najmocniej angażuje czytelnika, bo przecież mamy do czynienia z kluczowym bohaterem tej opowieści, który ma odmienić aktualne oblicze świata.
W pierwszych rozdziałach drugiego tomu uwaga twórców skierowana jest głównie na jego perypetie i doświadczanie życia na wolności, ale potem Hickman dokonuje fabularnego cięcia i skupia się na kolejnych rozgrywkach między poszczególnymi frakcjami. Zamachy, knowania, podstępy to codzienność apokaliptycznej Ameryki. Nas jednak najbardziej interesują (poza Babilonem) wybrani bohaterowie tego komiksowego fresku – wyrzutek Śmierć i reszta jeźdźców Apokalipsy czy widoczna na okładkowej grafice Mao, jedna z najciekawszych postaci w Na wschód od zachodu. Dorzućmy do tego zestawienia jeszcze proroka Oriona, który w odmienionej formie zaczyna tworzyć kolejne Przesłanie, które zamierza ogłosić wszystkim zwaśnionym stronom, najlepiej na wspólnym spotkaniu. I do tego właśnie, kulminacyjnego momentu dąży fabuła w drugim tomie epopei Hickmana.
Talent scenarzysty polega na tym, że dzieli on sprawiedliwie swoją opowieść między wszystkie postacie. Z pewnością o losach niektórych z nich chcielibyśmy przeczytać więcej – za mało jest Śmierci, za mało okładkowej bohaterki, a pozostali Jeźdźcy Apokalipsy w ogóle w tym tomie poszli w odstawkę. Czy to wada? Wcale nie, bo intrygi, które snują pozostali bohaterowie, są same w sobie fascynujące. Jest tak, że naprawdę nie wiemy, co może się wydarzyć za kilka stron – kto się z kim konfrontuje, kto zdradzi – i w tym aspekcie Na wschód od zachodu można śmiało porównywać z Grą o tron, a to od razu rodzi w nas nadzieję, że kiedyś i z historii Hickmana powstanie serial.
Jednocześnie druga odsłona apokaliptycznej opowieści cierpi na syndrom środkowego tomu cyklu – z fabułą w toku i bez wyraźnych rozstrzygnięć. Ponownie – to nie wada, a naturalny tryb w opasłej historii, która zmierza do tychże rozstrzygnięć w finałowym tomie. A że będzie naprawdę wyjątkowo, wyraźnie sugerują ostatnie sceny w komiksie, kiedy w końcu spotykają się dwie, chyba najważniejsze postacie tej historii. Ostatni kadr wręcz utrwala się w naszej pamięci, także dzięki wyjątkowemu talentowi rysownika serii, Nicka Dragotty. Jego graficzna wizja splata się z wytworami wyobraźni Hickmana w sposób bezbłędny, dając nam wyrazisty obraz świata i równie wyraziste postaci. A już sama galeria na koniec albumu jest klasą samą w sobie. Finałowy tom serii zapowiada się zatem bardzo ekscytująco. Obyśmy nie musieli czekać na niego zbyt długo.