Kropla olejku lawendowego, kilka płatków bergamotki, światło księżyca i szczypta magii… Lena jest sercem Zagrodzia, a prowadzona przez nią Pełnia jego duszą. Od wieków kobiety z tego rodu pomagały tym, którzy potrzebowali ich daru. Igor, ambitny dziennikarz, rzuca wszystko i wyjeżdża na Warmię, gdzie zamierza zebrać materiał do wymarzonego reportażu. Przyjmując zakład od przyjaciela, rzuca wyzwanie odwiecznej słowiańskiej tradycji. Niespodziewany przybysz przynosi do miasteczka tajemnicę, której rozwikłanie zmieni życie wielu osób. Czy polowanie na współczesną czarownicę stanie na drodze rodzącemu się uczuciu? Kim jest tajemnicza Anna i w jaki sposób trafiła do Zagrodzia? W sielankowym krajobrazie Warmii splatają się losy ludzi pozornie ze sobą niezwiązanych, a magia tka nić ich przeznaczenia w świetle pełni księżyca. Znachorka to pełna uroku i skrząca humorem opowieść dla wielbicieli szeptuch, czarownic, magii i… miłości.
Premiera (Świat)
13 maja 2024Premiera (Polska)
13 maja 2024Liczba stron
336Autor:
Małgorzata StarostaGatunek:
obyczajowaWydawca:
Polska: Skarpa Warszawska
Najnowsza recenzja redakcji
Na samym początku uchylimy rąbka tajemnicy – tym razem mamy do czynienia z powieścią obyczajową z nutą romansu i czarowania. Gdy ambitny dziennikarz Igor wyrusza na warmińską prowincję, by objąć redakcję lokalnego pisma w Zagrodziu– choć tak naprawdę by zebrać materiał o ostatniej okolicznej czarownicy – trafia do Pełni, pachnącego lawendą, wanilią, kardamonem i drzewem sandałowym sklepiku z amuletami, świecami, bibelotami, biżuterią i mieszankami ziół tajemnych.
Sklepik prowadzi Selena Makris, córka spolszczonego Greka i kuzynka szalonej Kory. W kuzynce Korze jest trochę z czarownicy, a trochę z narwanej kozy, przez którą w rodzinie szykują się kłopoty, bo właśnie zapragnęła wyjechać na studia do Chin, a więc wymaga spłaty swojej części domu i sklepu. Lena także jest znachorką, zielarką, szeptuchą, zaklinającą zioła i maści, by pomóc innym. Słynna rodzinna księżycowa emulsja lawendowa, maść na bolące stawy, płatki tulipana gwiazdowego na odczytanie snów, lilia wodna dla ochrony, liści miłorzębu na stany lękowe…
Opowieść toczy się niespiesznie. Przeplatana jest rytuałami, przepisami na mieszanki ziołowe i herbatki zdrowotne, menu pewnego wesela z niejaką Horroratą w roli głównej (czytając je, można zgłodnieć równie szybko, co przy lekturze Klubu Pickwicka Charlesa Dickensa), tajemnicami z przeszłości, sekretami z teraźniejszości, zaginionymi pradziadkami, odnalezionymi ciotecznymi wnukami, zdradami, klątwami i grzechami, które wymagają wybaczenia.
Znachorka to przyjemna powieść obyczajowa – przekonujący, lekki romans bez zbyt gorących momentów. A w tle mamy Warmię z jej niejednoznaczną historią, regionalne przysmaki i wierzenia. Jednak momentami ma się wrażenie, że wszystkiego w najnowszej powieści Małgorzaty Starosty jest trochę za dużo, a zwłaszcza owego folkloru, ziół i inkantacji ku czci bogini Księżyca. Jakby była to przemyślana opcja marketingowa – dodajmy odrobinę czarowania, kobiecej intuicji, aromatycznych ziół i słowiańskich rytuałów plus tajne składniki niezwykle tajnej receptury, o którą biją się firmy farmaceutyczne. Tym samym idealnie wpisuje się w nurt realizmu magicznego. Z drugiej strony może krzywdzę autorkę takimi paskudnymi podejrzeniami, a czary-mary po prostu grają jej w duszy i chcą, by o nich pisać.
Znachorkę czyta się z niekłamaną przyjemnością. Dałam się porwać narracji, magii i miłości, a także bardzo sympatycznej okładce opracowanej przez Mariusza Banachowicza i Wydawnictwo Skarpa Warszawska.