Melissa McCarthy to taka aktorka, którą albo się wielbi, albo nienawidzi. Ma ona dość specyficzne poczucie humoru i często do rozbawiania wykorzystuje własną tuszę. Tak było aż do znudzenia w większości jej filmów - również w tych dwóch produkcjach, w których współpracowała z reżyserem Paulem Feigem. Feig w filmie "Spy" tworzy jednak coś kompletnie innego. Nadal serwuje niewybredny humor, często wręcz kloaczny, ale tym razem jest on bardziej różnorodny, nie jest oparty na gabarytach aktorki, a przede wszystkim wyśmienicie nawiązuje do różnych schematów kina szpiegowskiego i nierzadko umiejętnie je wyśmiewa (począwszy od bondowskich napisów). Dzięki świeższemu podejściu reżysera i scenarzysty "Spy" nie wydaje się kolejną nieśmieszną amerykańską komedią, w której zamiast przecinków używa się wulgaryzmów. Jest soczyście, wulgarnie, ale wszystko jest poprowadzone tak, że często można zaśmiać się nawet do łez. Niektóre momenty są przekomiczne, a Melissa McCarthy pierwszy raz przekonuje mnie do swojego talentu komediowego, wykorzystując sporą gamę umiejętności potrafiących rozbawić. Najbardziej pozytywnym aspektem jest jednak Jason Statham, którego sceny są fantastyczne i potrafią szczerze rozśmieszyć. Ten twardziel częściej powinien grać w komediach. [video-browser playlist="706735" suggest=""] Fabuła oparta jest na kliszach kina szpiegowskiego, w których mamy nietypową bohaterkę. Feig pokazuje, jak świetnie można bawić się schematami gatunku, wykorzystując różne fajne elementy i tworząc wokół nich komiczną otoczkę. Są tutaj twisty, ale - co ważne - nie brak też sporej dawki nieźle pokazanej i brutalnej akcji. Naprawdę dużo tutaj strzelanin, pościgów i walki wręcz, przez co nie ma mowy o nudzie. Cały czas coś się dzieje, a tempo opowiadanej historii jest wysokie. Problemem "Spy" są niektóre sceny, w których Feig odtwarza niezręczne i nieśmieszne dialogi, których było pełno w filmach "Bridesmaids" i "The Heat" (gdzie również nie działały). Są to momenty w założeniu śmieszne, ale w praktyce zapychają niepotrzebnie czas. Na szczęście jest ich niewiele i pokazują jedynie, że Paul Feig rozwija się jako twórca komedii, w końcu potrafi wyjść poza ten nudny schemat i zaoferować coś bardziej uniwersalnego. Czytaj również: Fani nie chcą remake’u filmu „Wielka draka w chińskiej dzielnicy”. Dwayne Johnson odpowiada "Spy" na tę chwilę jest dla mnie najbardziej pozytywnym zaskoczeniem sezonu letniego w kinach. Melissa McCarthy przyzwyczaiła do filmów, które podobają się Amerykanom, ale prezentowanym humorem nie potrafią trafić do widzów na świecie. W tej parodii szpiegowskich produkcji to ulega zmianie - film naprawdę potrafi zapewnić dobrą rozrywkę.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj