Nowy film z Maggie Smith to prawdziwa esencja brytyjskości. Tam, gdzie Amerykanie zrobiliby ckliwy dramat, Brytyjczycy wplątują odpowiednio dużo ironii i absurdu, dzięki czemu Dama w vanie nabiera zupełnie innego tonu. I bardzo dobrze.
Alan jest pisarzem, który przenosi się na zwykłe londyńskie przedmieście zamieszkałe przez typową średnią klasę. Można powiedzieć, że odnajduje się w nim świetnie – jest nudny, nijaki, jak sam przyznaje, bez żadnego ciekawego życia i dlatego w swoich sztukach teatralnych pisze o swojej matce. Jednak wszystko się zmienia, gdy pewnego dnia na ulicy pojawia się bezdomna, stara Mary w swoim vanie, która – choć żyjąca na peryferiach jego życia – okaże się jedną z jego największych przygód.
Ogromną zaletą
The Lady in the Van jest koncepcja rozdzielenia Alana-pisarza i Alana-bohatera. To podwojenie postaci pozwala nam na jeszcze większe wejście w jego głowię, bo choć Alan ma nudne życie, jego sarkazm i dystans do siebie zapewniają lepszą zabawę podczas filmu. Alan-pisarz pozwala również na dokładniejsze zrozumienie Alana-bohatera przez „wkładanie” innym bohaterom różnych zdań, których nie powiedzieli. Ten zapewniony nam przez pisarza dystans pozwala osiągnąć niesamowity efekt, a w dodatku zadaje pytanie, na ile może pozwolić sobie twórca. Czy może zostać bohaterem własnego dzieła? Czy może łączyć fikcję i prawdę? Napis na początku filmu - „Historia w większości prawdziwa” - trochę odpowiada na to pytanie, a połączenie fikcji i prawdy powoduje bardzo ciekawy wynik.
No url
Jednakże nie Alan jest tutaj najważniejszy. Gwiazdą filmu, jak wszystko na to wskazuje, jest Maggie Smith. To niesamowite, że tak jak w Ameryce aktorki zanikają po 40 roku życia, tak Brytyjczycy potrafią zadbać o swoje gwiazdy i pokazują, że film z główną bohaterką, która jest stara, zrobić można. W dodatku potrafią dać aktorce ją grającą genialną rolę, bo Mary – czy Margaret – nie jest dobrą babunią ani tym bardziej damą. To złośliwa, kłótliwa bezdomna, która nie chce od nikogo łaski i głośno mówi, co jej się nie podoba. Gdy jedna z rodzin daje jej na święta prezenty, Mary każe im zamknąć drzwi i dać jej spokój, bo jest „zajętą kobietą”. Mary ani nie przeprasza, ani nie dziękuje.
Bardzo dobrym pomysłem było odsunięcie sprawy „kryminalnej” Mary, pokazanej na początku filmu. Dzięki temu mamy nadal pewną zagadkę do rozwiązania, ale z drugiej strony przez w pewnym sensie zupełne zapomnienie o tym podczas całego seansu (prócz dwóch, trzech scen) możemy skupić się na czymś ważniejszym – na Alanie i Mary, nudnym pisarzu i dumnej bezdomnej, po której Alan co chwila musi sprzątać (i to dosłownie).
The Lady in the Van to pozycja obowiązkowa dla każdego wielbiciela brytyjskiego kina. Filmy ironiczny, absurdalny, czasem zabawny - zapewnia widzowi cudowną rozrywkę i odpowiada na wiele ciekawych pytań, jednak nie dydaktycznie, a z odpowiednią dla siebie drwiną ze wszystkiego.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
⇓
⇓
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h