Od pierwszych materiałów byłem zauroczony Impact Winter i liczyłem na to, że będzie to pierwsza gra survivalowa, która przypadnie mi do gustu. Podobała mi się tutaj zarówno styl graficzny,  a także nieco inne podejście do tematyki przetrwania – zamiast wszechobecnych zombie postawiono tutaj na walkę z dużo potężniejszym wrogiem – naturą. Niestety, końcowy produkt okazał się rozczarowaniem. W grze wcielamy się w postać 42-letniego Jacoba, którego rodzina ginie w wyniku katastrofy. Świat zostaje pokryty śniegiem i lodem, temperatury spadają, a nieliczni z ocalałych starają się przetrwać w tak niesprzyjających warunkach. Nasz główny bohater trafia do kościoła, w którym skryła się grupa osób i z uwagi na swoje doświadczenie zostaje wybrany jej liderem. Ako-Light, niewielki robot, pełniący rolę towarzysza Jacoba, odbiera sygnał, z którego wynika, że za 30 dni do naszej gromadki trafi pomoc. Nie pozostaje więc nic innego, jak postarać się przeżyć do tego czasu. Tak rozpoczyna się przygoda z Impact Winter. Przygoda, która nie do końca się deweloperom udała. Problemy pojawiają się już na samym początku. Nie, nie po uruchomieniu gry. Wcześniej – w menu głównym. Początkowo planowałem grać w Impact Winter przy użyciu klawiatury i myszki, jednak miałem trudności z uruchomieniem tej produkcji. Jak myślicie – którym klawiszem wybiera się opcję w menu? Enterem? Spacją? Nic z tych rzeczy – za potwierdzanie poszczególnych pozycji w menu odpowiada klawisz…”E”. Jasne – akurat ten klawisz dość często jest odpowiedzialny za interakcję, ale z wykorzystaniem go w samym menu chyba jeszcze się nie spotkałem. Cóż, wyciągnąłem z tego cenną naukę i natychmiast podłączyłem pada do swojego peceta. Pełen nadziei nacisnąłem przycisk odpowiadający za rozpoczęcie nowej gry i… kolejne rozczarowanie. Gra ma polską wersję językową (napisy), ale wykorzystywane czcionki nie obsługują polskich znaków, przez co wszystkie dialogi i wyświetlane na ekranie informacje są czytelne, ale wyglądają po prostu brzydko. Może jestem przesadnie wyczulony na takie rzeczy, ale zwyczajnie razi to w oczy i wygląda bardzo nieprofesjonalnie. Pomyślałem, że chyba gorzej być już nie może… i pomyliłem się. Po rozpoczęciu pierwszego zadania gra postanowiła zrobić mi psikusa i jedna z postaci zaczęła dreptać w miejscu, zamiast ugotować posiłek, co było niezbędne do wykonania zadania. Czekałem kilka minut, wędrowałem po pierwszej (wtedy jeszcze zamkniętej) lokacji – nic nie pomagało. Nie pozostało więc nic innego, jak tylko ponownie rozpocząć „zabawę” – tym razem wszystko na szczęście już zadziałało. Gra powiela praktycznie wszystkie schematy charakterystyczne dla tego gatunku – mamy tutaj więc zarządzanie bazą, dbanie o zapasy, rozdzielanie żywności, a także o to, aby nasi towarzysze dobrze się czuli. Rzeczy do roboty w samej bazie mamy całkiem sporo, a to zaledwie wierzchołek góry lodowej – prawdziwą przygodą są wyprawy na zewnątrz kościoła. Teoretycznie to ten element Impact Winter powinien sprawiać najwięcej radości, w praktyce jednak wypada to różnie. Świat na zewnątrz jest… biały – po prostu biały. I rozumiem, że ma to swoje wytłumaczenie fabularne, ale w samej grze wygląda to zwyczajnie brzydko, zwłaszcza, że ogólny styl artystyczny może się tutaj podobać – postacie i ich portrety wykonane są bardzo ładnie, a i wnętrza lokacji, choć powtarzalne, robią całkiem niezłe wrażenie. Na otwartych przestrzeniach jest jednak inaczej – biało, mgliście, ponuro i niemal wszystkie zwiedzane przez nas miejsca wyglądają tak samo. Całe szczęście, że nawigowanie po okolicy zostało uproszczone – mamy dostęp do radaru, a na minimapie zaznaczone są miejsca, do których mamy się udać. W innym wypadku poruszanie się po świecie gry byłoby bardzo problematyczne. Największą bolączką Impact Winter są jednak wszędobylskie błędy, które można byłoby wybaczyć grze znajdującej się w fazie wczesnego dostępu, ale nie produkcji po premierze, którą wyceniono na 19,99 euro. Czasami nie możemy ukończyć pewnych zadań, innym razem przenikamy przez obiekty, loadingi trwają bardzo długo i czasami powodują zawieszanie się gry, a sterowanie na klawiaturze i myszy aktualnie kompletnie mija się z celem, bo jest po prostu koszmarnie niewygodne. Pewnym pocieszeniem jest fakt, że deweloperzy biją się w pierś i już teraz zapowiadają aktualizacje i poprawki, także z czasem gra może zostać usprawniona. Boli mnie również to, w jaki sposób przedstawiono tutaj historię. Nie ma tutaj żadnych scenek przerywnikowych, ani nawet komiksowego lub chociażby tekstowego intro. Gra rozpoczyna się przebudzeniem naszego bohatera i…tyle. O tym, że ma 42 lata i stracił rodzinę dowiadujemy się z… niewielkiego okienka, które pojawia się w trakcie wczytywania gry. Łatwiej byłoby to wybaczyć, gdybyśmy mieli do czynienia z typowym survivalem, nastawionym na rozgrywkę w sieci, niż grą, która obiecywała interesująca, poważną historię w pierwszych zwiastunach. Dzieło studia Mojo Bones nie jest jednak pozbawione zalet. Styl graficzny, na który zdecydowali się twórcy jest bardzo miły dla oka, o czym już wspominałem. Również muzyka robi bardzo pozytywne wrażenie, a jednocześnie jest na tyle subtelna, że nie przeszkadza podczas rozgrywki. Sam pomysł także ma potencjał – bardzo widać, że deweloperom zabrakło czasu do ostatecznego dopracowania produkcji przed jej debiutem na Steamie. Aktualnie trudno jest mi polecić komukolwiek Impact Winter – gra jest zbyt niedopracowana i co gorsza pełna błędów. Główne założenia i kierunek obrany przez twórców są jednak obiecujące i jeśli w najbliższym czasie rzeczywiście poprawią oni większość bugów, to warto będzie dać tej produkcji szanse. Plusy: + styl oprawy graficznej, + muzyka, + kilka ciekawych pomysłów, + klimat. Minusy: - fabuła, której równie dobrze mogłoby nie być, - mnóstwo denerwujących błędów, - fatalne sterowanie na klawiaturze, - brak polskich znaków w napisach, - długie czasy ładowania.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj