Głównym bohaterem filmu Laleczka jest Andy. Chłopiec przeprowadza się wraz z mamą, Karen, do nowego budynku. Ta, chcąc sprawić swojemu synowi prezent, przynosi do domu bardzo popularną wśród dzieci zabawkę - lalkę, która dzięki wbudowanemu chipowi uczy się i potrafi być świetnym kompanem do zabaw. Jednak Karen i Andy nie spodziewają się, że drobna usterka, którą ma zabawka, stanie się niedługo ich koszmarem. Wkrótce w ich budynku i okolicy zaczynają ginąć ludzie (i nie tylko). Chłopiec uważa, że to właśnie lalka Chucky jest odpowiedzialna za te mordy. Twórcy filmu odpowiednio połączyli sferę czarnego humoru, makabry, akcji oraz trzymającej w napięciu grozy, tworząc naprawdę ciekawy koktajl, który dobrze się ogląda. Najważniejsze, że te poszczególne elementy całkiem zgrabnie się ze sobą przenikają, każdy z nich zostaje wyeksponowany we właściwym momencie, wspierając resztę. Nie ma silenia się na zmieszczenie w trwającej 90 minut produkcji jak najwięcej motywów. Wówczas moglibyśmy mieć do czynienia z prawdziwym, filmowym Potworem Frankensteina. Naprawdę czuć w tej produkcji klimat horrorów lat 80. i (jakkolwiek to brzmi) ducha pierwszego filmu z tej serii. Jest spora doza makabry, ale nie jest ona punktem, na którym w pełni skupiają się twórcy. Jest raczej środkiem do przedstawienia historii. Jednak gdy już dochodzi do popisu nieskrępowanej agresji na ekranie, to jest ona ukazana w naprawdę pomysłowy sposób, choćby w scenie z użyciem kosiarki czy dronów z ostrzami. Wszyscy wielbiciele krwawej rozrywki będą zadowoleni. A skoro już wspomniałem o historii, to ma ona pewne luki, ale nieprzeszkadzające w odbiorze całości. Mamy tutaj sporo niedopowiedzeń i przemilczanych wątków z dużym potencjałem. Najbardziej szkoda mi tego z udziałem Detektywa Norrisa i jego matki. Ten duet byłby świetną opozycją dla Andy'ego, coś na kształt jego głosu rozsądku, ale również postaci, które ukształtują jego rys psychologiczny w opowieści. Niestety twórcy wyeksploatowali tych bohaterów w mało znaczącym stopniu i posłużyli oni tylko i wyłącznie jako przeszkoda dla Chucky'ego. W filmie twórcy mogli również trochę więcej uwagi poświęcić rozbudowaniu relacji Andy'ego z jego rówieśnikami oraz samą matką. Jednak te aspekty zostały w  pewnym momencie porzucone przez scenarzystów na rzecz makabrycznej zabawy demonicznej lalki. Rozumiem, że metraż na to nie za bardzo pozwalał, a  szkoda, bo można było zrobić coś więcej z tymi elementami, ponieważ miały swój potencjał. Jednak plus należy się za to, w jaki sposób twórcy przekazali tak trudne tematy, jak nienawiść wobec konsumpcjonizmu i wyzysk taniej siły roboczej. Ubrali to w groteskową formę i przystępnie podali widzom w interesującej genezie. Nie silili się tutaj na wymuszony patos, ale otulili ten temat w bardziej rozrywkowy styl. Za to spore słowa uznania.   Jednak oprócz pewnych luk w historii horror boryka się również z innym problemem, mianowicie drugim planem. Aubrey Plaza jest zdolną aktorką, co udowodniła choćby w serialu Legion. Podobnie sprawa ma się z Brianem Tyree Henrym. Jednak obydwoje, będąc najbardziej znanymi aktorami w obsadzie, oprócz Marka Hamilla, nie dostali za bardzo sfery, aby coś wykrzesać ze swoich aktorskich umiejętności. Starają się, jak mogą, jednak sam scenariusz nie pozwala im na więcej niż to, co widzimy na ekranie. Otrzymujemy po prostu stereotypowe postacie zmęczonej życiem matki i wyluzowanego gliny/kumpla, który chce czegoś więcej od życia. Znacznie lepiej wypada wspomniany przeze mnie Hamill, chociaż w produkcji słyszymy tylko jego głos. Jednak demoniczność i groza przeplatane z niepokojącą troską, z jaką wypowiada kolejne frazy, naprawdę potrafią wzbudzić ciarki na plecach. Aktor nie raz udowodnił, że genialnie się sprawdza w dubbingu i to potwierdził w tej kreacji Chucky'ego. Na uwagę zasługuje również Gabriel Bateman wcielający się w Andy'ego. Młody aktor dobrze poradził sobie z tym zadaniem, dając nam kreację pełną stonowanej energii wymieszanej z dozą niewymuszonej ekspresji. Reszta młodej części obsady dostaje swoje pięć minut, jednak osobno wypadają słabo. Znacznie lepiej prezentują się jako kolektyw, który współdziała razem na ekranie. Wtedy ich młodzieńczy zapał bardzo dobrze sprawdza się w historii. Laleczka to film, który spokojnie mogę polecić na przyjemny, letni seans. Nie jest to kino wybitne czy pozostające w pamięci, ale stanowi rodzaj niezobowiązującej rozrywki dla wielbicieli starych horrorów z lat 80. (i nie tylko).
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj