Jakbym mógł najkrócej opisać ostatni odcinek? Techniczne wyjaśnienie wszystkiego i to na słabym poziomie. Co prawda najważniejsze pytania doczekały się odpowiedzi, najważniejsze hipotezy stały się prawdą. I nic więcej - a nawet jeszcze gorzej. Banał gonił banał, przewidywalność wylewała się z każdego kadru. Minimalnie wszystko ratował Bogusław Linda, ale to nie wystarczyło. Paradoks zawiódł.

Recenzja zawiera spoilery

Ale po kolei: w poprzednim odcinku wyjaśniła się sprawa z narkotykami. Karty zostały odkryte, widzieliśmy kto blefował, a kto grał fair. Co dla Kaszowskiego zakończyło się raną postrzałową (Bogusław Linda ma szczęście do różnych wypadków w serialach TVP - jak choćby wcześniej katastrofa lotnicza w innym niewypale, Ratownikach). Powstało pytanie, sprytnie podgrzewane przez zapowiedzi finału - czy Kaszowski przeżył. Miałem nadzieję, że odpowiedź zostanie podana w ciekawy i dramatyczny sposób. Niestety, nadzieję rozwiała już pierwsza scena, w której inspektor, pomimo podpięcia pod aparaturę szpitalną, wygląda na człowieka przynajmniej dobrze wypoczętego. A nie takiego jak po wielkiej walce o życie. Ale to mały pikuś w porównaniu z tym, co dostajemy dosłownie minutę później - Zieliński, który zwiał ostatnio policji, sam się odezwał do Majewskiej. I tu zaskoczenie - porwał jej ojca i syna! Zupełnie bez przyczyny, jak jakiś zdesperowany przestępca, a nie mózg wielkiego spisku. To nie był jeszcze ten moment, kiedy wydałem wspomniane już "ech", ale już coraz bardziej się do tego przychylałem.

Dalej było coraz gorzej. Dzielni policjanci z cudownie ozdrowiałym Kaszowskim ruszyli na pomoc porwanym. Stosując metody trochę niczym brudny Harry (co jeszcze dało się przełknąć), naginając prawo, doszli do tego (a jakby inaczej!), gdzie, kto i jak. Przy okazji wyjaśniło się to i owo - zwłaszcza ze wspólnej przeszłości Kaszowskiego i Zielińskiego (w formie nawet udanych retrospekcji). Niestety, było to wszystko na wskroś przewidywalne. Nic w tym, co się działo, nie zaskakiwało. Nawet wielkie "poświęcenie" Waldemara nie było niczym szczególnym - nie miało większych podstaw w fabule, ale cóż, ktoś musiał być postrzelony. Przewidywalność tego wszak wymagała.

Na koniec zaserwowano pojedynek na słowa - Kaszowski-Zieliński. Jeżeli ten pierwszy w tym odcinku naprawdę był najmocniejszym punktem (chociażby znów świetne dialogi, jak "zaraz, nie pali się"), to ten drugi miał w oczach większy obłęd niż niektórzy politycy na Wiejskiej. W twarz zaśmiał się Kaszowskiemu, że stoją za nim potężni ludzie, którzy go wyciągną z tego wszystkiego. I faktycznie - wyciągnęli. Na kratę w więziennej celi. Tym samym otworzyło się pole pod ciąg dalszy - istnieje ktoś jeszcze, trzeba się dowiedzieć, kto. I my go znajdziemy - mówi w swojej ostatniej scenie Kaszowski. No cóż, przewidywalna i tajemnicza "firma" się kłania.

[image-browser playlist="597080" suggest=""]©2012 TVP2 / fot. P. Skarba

W kategorii zaskoczenia można na siłę rozpatrywać postać "kreta firmy" w zespole Kaszowskiego. Nawet przy snutych już wcześniej przypuszczeniach, że ktoś taki się pojawi, to jego ujawnienie i tak można nawet zaliczyć na plus (ale nie za styl - scena z zapomnianym telefonem była gorzej niż słaba). I to właśnie do niego/niej należał koniec serialu - scena przekazania pewnych informacji a potem likwidacji świadka. Z jednej strony banalne, lecz nawet ciekawe, ale z drugiej mówiące jasno, że twórcy chcą drugiego sezonu. Czy widzowie też? Mam tutaj mieszane uczucia, kierujące się bardziej w stronę odpowiedzi "nie".

Wydaje mi się, że Paradoskem nasza telewizja chciała dogonić Amerykę. Próba stosowania trików zza oceanu - czy to w fabułach, czy to w sposobie realizacji - była widoczna. Ale jeszcze mamy sporo do nauczenia się lub znalezienia własnej drogi - co też nie byłoby głupim rozwiązaniem. Jak na razie ani jedno, ani drugie nam nie wychodzi.

Oczywiście, można mi zarzucić, że tylko krytykuję, że nie staram się szukać pozytywów. Proszę bardzo - ale nie w finale. Wcześniejsze odcinki faktycznie czasem miały to coś. Zdarzyły się ciekawe zagranie fabularne - bodajże najlepsze było w pilocie. Niektóre postacie miały swoje pięć minut - czy to Majewska, zwłaszcza w początkowych odcinkach, czy to Młody (z perspektywy finału najrówniejsza postać przez cały serial). Sympatyczny był prokurator Sobecki - szkoda, że jego postać nie miała więcej do powiedzenia. Chociaż gdyby doszło do drugiego sezonu, byłby w samym oku cyklonu, ale dla jednego Sobeckiego nie warto. Serial miał też fenomenalne ujęcia, zwłaszcza w retrospekcjach. Tworzyły one niesamowity klimat - nawet jak opowieść była do bólu banalna.

[image-browser playlist="597081" suggest=""]©2012 TVP2

Paradoks nie udał się. Niestety, pomimo wiary w ten serial, szukania, czasem na siłę, pozytywów, finał rozwiał wszystko. Produkcja miała swoje momenty - i tego jej nie zapomnę. Ale na momentach nie da się niczego zbudować. Zabrakło spójnego pomysłu, zabrakło konsekwencji, zabrakło ciekawego ogrania tematu. Chciałem, żeby to się udało, czekałem na dobry serial kryminalny. Niestety, nie tym razem

Boguś, co ci na koniec mogę powiedzieć? Mało wiesz o serialach. Ale… może to nie twoja wina? Może po prostu nie masz do nich szczęścia?

Ocena odcinka: 4,5/10

Ocena serialu: 5/10

To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj