The Offer skupia się na kulisach powstawania Ojca chrzestnego w reżyserii Francisa Forda Coppoli (w serialu w tej roli występuje Dan Fogler). Akcja rozgrywa się u progu lat 70. ubiegłego wieku, a główną perspektywę zapewnia nam Albert S. Ruddy (Miles Teller), który pełnił funkcję producenta. Serial jest produkcją realistyczną, w związku z czym na ekranie pojawia się cała plejada postaci, które zapisały się trwale na kartach kinematografii − poza Coppolą i Ruddym są tutaj również: producent Robert Evans (Matthew Goode), autor książkowego pierwowzoru Mario Puzo (Patrick Gallo) czy członek nowojorskiej mafii, Joe Colombo (Giovanni Ribisi). Na dalszym planie pojawiają się też takie nazwiska jak Marlon Brando, Al Pacino czy Robert Redford − wcielają się w nich młodzi i odpowiednio ucharakteryzowani aktorzy. Wspominana już realistyczność serialu okazuje się w tym przypadku jego bolączką, bowiem tak naprawdę są to wyłącznie kulisy powstawania Ojca chrzestnego (może delikatnie przeplatane historyczno-społecznym tłem lat 60. i 70. w Hollywood). Ten pomysł moim zdaniem średnio sprawdza się w formule odcinkowej − produkcja ma składać się aż z dziesięciu odsłon (emitowanych stopniowo), a tymczasem zaczyna się mocno dłużyć już po kilku pierwszych. I nie pomaga temu fakt, że każdy z epizodów trwa blisko godzinę zegarową. Obserwujemy przede wszystkim rozmowy i mniej lub bardziej żywe dyskusje na gorące tematy, dzielimy punkt widzenia na kilku kluczowych bohaterów, z których każdy będzie w indywidualny sposób zaangażowany w produkcję filmu. Nie czuć nawet, do czego to wszystko zmierza i czy czeka nas tu jakikolwiek nieoczekiwany twist − przy tak statycznym tempie opowiadania uczucie monotonii pojawia się już w odcinku pilotowym i trwa także przez kilka kolejnych. Twórcy nie wprowadzają tu żadnych nowatorskich zabiegów, wszystko jest raczej standardowe: cięty montaż, linearność akcji i nawet sam pomysł na fabułę, która opiera się przede wszystkim na typowych przepychankach słownych, negocjacjach i burzy mózgu producentów mających różne wizje na film. Nic nowego w gatunku. Produkcja nie ma w sobie iskry, która pozwoliłaby jej zabłysnąć i wyróżnić się na tle podobnych –  seans czterech pierwszych odcinków trochę mnie zmęczył. Lepiej natomiast jest na płaszczyźnie scenografii i charakteryzacji – od pierwszych minut serialu widać, że zainwestowano w niego dużo pieniędzy. Najdrobniejsze detale są dopracowane w każdym calu. To jedna z tych produkcji, która zapewnia fajne doświadczenie wejścia na plan filmowy i zobaczenia tego wszystkiego od środka (porównałabym to trochę do pierwszego sezonu serialu Konflikt: Bette i Joan). Serial jest wyraźnie osadzony w swojej epoce – między wierszami widzom podaje się różne fakty czy ciekawostki. Twórcy często (może nawet trochę za często) korzystają z muzyki, która ewidentnie ma na celu wprowadzić pewnego rodzaju dynamikę w te statyczne kadry. W pierwszym odcinku trochę to razi, bo co druga scena jest ilustrowana jakąś ścieżką dźwiękową. Potem faktycznie da się na to przymknąć oko – chociaż wrażenie, że to wypełnianie pustki na siłę, pozostaje. Co ciekawe, zarówno serial, jak i oryginalny film z lat 70. produkowało Paramount. Wszechobecne logotypy studia (w fabule i czołówce) uspójniają tę historię i potęgują wrażenie wejścia za kulisy, zupełnie jakbyśmy byli na prawdziwym planie filmowym – takim, gdzie tworzy się sam The Offer. Mocną siłą produkcji jest również jej obsada – zaangażowano znanych aktorów, którzy dobrze radzą sobie na ekranie, nawet jeśli nie mają do zagrania zbyt wiele. Na tle obsady błyszczy przede wszystkim Matthew Goode w roli przebojowego szefa Paramount. Miles Teller w zupełności poprawny, acz dość jednolity. Nieco irytujący w odbiorze jest Ribisi, który w swojej kreacji aktorskiej stawia przede wszystkim na dziwny, nienaturalny akcent. Jego Colombo jest jednak kreowany na istotnego dla dalszych wydarzeń, więc pozostaje mieć nadzieję, że to wrażenie uleci gdzieś przy kolejnych odcinkach – na razie jest dość ciężkostrawnie i karykaturalnie. The Offer jest serialem dobrze zrobionym z technicznego punktu widzenia, ale niestety trochę monotonnym w kwestii fabularnej. Materiał nie jest aż tak soczysty, jak mogło się wydawać twórcom, a jednak mimo to sezon został rozciągnięty do dziesięcioodcinkowego formatu, co nie sprawdza się szczególnie dobrze. Proces i kulisy powstawania klasyki kina faktycznie mogłyby być interesujące, ale chyba bardziej w formie pełnometrażowej. Tutaj cały pomysł gdzieś ulatuje. Mamy fajną warstwę wizualną i dobrą grę aktorską, ale też powolną, mocno przegadaną i nieszczególnie angażującą opowieść. Fani epoki lub miłośnicy Ojca chrzestnego być może znajdą tu dla siebie punkt zaczepienia. Jeśli jednak te tematy są Wam odległe, szczerze nie sądzę, że ten serial Was zainteresuje. Ode mnie 6/10.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj