Wampiry: Dziedzictwo powracają z 3. sezonem. Sprawdzam, czy pierwsze odcinki dają oczekiwany poziom rozrywki.
Wampiry: Dziedzictwo kontynuują wydarzenia z ostatniego odcinka poprzedniej serii, więc kwestia Landona i Hope jest niewiadomą, a nekromanta dalej knuje swoje plany. Na szczęście twórcy nie przeciągają tematów i szybko dają odpowiedzi na rodzące się pytania.... do tego w swoim czasem dziwnym stylu. Pierwsze minuty to przecież absurdalne wałkowanie kompleksu mesjasza – bohaterowie uwielbiają sytuacje, w których mogą poświęcić się dla dobra ogółu. A jako widzowie nauczeni doświadczeniem i tak doskonale wiemy, w którym kierunku to się rozwinie, bo scenarzyści tego uniwersum wałkują te schematy już trzeci serial. Plus za kuriozalne powiązanie obudzenia Hope z baśnią o Śpiącej Królewnie. Tego typu wręcz zabawne zabiegi mogą mieć miejsce tylko w takim serialu.
W tym wszystkim nadal sprawdza się nekromanta jako dość specyficzny i przerysowany czarny charakter. Akcent, dziwaczność oraz nawet specyfika budowy dialogów kształtują dość interesującą postać. Czasem można wręcz odnieść wrażenie, że w tej kreacji czuć inspirację kapitanem Sparrowem. Przez to też nekromanta jest przynajmniej "jakiś" – nawet jak w tych dwóch odcinkach czasem bliżej mu do komicznego złoczyńcy z kreskówek. Dobrze to widać, jak swojej protegowanej przedstawia swój "misterny" plan, który nakreśla sytuację na ten sezon. Wiemy więc, w jakim kierunku ma to pójść. Na razie brzmi to banalnie przez to, że trudno tę postać traktować serio. Nie jestem pewien, czy na pewno on tutaj będzie czarnym charakterem.
Sprawa odcinka nawiązuje bezpośrednio do legend arturiańskich. Mamy więc panią jeziora oraz zielonego rycerza chcącego odebrać Excalibur. Trzeba przyznać, że gdy twórcy czerpią z takich źródeł, robią to kreatywnie i nawet dopasowanie do konwencji tego nie psuje. Potrafią zaciekawić, stworzyć porządną rozrywkę, a także wykorzystać do istotnego rozwoju postaci. Z jednej strony mamy kłopoty Josie, której wielu nienawidzi przez wydarzenia z poprzedniego sezonu, z drugiej kwestię Rafa będącego potomkiem króla Artura. Proste, ale trafia w odpowiednie akcenty.
Jak pierwszy odcinek dobrze przypomina o zaletach serialu
Wampiry: Dziedzictwo, tak drugi podkreśla wszystkie jego wady. Jest to totalna sztampa oparta na schematach z poprzednich seriali uniwersum. Dostajemy festiwal ckliwości związanej z prawdopodobną śmiercią Rafa. Łzom nie ma końca, pożegnania poganiają pożegnania, ale i tak ostatecznie Hope ratuje sytuację, choć połowicznie. Problem tego jest taki, że nauczeni doświadczeniem poprzedników, wiemy, że to wszystko jest sztuczne i nie ma sensu. Raf nie zginie, bo twórcom brakuje odwagi, by klarownie podkreślić zagrożenie. Siłą rzeczy więc drugi odcinek to zapychacz mający na chwilę wyciąć Rafa z grona bohaterów.
Wampiry: Dziedzictwo mają swój urok, ale jak pokazuje drugi odcinek, czasem idzie to naprawdę w nieciekawą stronę, bo zamiast raczyć widzów kreatywnością (a do tej pory twórcom to dobrze wychodził), odgrzewają przestarzałe schematy. Rozrywka to jednak nadal przyzwoita dla fanów gatunku młodzieżówek.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
⇓
⇓
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h