Willow marnuje w czwartym odcinku gigantyczny potencjał budowany przez miejsce akcji. Bohaterowie trafiają do zamku Bavmordy z filmu, w którym chcą przeprowadzić rytuał egzorcyzmu, by uratować Graydona. Ten element powinien być dla twórców samograjem, dzięki któremu mogliby zbudować ciut mroczniejszy klimat znany z pierwowzoru. Niestety dostajemy wszechobecną nudę, scenariusz pisany na kolanie, dziury fabularne i złe decyzje realizatorskie. Z jednej strony pomysł wykorzystania scen z pierwowzoru w formie zjaw, które mają znaczenie dla fabuły, był dobry. Z drugiej – z czasem zaczęło to przypominać płytki ozdobnik, który nie wniósł zbyt wiele do całości i nie dał satysfakcjonującej konkluzji. Najgorzej ponownie wypada scenariusz, który coraz bardziej przypomina tak zwany fanfik, czyli opowiadanie fanowskie bez jakości oczekiwanej po profesjonalnie zrealizowanym serialu. Cały odcinek ma konstrukcję prostą jak budowa cepa. Patrzymy na pomysły, które mają doprowadzić do pogłębienia relacji w grupie i zmiany nastawienia Elory, która dzięki wydarzeniom uwierzy w siebie. Na papierze może to mieć sens, ale reżyserka nie ma doświadczenia w tym gatunku, przez co popełnia błędy gorsze od absurdów serwowanych w takim Riverdale. Porównanie to wcale nie jest na wyrost, bo podejście twórców obu seriali wydaje się czasem bardzo podobne. Scenariuszowe mielizny, włączanie w tle kiczowatych popowych kawałków (końcowa scena zasadniczo nie ma sensu...) i skupianie się na fatalnie rozpisanych i zagranych relacjach woła o pomstę do nieba. Przez to Willow staje się serialem trudnym w odbiorze i zwyczajnie nudnym.
fot. Disney+
Trudno nie czuć rozczarowania ciągłym marnowaniem potencjału, gdy przypomnimy sobie zwiastun Willowa, który zapowiadał przygodę w klimacie fantasy. Nie ma tutaj ani humoru, ani przygody. Produkcja jest oparta na nudnych obyczajowych dyrdymałach na poziomie kiepskiej opery mydlanej (relacja Kit z koleżanką jest karygodnie prowadzona i rozpisana). Wciąż czekam na moment, gdy ta machina ruszy i będziemy mogli poczuć klimat przygody, na którym bazował kinowy film, bo ten odcinek nie oferuje nic poza nudą i głupotami. Przykładem tego jest kwestia Elory i Graydona-Licza, którzy idą do wieży, gdzie ten chce dokończyć rytuał Bavmordy. Po pierwsze: Willow nagle znika. Nie wiadomo, co się z nim stało ani gdzie był, co jest samo w sobie absurdalną dziurą. Po drugie: to, jak Elora ratuje Graydona, jest jakimś nieporozumieniem. Teoretycznie jej zachowanie jest intuicyjne, ale to jakieś uproszczenie fabularne wynikające z braku pomysłu na scenę. Trudno cokolwiek dobrego powiedzieć o 4. odcinku Willowa, który pomimo kapitalnego miejsca akcji popełnia coraz większe błędy i serwuje karygodne decyzje fabularne oraz realizatorskie. Nie da się obejść wrażeniu, że jest to gorsze i mniej ciekawe niż i tak słaby 3. odcinek.   
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj