Sierpień to miesiąc bardzo upalny w hrabstwie Osage. Dla rodziny Westonów okazuje się upalny szczególnie, bo gorąco jest przede wszystkim w relacjach wszystkich jej członków. Dopóki byli rozjechani po świecie, ich gorzkie tajemnice i wieczne pretensje dało się trzymać na wodzy, ale kiedy los sprawia, że wszyscy muszą zebrać się w jednym miejscu, jest już zdecydowanie gorzej. Rodzinna atmosfera w filmie Johna Wellsa to zupełne przeciwieństwo sielanki i ciepłych uczuć. Reżyser zrywa z subtelnością i chowaniem się za kolejnymi kliszami, pokazując prawdę bez owijania w bawełnę i próby ułagodzenia wszystkiego pięknymi słówkami. I to doskonale mu się udaje - może nam się to nie podobać, ale w to, co dzieje się na ekranie, trudno nie uwierzyć.
Pierwowzorem filmu August: Osage County jest sztuka teatralna napisana przez Tracy'ego Lettisa. Została ona entuzjastycznie przyjęta przez krytykę i publiczność, bardzo szybko pojawił się więc pomysł, by przenieść ją na duży ekran, a Tracy Lettis pomysłem tym był nie tylko zachwycony, ale nawet sam napisał do filmu scenariusz. Ta sztuka udała mu się prawie doskonale. Lettis zgrabnie zmienia narrację opowiadania, przechodząc płynnie od sekwencji dramatycznych do komediowych. Z niemałą swobodą żongluje smutkiem i czarnym humorem, zmieniając dynamikę poszczególnych scen w mgnieniu oka. Sprawia to, że obraz jest dynamiczny i pełen napięcia. Wciąż mamy wrażenie, że nad bohaterami unosi się widmo katastrofy. Katastrofy, która - ogólnie rzecz biorąc - nie nadchodzi. Nie taka, jakiej byśmy się spodziewali. Jest to trochę rozczarowujące, bo filmowi brakuje dużo bardziej zdecydowanej puenty niż ta, którą otrzymujemy.
Twórcy do filmu chcieli zatrudnić tylko najlepszych i udało im się to znakomicie. Meryl Streep wypada więcej niż fenomenalnie, a jej kreacja postaci Violet jest głęboka, przenikliwa i bardzo sprzeczna. To sprawia, że wzbudza ona ogromne emocje i nie da się koło niej przejść obojętnie. Julia Roberts także radzi sobie świetnie, widocznie rozwijając się u boku Meryl. Chemia pomiędzy nimi jest niesamowita i choćby dla niej warto obejrzeć ten film. Na wyróżnienie zasługuje też Julianne Nicholson, której Ivy jest naturalna i niesamowicie prawdziwa. W Sierpniu... nie ma jednak słabych kreacji aktorskich. Chris Cooper jest poruszający, Dermont Mulroney wzbudza mnóstwo sprzecznych emocji, a Margo Martindale gra wprost fenomenalnie. Jej postać balansuje na granicy absurdu, a aktorka potrafi się wybronić. Dawno nie widziałam filmu, który byłby tak perfekcyjnie zagrany.
To zdumiewające, jak wiele różnorodnych emocji widz doświadcza, obserwując na pozór zwykłe rodzinne relacje. Jest czas na szczery śmiech oraz na ten jego rodzaj, którym chcemy tuszować łzy. August: Osage County to opowieść o dysfunkcjach w rodzinie, które przedstawiono bardzo boleśnie i bez znieczulenia. Niesamowicie łatwo jest identyfikować się z poszczególnymi postaciami, bo przypominają one nas samych. Lettis traktuje swoich bohaterów z czułością, ma dużo zrozumienia dla ich słabości i lęków, ale nigdy ich nie usprawiedliwia. Film to zapis prostej obserwacji tego, jak ludzie potrafią się krzywdzić i wspierać jednocześnie, a ponieważ wyczuwa się w nim osobistą nutę, czyni go to jeszcze bardziej przerażającym. Tylko w nielicznych momentach ma się wrażenie nadmiaru przekazywanych treści, które gubią się, ustępując pola (bądź co bądź znakomitej) formie.
August: Osage County to cyniczny, brutalnie prawdziwy i gorzki komediodramat, który uderza we właściwe struny ostro i bez ostrzeżenia. Błyskotliwe i szokująco przenikliwe dialogi sprawiają, że momentami śmiech zamiera widzom na ustach. Szczególnie scena obiadu, w której gromadzi się cała rodzina, jest scenariuszowo bezbłędna. Dzieło Wellsa z lekkością i smakiem, ale bez ogródek porusza kwestie trudne, o których gdzie indziej często mówi się płasko albo patetycznie. Wychodząc z kina, można poczuć się przygniecionym ciężarem trudnych i bolesnych emocji, ale to świadczy tylko o tym, jak mocno film angażuje w historię, którą opowiada. Choć trudny w odbiorze, niekwestionowanie wart jest obejrzenia. Meryl Streep powiedziała, że jest on jak życie, zabawny i przerażający, co stanowi jego chyba najlepsze podsumowanie.