Aż chciałoby się powiedzieć nareszcie. Serial, który nie sprostał ogromnym oczekiwaniom i hype’owi jaki zdążył wykreować się na długo przed premierowym odcinkiem, wreszcie dał nam epizod, z którego fani MCU mogą być w pełni zadowoleni. Niech to będzie szczęśliwa 13 i prognostyk na lepsze jutro, bo tu aż prosi się o wykorzystanie tak dużego potencjału. Już odcinki 11 i 12 były całkiem okej, choć ja dalej nie mogę strawić, że nie udzielono nam jednoznacznej odpowiedzi w kwestii śmierci/zmartwychwstania Agenta Coulson’a. Recenzja "T.R.A.C.K.S." pojawi się pewnie niedługo na Hataku, a tymczasem szybki look na plusy odcinka:
a) poważny ton – jak na Marvela oczywiście. Bez dziecinnych żartów, z bardzo-na-serio przemową Coulsona na temat związków w pracy i zaskakująco odważną końcówką.
b) świetne sceny humorystyczne jako dodatek, a nie motyw przewodni. W zasadzie konsekwencja powyższego punktu, ale czuć było te dobrze wyważone proporcje między powagą, a humorem. Tak jak w filmach. Genialna scena z Wardem i AC próbującymi rozkminić działanie holo-komputera.
c) ogromny rozmach – to, że MAoS ma znacznie większy budżet od "Arrow" czuć od pierwszego odcinka. Biorąc pod uwagę stacje, nie ma co się dziwić, ale cieszy fakt, że ABC dalej pompuje zielone w serial, pomimo marnej oglądalności i negatywnych recenzji. Efekty specjalne były jak zwykle na powyżej przeciętnym poziomie, a i plenery wypadły całkiem przekonująco.
d) świetny pomysł na odcinek i scenariusz – umieszczenie akcji w pociągu i kilkukrotne pokazanie tej samej historii z perspektywy różnych bohaterów to zabieg stary jak telewizja, ale tutaj sprawdził się bez pudła. Brawo też za zgrabnie rozpisane dialogi i sceny akcji. Bijatyka Warda w przedziale wyglądała przednio. Prawie jak "Banshee". Prawie.
e) nareszcie emocjonujący bohaterowie - nawet drewniany Ward wypadł dobrze. Widać było jego złość po postrzeleniu Skye, a także dwuznaczną reakcję na Coulsona opatrującego May. Roztrzęsiona Jemma wypadła przekonująco, a i AC pokazał, że naprawdę zależy mu na Skye.
f) cameo Stana Lee – skoro pojawia się wujek Stan, to oficjalnie możemy stwierdzić, iż jest to pełnoprawna produkcja Marvela.
g) więcej krwi niż w całym "Thorze: The Dark World", czy "Iron Manie 3". Postrzał Skye wypadł realistycznie – a nie jest to przymiotnik, którego używa się na określanie produkcji Marvela. Aż byłem zaskoczony. Przy całej dotychczasowej infantylności serialu, ta scena miała moc.
h) zasugerowanie Deathloka, czyli wreszcie jakieś grubsze motywy komiksowe. Twórcy wypowiadali się już kiedyś, że nie chcą czerpać inspiracji z komiksów, a wolą budować osobną mitologię serialu. Nie tędy droga. Mam nadzieję, że Deathlok to tylko początek. A obok komiksowych wątków niech wprowadzają te nowe, i te z filmów. Już nie mogę doczekać się pojawienia się Lady Sif.
h) mały cliffhanger + po raz pierwszy czekam z niecierpliwością na następny odcinek. W śmierć Skye oczywiście nie wierzę, ale jej obecne położenie i fakt, że jest "obiektem nieznanego pochodzenia" są całkiem intrygujące.
Po 14 epizod o tytule "Tahiti" sięgnę z przyjemnością. Czyżby miała ostatecznie wyjaśnić się tajemnica Agenta Coulsona? Nie spodziewałem się, że to napiszę, ale szkoda, że musimy czekać na niego aż do 5 marca.
Kalendarz premier seriali
Zobacz wszystkie premieryDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1981, kończy 43 lat
ur. 1977, kończy 47 lat
ur. 1966, kończy 58 lat
ur. 1970, kończy 54 lat
ur. 1992, kończy 32 lat