Stworzyła pierwszy film fantasy w historii. Oto zapomniana legenda kina
Alice Guy-Blaché to ktoś, kogo musicie poznać: pierwsza kobieta reżyserka w historii, która stworzyła ponad tysiąc filmów i potrafiła dla jednej ze swoich produkcji wysadzić w powietrze prawdziwy statek, a jednak mimo ogromnego wkładu w kinematografię została zapomniana.
Jeśli myślimy o początkach kina, to najprawdopodobniej do głowy przyjdzie nam nazwisko Lumière. I oczywiście nie bez powodu, bo to właśnie bracia Auguste i Louis Lumière jako pierwsi opracowali urządzenie potrafiące rejestrować, a następnie prezentować ruchome obrazy. Efekty swoich eksperymentów zaprezentowali 28 grudnia 1895 roku w paryskim Salon Indien du Grand Café. Jest to data, którą uznaje się za początek kina, chociaż jeszcze daleko mu było do tego, co rozumiemy przez to słowo dzisiaj. Niemniej, od przełomowego 1895 roku ruchome obrazy stawały się coraz bardziej powszechne. Te nowoczesne rozwiązania bardzo szybko podchwycili różni artyści, a także iluzjoniści, jak np. Georges Méliès, który był obecny na pokazie braci Lumière. Od razu zobaczył w wynalazku szansę na poszerzenie pola działania. I już w kolejnym roku powstawały krótkie nagrania, będące przeniesieniem magicznych sztuczek na ekran. Jak się okazało, z całkiem dużym sukcesem, bo Méliès w biznesie pozostał do czasu I wojny światowej, po drodze zostawiając pierwszy w historii film science fiction, czyli Podróż na Księżyc, a także widowiskowe Zdobycie bieguna.
Tak jak bracia Lumière dali podwaliny pod rejestrowanie ruchomych obrazów, tworząc pierwsze filmy dokumentalne i prezentując światu możliwości kinematografu, tak Georges Méliès dodał im magii, wyobraźni i iluzji. To on jako pierwszy dostrzegł potencjał kina jako medium narracyjnego i artystycznego – budował światy, eksperymentował z efektami specjalnymi i opowiadał historie, których wcześniej nie sposób było pokazać. Jednak przez dekady pomiędzy tymi nazwiskami – Lumière, Méliès – brakowało jeszcze jednego, równie istotnego: Alice Guy-Blaché. Mimo jej przełomowych osiągnięć przez wiele lat pozostawała niemal całkowicie zapomniana. Dopiero współcześnie zaczyna się jej przywracać należne miejsce w historii kina – jako nie tylko pionierki, ale i wizjonerki, która potrafiła dostrzec w filmie coś więcej niż technologiczną ciekawostkę.
Zapomniana legenda kina
Alice Guy-Blaché była postacią absolutnie wyjątkową. Uważana jest nie tylko za pierwszą kobietę reżyserkę w historii kina, ale też za jedną z pierwszych osób, które dostrzegły, że film może być narzędziem do tworzenia fikcyjnych opowieści, a nie tylko dokumentowania rzeczywistości. Już na początku XX wieku eksperymentowała z montażem, kolorowaniem taśmy, dźwiękiem zsynchronizowanym z obrazem, a także kierunkiem aktorskim – co czyniło ją prekursorką w niemal każdym aspekcie sztuki filmowej. W czasach, gdy kino dopiero raczkowało, ona tworzyła rozbudowane fabularnie produkcje, podejmujące niekiedy kontrowersyjne tematy społeczne, takie jak feminizm, rasizm czy nierówności klasowe.
Jej kariera była imponująco długa i owocna – trwała ponad dwie dekady, czyli znacznie więcej niż wielu jej słynnych kolegów po fachu. Stworzyła ponad tysiąc filmów, zarówno krótko-, średnio- i pełnometrażowych, a jej twórczość wywarła wpływ na całe pokolenia filmowców. Inspirowali się nią tacy reżyserzy jak Lois Weber – inna wybitna kobieta kina niemego – czy sam Siergiej Eisenstein, twórca teorii montażu i wielki reformator języka filmowego.
Stworzyła pierwszy film fantasy w historii
Kim właściwie była Alice Guy-Blaché i jak to się stało, że w trudnych czasach i branży tak zdominowanej przez mężczyzn przebiła się kobieta? Na pewno wymagało to dużej pewności siebie, zaparcia, ale też trochę przypadku. Alice w wieku 20 lat pracowała sekretarka i stenotypistka, co stanowiło jedno z niewielu zajęć dla kobiet z jej klasy społecznej. w 1894 roku zatrudniła się w firmie fotograficznej Léona Gaumont, co dało jej możliwość uczestniczenia w pokazie braci Lumière w 1895 roku. Młodą kobietę wynalazek zafascynował i (podobnie do Mélièsa) zainspirował do działania. Z tego zrobił się pomysł na pierwszy krótki film fabularny, czyli Wróżka w kapuście (org. La Fée aux Choux). Jej szef po namowach miał odpowiedzieć: Cóż, to rzeczywiście pomysł typowy dla młodej dziewczyny. Możesz spróbować. Ale pod jednym warunkiem: nie wolno ci zaniedbać spraw biurowych.
Alice otrzymała swoją szansę i w pełni ją wykorzystała. Wspólnie z grupą przyjaciół zrealizowała film, który uznawany jest za drugi na świecie film fabularny, a zarazem pierwszy film fantasy. W czasie, gdy bracia Lumière prezentowali Polewacza polanego, jej Wróżka (La Fée aux Choux) wyróżniała się rozbudowaną – jak na tamte realia – scenografią i baśniową atmosferą. Produkcja wzbudziła duże zainteresowanie podczas płatnych pokazów organizowanych przez Léona Gaumonta i szybko zyskała popularność. W ten sposób Alice Guy, dotąd pracująca jako sekretarka, rozpoczęła swoją drogę jako jedna z pierwszych autorek kina fabularnego.
Bogate portfolio Alice Guy-Blaché
W firmie Gaumonta była głową działu odpowiedzialnego za nagrywanie filmów, z których większość służyła do płatnych pokazów bądź prezentacji technicznych rozwiązań firmy. Niemniej, Alice nie ograniczała się do kręcenia ruchomych pocztówek, jak miało to miejsce w przypadku braci Lumière. Sięgała po różne wątki i motywy, jak przemoc w przypadku Le pêcheur dans le torrent (1897), taniec w Les Fredaines de Pierrette (1900) czy nawet świat literatury w przypadku Esmeralda (1905), gdyż bazowała na książce Katedra Marii Panny w Paryżu Victora Hugo. Przy swoich dziełach wykorzystywała jedne z pierwszych efektów specjalnych, w tym podwójną ekspozycję, techniki maskowania oraz cofanie filmu. Testowała też opracowany przez Gaumonta chronofon, którego używano do synchronizacji obrazu z osobno emitowanym dźwiękiem.
Punktem przełomowym w twórczości reżyserki, również ze względu na jej artystyczne dziedzictwo, był film Narodziny, życie i śmierć Chrystusa z 1906 roku. Ten wysokobudżetowy jak na ówczesne czasy obraz był jej pierwszym tak długim dziełem – trwał aż 33 minuty, co klasyfikuje go jako film średniometrażowy, podczas gdy wcześniejsze produkcje zazwyczaj nie przekraczały kilkunastu minut. Fabularnie film przedstawiał biblijną opowieść o narodzinach, życiu i śmierci Jezusa. Niezwykłe wrażenie wywoływał rozmachem – liczbą zaangażowanych aktorów i statystów, a także bogactwem oraz skalą scenografii.
1906 rok był dla Alice Guy istotny, ponieważ wtedy zaręczyła się z Herbertem Blaché, który pracował dla Gaumonta jako operator. W kolejnym roku para wzięła ślub, a w następnym została wysłana do Cleveland, żeby promować system dźwiękowy opracowany przez firmę. Léonowi Gaumontowi związek dwójki jego pracowników nie do końca się podobał, ale ze względu na ich duże umiejętności, przymykał oko. W 1908 roku parze urodziła się córeczka — Simone, a w 1910 małżeństwo postanowiło założyć własną firmę produkcyjną — Solax Company.
Założone przez francuskie małżeństwo przedsiębiorstwo było jednym z pierwszych filmowych przedsięwzięć na terenie Stanów Zjednoczonych. Wystarczy wspomnieć, że Metro Pictures działało od 1915 roku, a Goldwyn Pictures od 1916 roku. Co istotne, wszystkie one mieściły się wówczas w miejscowości Fort Lee w stanie New Jersey. Był to moment, w którym kino przeobrażało się ze zwykłej technicznej ciekawostki w prawdziwy przemysł. Przed powstaniem Hollywood, to właśnie tam mieściło się zagłębie kinematograficzne Ameryki. Solax nie próżnował i wybudował własne studio z własnym laboratorium do obróbki filmów oraz nowoczesnymi scenami zbudowanymi pod szklanym dachem. Oprócz biur administracyjnych zaplecze produkcyjne obejmowało garderoby, warsztat do budowy scenografii oraz dział projektowania kostiumów z własną pracownią krawiecką.
W głównej sali produkcyjnej wisiała tabliczka z instrukcjami dla aktorów, aby unikali przesadnej gestykulacji charakterystycznej dla ówczesnego kina — widniał na niej napis: „Be natural” („Bądź naturalny”). Naturalność była dla Alice Guy-Blaché kluczowym elementem twórczym, tak istotnym, że w ekranizacji opowiadania Edgara Allana Poego Studnia i wahadło (1913) wykorzystano… prawdziwe ludzkie zwłoki. Autentyzm nie kończył się jednak na tym — w jej filmach często pojawiały się żywe zwierzęta, od szczurów po tygrysa imieniem Princess („Księżniczka”). Podczas gdy większość twórców korzystała z makiet i scenografii studyjnych, Guy-Blaché potrafiła dla jednej ze swoich produkcji wysadzić w powietrze prawdziwy statek. Mowa o filmie Dick Whittington and His Cat (1913), w którym również pojawiły się żywe zwierzęta, a budżet wyniósł zawrotną jak na tamte czasy sumę 35 000 dolarów.
Alice Guy-Blaché, jak było to już wspomniane, nie bała się przekraczać pewnych granic. I tak w 1912 roku świat ujrzał pierwszy w historii film, który posiadał tylko i wyłącznie czarnoskórą obsadę — A Fool and His Money (pol. Głupiec i jego pieniądze). W produkcji mieli zagrać również biali aktorzy, ale odmówili pracy razem z czarnymi. Tak napisano o tym gazecie „Ciné-journal” z tamtego okresu: Pani Blaché poinformowała aktora Billy’ego Quircka, że jego rola będzie polegać na adorowaniu czarnej Wenus, a aktorkę Vinnie Burns — że zagra narzeczoną króla cake walku, Murzyna [sic]. Oboje, zgodnie i stanowczo, odpowiedzieli: „Nie, w to nie wchodzę!” — po czym opuścili plan z trzaskiem drzwi, przekonani, że występ u boku „kolorowych” byłby dla nich nieodwracalną hańbą. Mimo tego film powstał i można go do dzisiaj obejrzeć w internecie.
Po kilku latach sukcesów Solax zaczął niestety podupadać. W małżeństwie Blaché również nie działo się najlepiej, co wynikało z dużej różnicy charakterów. Alice była kobietą, która przede wszystkim pragnęła niezależności. Wydaje się, że jej związek wynikał raczej z rozsądku, aniżeli miłości. Natomiast Herbert nie stronił od romansów. W tamtych czasach można by go było określić „bawidamkiem”. Co jest jednak zastanawiające, kiedy w 1914 roku objął stanowisko prezesa Solaxu, założył własne przedsiębiorstwo Blaché Features. Mimo tego, przez kolejne lata para utrzymywała zarówno relację osobistą, jak i zawodową, współpracując przy wielu projektach, jednak wraz z upadkiem przemysłu filmowego na Wschodnim Wybrzeżu — wypieranego przez bardziej sprzyjający klimat i niższe koszty produkcji w Hollywood — zakończył się również ich związek. W 1918 roku Herbert Blaché opuścił żonę i dzieci, by rozwijać karierę w Hollywood u boku jednej ze swoich aktorek. Do 1922 roku byli już oficjalnie rozwiedzeni, co skłoniło Alice do wystawienia swojego studia filmowego na aukcję i ogłoszenia bankructwa. Jej ostatnim wyreżyserowanym filmem był Tarnished Reputations (1920). Już nigdy więcej nic nie nakręciła.
Powrót do Francji okazał się jednak jeszcze bardziej bolesny. Alice Guy-Blaché chciała kontynuować pracę w przemyśle filmowym, bo to potrafiła najlepiej. Mimo tego, a także faktu, że filmów powstawało coraz więcej, nikt nie chciał jej zatrudnić. Branża się zmieniła, a ona była już postrzegana jako osoba „z przeszłości”. Fakt, że była kobietą, początkowo pozwolił jej zacząć kręcić filmy, bo nikt nie przewidywał, że z technicznej ciekawostki powstanie tak ogromny przemysł. Teraz z tego samego powodu nie chciano jej z powrotem wpuścić. Utrzymywała się dzięki wsparciu rodziny, a także dorywczych prac, jak tłumaczenia, pisanie artykułów i scenariuszy. Przy okazji prowadziła korespondencję z różnymi instytucjami i producentami, w celu odzyskania praw do wyreżyserowanych przez siebie filmów. Trud był niemal daremny, bo do końca życia udało jej się odzyskać 2 i pół filmu.
Pomimo tak ogromnego i pionierskiego wkładu w rozwój kina, twórczość Alice Guy-Blaché została zapomniana. Jednym z powodów było rozproszenie się i zaginięcie większości taśm filmowych z jej produkcjami. Kobieta jednak nie zrezygnowała z walki o należyte uznanie w historii. Cały czas jednak miała pod górkę, czego dowodzi m.in. wydana w 1930 roku kronika firmy Gaumont. Nie pojawia się w niej ani razu Alice Guy-Blaché. Pod jej naporem sam Léon przyznał się do błędu i obiecał go naprawić w drugiej edycji kroniki. W związku z tym reżyserka miała mu podesłać odpowiednio uporządkowane informacje. Niestety, zanim wydano książkę, Léon zmarł, a wraz z nim całe przedsięwzięcie. Chociaż jego syn, Louis Gaumont, później pomógł w przywróceniu pamięci o twórczości kobiety. Alice w międzyczasie sama zaczęła opisywać swoje życie jako reżyserka filmowa. Już w latach 40. miała gotową autobiografię, której jednak nikt we Francji nie chciał wydać, bo i po co, skoro w kraju nikt jej prawie nie znał?

Pod koniec lat 30. mieszkała w Paryżu, gdzie pisała do kobiecych czasopism. W latach 40. zatrudniła się w amerykańskiej ambasadzie. Mimo że w latach 50. została odznaczona Legią Honorową, w powszechnej pamięci właściwie nie istniała. Pomimo jej starań, a także córki Simone, niewiele się w tej kwestii zmieniało. Ich działania często sprowadzały się do korygowania błędów, takich jak błędne przypisywanie filmów Alice innym osobom (najczęściej jej męskim asystentom). Dopiero w 1963 roku byłą reżyserką zainteresował się historyk kina, a także jej sąsiad, Victor Bachy. Przeprowadzone wówczas wywiady pomogły zachować wiele informacji, a ostatecznie umożliwiły wydanie książki o kobiecie w 1993 roku.
Alice Guy-Blaché zmarła w Stanach Zjednoczonych, do których powróciła pod koniec życia, 24 marca 1968 roku. Musiało minąć jeszcze wiele lat, zanim w 1976 roku wydawnictwo Denöel/Gonthier opublikowało jej autobiografię — Autobiographie d'une pionnière du cinéma (1873–1968). Problemem jednak cały czas pozostawały nieodnalezione szpule filmów, którymi nikt specjalnie się nie interesował. W historii kinematografii jej nazwisko się przewijało, chociaż nikt specjalnie nie poświęcał mu dłuższej uwagi. Dopiero w XXI wieku coś ruszyło w tej kwestii, kiedy zachowane w amerykańskich i brytyjskich archiwach nagrania zaczęto poddawać remasteringowi. Ale tak naprawdę dopiero około 2018 roku Alice Guy-Blaché mogła cieszyć się odzyskaniem pełnej renomy twórczyni wczesnego kina. To wtedy również do kin wszedł film dokumentalny Bądź sobą, czyli nieopowiedziana historia Alice Guy-Blaché w reżyserii Pameli B. Green.
Chociaż do dziś zachowało się jedynie 150 z ponad 1000 filmów wyreżyserowanych przez Alice Guy-Blaché, jej wkład w rozwój kina pozostaje nieoceniony. Od zawsze przywołuje się w tym kontekście nazwiska Lumière’a czy Mélièsa, a Guy-Blaché musiała czekać na uznanie o wiele dłużej, mimo że zasługuje na nie równie mocno jak oni. Historia ta ukazuje, jak ważnym polem pozostaje badanie historii kina, a sama Alice Guy-Blaché udowadnia, że reżyseria nigdy nie była w pełni męskim zawodem.

