Mamy 2016 rok, od lat na rynku dostępne są konsole PlayStation 4 i Xbox One, a mimo tego nadal trafiają się takie gry, jak ta Mafia III, która ukazała się 7 października i z miejsca stała się kandydatem do największego rozczarowania roku. Nowa Mafia, o czym mogliście dowiedzieć się z naszej recenzji, nie jest tytułem pierwszorzędnym, raczej średniakiem, który powinien znaleźć się w segmencie gier budżetowych, a nie blockbusterów od wielkiego wydawcy. Ale jak nowa Mafia ma się do tej sprzed lat? Obie gry dzieli różnica 6 lat, co dla rynku gier wideo stanowi barierę nawet jednej generacji. Generacji i rozwoju technologii, dzięki której łatwiej się tworzy gry, które oferują więcej, niż jeszcze kilkanaście lat temu. ‍Mafia III nie odcina się od Mafia II, gra rozgrywa się w tym samym uniwersum, a jej jedynym namacalnym łącznikiem jest postać Vito Scaletty, włoskiego gangstera, który był bohaterem poprzedniej odsłony. W nowej grze studia Hangar 13 poznajemy to, co działo się z mafioso rodziny Falocne po zakończeniu poprzedniej gry. Dowiadujemy się także, co łączyło go z Leo Galante i Salem Marcano i w jaki sposób wpakował się w szambo, z którego tyłek ratuje mu Lincoln Clay, bohater trzeciej części gry. To w sumie jedyna wspólna część obu produkcji, bo pozostałe to już dziesiątki różnic, które niestety, nową produkcję przedstawiają w negatywnym świetle.

Warunki atmosferyczne

Pierwsze, co rzuca się w oczy, gdy zestawimy obie gry, to fakt, że w tej nowszej zupełnie nie występują zmienne warunki atmosferyczne. Jest dzień i noc, ale gdzie deszcz, mgła, albo śnieg? Nie ma. Z kolei te z pozoru niewielkie zmiany były dostępne w Mafia II i sprawiały frajdę nie tylko wizualnie, ale również zmieniając mechanikę rozgywki. No bo taki samochód, którym podróżował Vito po Empire Bay inaczej zachowywał się na drodze, kiedy było sucho, a inaczej, kiedy ta była mokra od sączącego się z nieba deszczu. Rzęsisty opad wpływał także na widoczność, a przechodnie na oblodzonych czy zaśnieżonych chodnikach potrafili wywinąć fikołka. Fakt, w Nowym Orleanie, na którym wzorowane jest New Bordeaux z gry Mafia III śnieg jest rzadkością, ale deszcz z pewnością tam pada, o czym zdaje się zapomnieli twórcy, kompletnie pomijając ten element pogody.

Interakcja ze środowiskiem

Nawet osoby, które niespecjalnie cenią markę Grand Theft Auto doceniają to, co Rockstar zrobił z tym światem. To samo powtórzyli w Mafia II twórcy z 2K Czech. Interakcja ze środowiskiem była czymś pożądanym i lubianym, nawet docenianym, przez co czuć było, że świat Empire Bay żyje, a niemal z każdym z przechodniów można było zamienić jedno czy dwa zdania. Tego brakuje w trzeciej Mafii. Zresztą nie tylko o ten element gra została wykastrowana. Poza tym w mieście z dwójki były zdarzenia losowe, niezależne od gracza. Małe napady czy rabunki na ulicach. Jak dziś, po ograniu nowej gry, spojrzy się w przeszłość, to brzmi to cudownie. Niemal nostalgicznie. Interakcja z otoczeniem nie ograniczała się wyłącznie do kontaktów z NPCami. Wizyty w warsztatach samochodowych, drobne naprawy przeprowadzane przez Vito na miejscu, czy budki telefoniczne, z których można korzystać do woli. Gdzie to się wszystko podziało w Mafia III? Dlaczego z tego zrezygnowano? Chyba nigdy nie poznamy odpowiedzi na te pytania.

Policjant i "policjant"

Stróże prawa to kolejny kluczowy element różnicujący obie gry. W Mafia III zachowują się oni wprost idiotycznie. Obserwują zachowanie Lincolna, ale raczej nie reagują tak, jak powinni. Nawet wjeżdżając w tył radiowozu możemy spotkać się z brakiem reakcji ze stróżów prawa. Takie coś było nie do przełknięcia w poprzedniej grze. Tutaj policjant to głupi krawężnik, który nie patroluje nigdzie indziej, poza wytyczonym przez grę "okręgiem", który zresztą po pewnym czasie znika. W Mafia II przechodnie żywiołowo reagowali na to, jak Vito się zachowuje, nierzadko wzywając policję na miejsce. W Mafia III z taką sytuacją zetkniemy się tylko, gdy kogoś zabijemy lub rozjedziemy. Wówczas świadek dzwoni po policję. Wystarczy, że zaatakujemy go, zanim zdoła dotrzeć do najbliższej budki telefonicznej, i już po kłopocie. W dwójce nie było tak łatwo, a jak już stróże prawa przybyli na miejsce, to żeby się ich pozbyć trzeba było wręczyć, komu trzeba kilka dolarów łapówki. Natomiast sam policyjny pościg też nie należał do najłatwiejszych i trzeba było korzystać np. z lakierni, w której mogliśmy przemalować furę. Teraz od razu trzeba się liczyć z tym, że z policjantami idziemy na wymianę ognia. Okradanie sklepów też sprawiało większą frajdę w poprzedniej grze. Tutaj wystarczy, że wejdziemy za ladę i nawet specjalnie nie musimy się przejmować właścicielem. W Mafia II, gdy zostaliśmy przyłapani, nasz rysopis szybko trafiał do policji i rozpoczynały się poszukiwania.

System walki

Wybrakowany, biedny, nieciekawy – tak można scharakteryzować ten z Mafia III. Zupełnie odmienny od tego z gry o mafijnej rodzinie Falcone. Ten z gry z 2010 roku wcale nie był jakimś rozbudowanym systemem rodem z chodzonych bijatyk, ot proste combo i bloki. Pomimo raptem kilku kombinacji dostarczał on niesamowitej frajdy. Natomiast tutaj mamy tylko mashowanie jednego przycisku i sporadyczne wciśnięcie innego, w ramach QTE. To tyle w temacie mordobicia w Mafii. System finiszerów pozostaje na równi, bo występował i tam i jest dostępny także tutaj. Zmarnowany potencjał, no bo jak inaczej to nazwać, skoro nasz bohater to weteran sił specjalnych z wietnamskiej wojny? Jedyny, czego go tam nauczyli to gwizdem zwabiania przeciwnika i eliminowania cichaczem?

Śmierć bohatera

Vito Scaletta mógł zginąć na wiele sposobów. Mógł zostać rozjechany, ponieść śmierć w wyniku wypadku samochodowego czy spaść z wysokości oraz naturalnie – zginąć jak niemal każdy gangster – przyjmując na siebie kulkę. Lincoln Clay przy nim to człowiek z żelaza. Prawdziwa maszyna do zabijania, która "do jaskini lwa" wchodzi zawsze samotnie i rozprawia się z wrogami w stylu Rambo. Nasz czarnoskóry bohater radzi sobie nawet z aligatorami, które można spotkać na mokradłach New Brodeaux. Nawet te wielkie gady nie są w stanie zabić Lincolna swoimi zębami. Przynajmniej nie za pierwszym razem. Żaby go ukatrupić muszą zadać mu kilka solidnych kęsów. Lincoln nie ginie też w wypadkach za kierownicą, nie daje się śmiertelnie potrącić. Nie może się utopić. Zatem co go może zabić? Najprościej rzecz ujmując – wszelka broń palna i eksplozje oraz… upadek z wysokości.

Oceny nie kłamią

Mafia II nie była tak dobra, jak pierwowzór, ale Mafia III jest jeszcze gorsza. Ta pierwsza oferuje mnogość mniejszych różnicy, które wpływają na pozytywny odbiór gry. Zimne piwko z lodówki, spuszczenie wody z toalety, jakiś szybko hot-dog zamówiony na mieście. Te z pozoru niewielkie elementy sprawiają, że świat gry żyje własnym życiem, a gracz-bohater czuje się jego częścią. W Mafii III zostało to niesamowicie spłycone, że wręcz aż niewidoczne. Po prostu słabe. Chyba nie tego oczkuje się od gry, na najmocniejsze konsole, jakie obecnie są na rynku i high-endowe komputery PC, które radzą sobie z takim Wiedźminem 3 na ustawieniach ultra. Koniec końców, pomijając całą fabułę, historię i bohatera, a spoglądając wyłącznie na elementy życia codziennego, to Mafia III nie dorasta do pięć swej o 6 lat starszej odsłonie. Nawet w ocenie Digital Foundry, które zajmuje się stricte analizą gier od strony technicznej, stwierdza, że Mafia III przypomina bardzo tytuły last-genowe. Pozostaje mieć nadzieję, że kolejne odsłona, jeśli taka w ogóle powstanie, będzie zawierała te niewielkie, ale bardzo istotne, elementy urozmaicające rozgrywkę. No bo przecież hot-dog robi różnicę.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj