Rok po premierze odsłony rozgrywającej się w Wietnamie DICE stworzyło i wydało kolejny tytuł – grę "Battlefield 2". Była to pierwsza część cyklu, która przedstawiała wydarzenia rozgrywające się w nieodległych nam czasach; fikcyjny konflikt pomiędzy siłami USA, Chin oraz Koalicji Bliskowschodniej stanowił trzon rozgrywki. DICE nadal było wierne tradycji i nie stworzyło kampanii dla pojedynczego gracza. W pierwotnej wersji "Battlefield 2" borykał się ze sporymi problemami natury technicznej, co nie pozostawało bez wpływu na oceny recenzentów. Po którymś z kolei usprawnieniu tytuł wreszcie był tak grywany, jak DICE nas do tego zdążyło już przyzwyczaić. Techniczne niedoróbki nie zrażały twórców, którzy eliminując błędy, pracowali również nad kolejnymi dodatkami, wprowadzającymi nowe mapy i pojazdy. Niestety pomimo istnienia konsol na rynku seria "Battlefield" nadal była zarezerwowana wyłącznie dla "blaszaków". "Dwójka" zmieniła nieco ten obraz, lecz na to trzeba było poczekać. W 2006 roku konsolowcy otrzymali ubogą wersję "Battlefield 2", noszącą podtytuł "Modern Combat". Spin-off ten był mocno okrojony w stosunku do swego starszego brata. Liczba graczy na jednej mapie została zmniejszona trzykrotnie, ale w zamian za to w grze pojawiło się coś na wzór kampanii dla pojedynczego gracza.

[video-browser playlist="671052" suggest=""]

Studio nie zwalniało tempa i kolejna gra, jak w rasowym współczesnym "tasiemcu", ukazała się już w następnym roku. Był to raczej eksperyment, który ostatecznie w ocenie społeczności udał się średnio (najniżej oceniana gra z serii stworzona przez DICE). "Battlefield 2142" – science fiction pełną gębą. Wielkie mechy, lewitujące czołgi i inne strzelające laserami bronie. Nie każdemu się to spodobało. Nowości, które pojawiły się w tej odsłonie cyklu, stały się wyznacznikiem współczesnego grania po sieci. To właśnie dzięki "Battlefield 2142" levelujemy naszą postać i wraz ze wzrostem poziomu doświadczenia odblokowujemy nowe bronie oraz inne mniej lub bardziej przydatne na polu walki gadżety. Kolejny „Battlefield” również był swojego rodzaju eksperymentem, w przeciwieństwie jednak do "2142", ten projekt udał się ze wszech miar. W 2008 roku została wydana gra "Battlefield: Bad Company", która ukazała się tylko na konsolach PlayStation 3 i Xbox 360. Tytuł ten oferował świetną kampanię dla jednego gracza z użyciem perspektywy trzeciej osoby (co dla serii było nowością) i rozbudowany tryb rozgrywki wieloosobowej. Pełnoprawna konsolowa odsłona serii udowodniła, że DICE może tworzyć sieciowe strzelanki nie tylko na PC, ale również wyśmienite gry na konsole. Co zresztą później udowodniono nie raz, wydając kolejne części gry.

[video-browser playlist="671054" suggest=""]

Realia "Bad Company" zbliżone były do tych, jakie oferował "Battlefield 2". Znów stawaliśmy do walki we współczesnym fikcyjnym konflikcie, w którym ci źli to Koalicja Bliskowschodnia. Warto wspomnieć, że to, co odróżniało grę od innych i na długo pozostało w pamięci, to swojskie podejście żołdaków z drużyny gracza do wojny. Nie byli to twardzi Marines ukształtowani podczas wyniszczającego treningu, tylko zwykli żołnierze, którzy mieli chwile słabości, ale również potrafili sobie pożartować. Dwa lata po tamtym wydarzeniu otrzymaliśmy kolejną odsłonę "Bad Company". "Dwójka" była jeszcze lepsza niż część pierwsza, a w dodatku dostępna była w polskiej wersji językowej, w której Cezary Pazura wcielający się w Sweetwatera robił furorę. Zresztą nie tylko Pazurę dało się słyszeć w polskiej obsadzie. W "Battlefield: Bad Company 2" wielu znamienitych aktorów dubbingowało członków niesławnej kompanii (Mirosław Baka, Mirosław Zbrojewicz, Andrzej Chudy). Fani ciągle mają nadzieję, że niebawem DICE sięgnie po ekipę z "Bad Company" i "Bad Company 2". Lata mijają, ale w tym temacie nic się nie dzieje, zaś sam developer nie próżnuje, a kolejne gry z serii „Battlelfied” wyrastają rok po roku.

[video-browser playlist="671055" suggest=""]

Pomiędzy premierami obu odsłon "Bad Company" konsolowcy otrzymali grę "Battlefield 1943", czyli współczesną, mniejszą produkcję będącą wariacją na starego, dobrego, pierwszego "Battlefielda". Zatem stare, ale w nowoczesnym opakowaniu, a co ważne, przyjęte równie ciepło co oryginał. Po 2010 roku seria skierowała się ponownie na współczesne areny walki, konflikty bliżej nieokreślone, niemające swojego odpowiednika w tych faktycznie toczonych bądź też zakończonych. Dwa lata temu gracze otrzymali "Battlefielda 4", który to był grą zupełnie niegrywaną na swoją premierę, w dodatku zawierał tyle dziur w kodzie, że hakerzy i cheaterzy mieli mnóstwo okazji do skutecznego uprzykrzania rozgrywki uczciwym graczom. Rok wcześniej został wydany "Battlefield 3", najlepiej oceniana odsłona cyklu, która ukazała się w ostatnich latach. "BF3" wychwalany był nie tylko za całkiem przyjemną kampanię dla jednego gracza, ale przede wszystkim za doskonały tryb rozgrywki wieloosobowej, który był solidnie zbalansowany i nie tak dziurawy jak w "czwórce". Kolejny numerek już się robi, a gra ma zostać wydana w 2016 roku.

[video-browser playlist="671056" suggest=""]

Bogaty dorobek artystyczne DICE pokazuje, że developer nie boi się ryzykować z serią "Battlefield". W większości przypadków nie wychodził na tym źle, więc jest nadzieja, że również "Battlefield: Hardline" nie okaże się gafą. Czy tak się stanie? Na własnej skórze przekonamy się o tym już jutro.
Strony:
  • 1
  • 2 (current)
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj