Podczas tegorocznego New York Comic Con spotkaliśmy się z obsadą The Walking Dead, by porozmawiać o pożegnaniu Andrew Lincolna. Wywiad z głównym sprawcą całego zamieszania mieliście już okazje przeczytać na łamach naszego serwisu. Teraz czas na to, by wysłuchać Jeffreya Deana Morgana i Melissę McBrida.
DAWID MUSZYŃSKI: Odnoszę wrażenie, że powoli zaczynasz mieć dosyć młynów.Jeffrey Dean Morgan: Dlaczego? Uwielbiam Holandię i jej młyny (śmiech). A tak mówiąc na poważnie, to poprzedni sezon zakończyliśmy przemową Ricka do Negana brzmiącą „Nie zabijemy cię. Wsadzimy cię do celi i na twoich oczach odbudujemy to społeczeństwo”. I on dotrzymuje tego słowa. Co jest strasznie wkur... dla mojej postaci. Obserwuje, jak wszystko wokół niego się rozrasta. Obserwuje to przez małe okienko. Mam gorzej niż Hannibal Lecter. Wyobrażasz sobie? Gorzej niż Lecter!
W tym sezonie tracisz swojego arcywroga. Jakie to uczucie?
JEFFREY DEAN MORGAN: Jestem wkurzony. Co innego mogę powiedzieć. Pomiędzy Neganem i Rickiem jest związek opierający się miłości i nienawiści. Z tego powodu właśnie Rick nie był w stanie go zabić. Oni siebie nawzajem potrzebują. I tu wcale nie chodzi tylko o to, co się wydarzyło z Carlem. Tu kryje się coś więcej. Rick pewnie się do tego nie przyzna, ale coś tak czuję, że on się w Neganie potajemnie podkochuję (śmiech). A z aktorskiego punktu widzenia to muszę przyznać, że odejście Andrew jest do dupy. Wszyscy go tu kochamy. A on nas porzuca!
To na kogo spadnie teraz odpowiedzialność? Kto weźmie na swoje barki ciężar serialu?
JEFFREY DEAN MORGAN: I to jest bardzo trudne pytanie. Mamy tyle świetnych bohaterów, którzy tylko czekają na możliwość rozwoju i rozwinięcia skrzydeł, że coś wymyślimy. Jestem przekonany, że bez Andrew damy sobie radę. Nie będzie to łatwe, ale mamy Melissę. Mamy Normana. I wielu, wielu innych. Ktoś w końcu wystąpi z szeregu i wejdzie w buty Ricka. Nie dosłownie oczywiście. Wydaje mi się, że Rick swoje ikoniczne buty zabierze ze sobą. Gdziekolwiek zamierza...
Melissa McBride: Taa.... Może mnie w to nie mieszaj, co? Daryl ma więcej cech przywódczych niż Carol.
JEFFREY DEAN MORGAN: Prawda jest taka, że Ricka nie da się zastąpić i my nawet nie będziemy próbować. Nie przyjedzie nowy szeryf na białym koniu, by zająć jego miejsce. Staramy się być bliżsi prawdziwego życia, gdzie pozostali członkowie grupy muszą się dostosować do zaistniałej sytuacji.
MELISSA MCBRIDE: Dlatego ten sezon rozpoczął się trochę inaczej. Zaczynamy pokazywać interakcję pomiędzy innymi postaciami, tak by pokazać ich intencję. Nie chcemy, by nagle wyskoczyli ze swoimi pomysłami na życie. Tak znienacka. To wszystko musi narastać. W budowaniu tej narracji pomaga także przeskok w czasie, który mamy pomiędzy 8 a 9 sezonem.
JEFFREY DEAN MORGAN: Wydaje mi się, że nasi widzowie nigdy nie widzieli Normana, który tyle gada. W poprzednich sezonach miał sporo scen akcji, ale bardzo mało dialogów. Teraz to się zmieni. Zobaczymy w końcu jak Daryl staje przeciwko Rickowi i jego życiowej filozofii. Czara goryczy się przeleje. I jestem przekonanych, że wiele osób czeka na ten moment.
Czyli nie baliście się, że odejście Andrew może oznaczać koniec serialu?
JEFFREY DEAN MORGAN: Oczywiście, że pojawiły się obawy, że to wszystko pójdzie się jeb... po tych dziewięciu latach. Że nie damy sobie rady bez Andrew. Na szczęście nasi scenarzyści stanęli na wysokości zadania i napisali tak ten sezon, że wszystko ma sens i daje nam nadzieje graniczącą z pewnością, że damy sobie radę. Wiele podobnych seriali poległo w momencie, gdy traciło ze swojej obsady taką postać jak Rick. U nas będzie inaczej. Nasz serial otrzymuje...
MELISSA MCBRIDE: Nowe otwarcie. I spójrzmy prawdzie w oczy. Oczywiście, że Rick zebrał wiele osób do kupy. Dał im poczucie bezpieczeństwa i namiastkę rodziny. Ale też wiele rzeczy po prostu spier..., wkurzył wiele osób i teraz będziemy mogli opowiedzieć te ciemne historie z jego przeszłości. Jak już tego, na pozór, krystalicznego człowieka nie będzie z nami.
Czyli historia zaczyna się od początku?
JEFFREY DEAN MORGAN: Własnie tak. Wracamy do korzeni tej serii. Pozostaje klimat Dzikiego Zachodu, gdzie silniejszy dyktuje warunki i ustanawia prawo. Wydaje mi się, że widzowie właśnie tego klimatu najbardziej potrzebują. Uwielbiają te sceny, gdzie bohaterowie, w imię wyższych wartości, decydują, kto ma prawo żyć, a kto ma umrzeć. To już dawno temu przestał być serial o zombie, a stał się opowieścią o prawdziwych potworach, które zostały na Ziemi - ludziach.
MELISSA MCBRIDE: Nie zapominajmy o zombie jednak. Są coraz bardziej wkurzone i głodne, bo zaczyna brakować im jedzenia, co sprawia, że są coraz bardziej niebezpieczne.
Oglądacie ten serial na bieżąco, czy tylko wybrane odcinki, by zobaczyć, jak wam poszło?
JEFFREY DEAN MORGAN: Ja staram się oglądać na bieżąco. Są w sumie dwa sposoby. Albo oglądam go w poniedziałek rano, jak odwiozę dzieci do szkoły, lub na żywo, gdy Norman do mnie dzwoni. Wtedy wrzucam go na głośnomówiący i oglądamy razem, wymieniając się uwagami.
A sprawdzacie, jak fani reagują na dane odcinki w social media?
JEFFREY DEAN MORGAN: Social media to bardzo niebezpieczne i toksyczne miejsce. Jeśli chcesz się znienawidzić i już nigdy nie mieć spokojnego snu w nocy, to możesz to wszystko czytać. Ja jednak trzymam się od tego z daleka. Czytam za to recenzje krytyków. Jestem ciekaw ich zdania, ponieważ są bardziej merytoryczni i kulturalniejsi, jeśli coś im się nie podoba.
MELISSA MCBRIDE: Otóż to! Żaden z dziennikarzy nigdy nie powiedział, że to mnie powinno się walnąć - i to wielokrotnie - kilofem w głowę, a nie zombie.