Szukacie wybitnego thrillera detektywistycznego, który mrozi krew w żyłach, a jednocześnie potrafi rozbawić? W takim razie trafiliście idealnie. Choć w Polsce film Bong Joon-ho przeszedł niemalże bez echa, chwalił go sam Quentin Tarantino. Oto Zagadka zbrodni.
Sekwencja otwierająca film początkowo nie zapowiada depresyjnego klimatu, który zdominuje resztę opowieści. Widzimy błękitne niebo, złociste promienie słońca, oświetlające każdy zakamarek pola uprawnego, a lekka bryza delikatnie muska kłosy. Wśród tej pogodnej sielanki bawi się grupka dzieci, niewinnie drażniąca dorosłych. Całość dopełnia melancholijna, rzewna muzyka, a atmosfera wydaje się pełna beztroski. Chwilę później z tego idyllicznego obrazu kamera przesuwa się na błotnisty rów, w którym porzucono związane zwłoki kobiety. Pokrywające je mrówki rozbiegają się w cień przez blask odbity od szkła, które trzyma detektyw przyglądający się martwemu ciału. Ta scena ma wymiar symboliczny – piękno i spokój skrywają najmroczniejsze tajemnice. Reżyser już w pierwszych minutach filmu burzy wyidealizowany obraz prowincji, robiąc to w sposób subtelny, a zarazem przenikliwy.
Zagadka zbrodni – detektywi kontra przebiegłe zło
Wraz z rozwojem wydarzeń coraz bardziej odsłania się ponure oblicze filmu. Punkt wyjściowy fabuły jest prosty – grupa detektywów tropi seryjnego mordercę, którego ofiarami padają kobiety w różnym wieku. Zabójca jest nieuchwytny, a jego działania łączą bestialskie szaleństwo z chłodną precyzją. Sceny napadów czy samych morderstw są pokazane przez Joon-ho Bonga w sposób fragmentaryczny i niewyraźny, co dodatkowo podsyca atmosferę niepewności oraz ustawia widza w perspektywie ofiar. Reżyser rezygnuje z pełnego ukazania mordercy – zamiast tego koncentruje się na jego działaniach, cieniach i zarysach. Nie bez przyczyny też za każdym razem gra go inny aktor. Zło w Zagadce zbrodni jest niemal anonimowe – nie ma twarzy, co buduje wrażenie, że zabójcą może być dosłownie każdy. Bong wyprowadza widza z poczucia pewności, zmuszając go do współdzielenia dezorientacji i paranoi detektywów. Każdy podejrzany wydaje się mieć motyw, a dochodzenie nieustannie krąży wokół kolejnych hipotez, nie przynosząc jednak rozwiązania.
Choć śledztwo stanowi główny motor fabuły, Bong umiejętnie zahacza o aspekt egzystencjalny, ukazując wewnętrzne rozterki bohaterów. Detektywi balansują na krawędzi wypalenia zawodowego. Konfrontacja policjantów z przebiegłym złem, które zawsze pozostaje krok przed nimi, stopniowo wykańcza ich psychicznie. Frustracja miesza się ze zmęczeniem, poczuciem beznadziei i niemocy. W miarę postępu śledztwa jedni stają się bardziej dojrzali, drudzy zaś, w obliczu bezsilności, są coraz impulsywniejsi – tracą trzeźwość myślenia, zatracają się w niekontrolowanym gniewie. Jako widzowie rozumiemy każdą z tych postaci, co świadczy o tym, jak sprawnie Bong łączy pełnokrwisty thriller z poruszającym dramatem. Zagadka zbrodni to film, który porusza do głębi, zostawiając w widzu niezatarty ślad.
Fot. Materiały prasoweZagadka zbrodni i mieszanka gatunków
Pomimo dojmującej beznadziei i chmurnej tematyki filmu reżyser mistrzowsko łączy różne gatunki i tworzy unikatową mieszankę. Niezorganizowanie oraz niezręczność policjantów często niosą ze sobą fantastyczny humor. Już w jednej z pierwszych scen ich nieuwaga oraz brak zgrania sprawiają, że tracą potencjalnie cenny ślad. Poza tym ich niezdarność przy schodzeniu z drogi na miejsce zbrodni ma wręcz slapstickowy charakter. Warto zwrócić uwagę na jednego z detektywów, który stał się niemal symbolem filmu dzięki swoim stylowym kopniakom z wyskoku. Wszystkie te elementy wprowadzają do całości ciepły, zabawny powiew lekkości. Okazjonalny humor nie umniejsza jednak powagi historii. Zamiast spłycać głębię, wzbogaca on opowieść, dzięki czemu widz doświadcza pełnej gamy emocji.
Niezależnie od tego, jak wycieńczeni czy komiczni mogą się wydawać detektywi, reżyser nie waha się podkreślić ich brutalności i podstępu. Doskonale widać to w scenach, gdy próbują wrobić młodego chłopaka z zaburzeniami, aby przyznał się do dokonania zbrodni. Policjanci stosują przemoc, wykorzystują przewagę intelektualną i spryt, by wyciągnąć z niego wyznanie o rzekomym popełnieniu morderstw. Takie zachowania są absolutnie karygodne. Jednak te okrutne działania są głęboko zakorzenione w problemach systemowych – to nie tylko kwestia indywidualnej moralności. Policjanci działają w rzeczywistości, która sama w sobie jest wypaczona – brak nowoczesnego sprzętu i presja wynikająca z nieudolnego ścigania zła niejako zmusza ich do podejmowania drastycznych kroków. Zagadka zbrodni odsłania prawdę o tym, jak łatwo jednostka może stać się narzędziem w rękach upadłego systemu. Film pokazuje nie tylko bezsilność wobec zła – zarówno w wymiarze jednostkowym, jak i systemowym. Obnaża on również tragiczne konsekwencje tej bezradności, które prowadzą najczęściej do moralnych kompromisów.
Zagadka zbrodni a Parasite
Jak wiadomo, twórca Zagadki zbrodni podbił serca widzów na całym świecie swoim późniejszym dziełem, Parasite. Choć filmy różnią się tematyką, mają kilka wspólnych elementów. W obu produkcjach Bong mistrzowsko żongluje emocjami i miesza różne gatunki, co pozwala mu budować napięcie, a zarazem zaskakiwać widza na każdym etapie opowieści. Filmy łączy również obecność świetnego, koreańskiego aktora, Kang-ho Songa. Jak już wspomniałem, tematyka dzieł jest jednak kompletnie różna. Parasitekoncentruje się na klasowości, pomysłowo krytykując kapitalizm i ukazując, jak wszyscy stajemy się tytułowymi pasożytami, żyjącymi kosztem innych. Zagadka zbrodni z kolei opowiada o zmaganiach z niewyobrażalnym złem, które nie tylko wypacza jednostki, ale i cały system. Mimo tych różnic filmy te mają podobny wydźwięk – krytykują świat, w którym żyjemy, obnażając systemowe niedoskonałości i bezsilność jednostki wobec potężnych struktur. Jak więc widzimy, Bong Joon-ho jest twórcą spójnym, który potrafi fenomenalnie balansować między emocjami, krytyką społeczną a głębokimi refleksjami. Oba filmy mają znakomite zakończenia, chociaż to w Zagadce zbrodni szczególnie zapada w pamięć. Wyraża ono ogromne emocje, idealnie domykając historię i pozostawiając widza z uczuciem pustki, które na długo nie daje o sobie zapomnieć.
Warto dodać, że film oparty jest na faktach. Seryjny morderca, którego ofiarą padło dziesięć kobiet, dokonał gwałtów i morderstw na terenie miasta Hwaseong w latach 1986-1991. Większość zbrodni miała miejsce nocą, w okolicach pól ryżowych. Sprawa ta była jedną z najbardziej szokujących w historii Korei Południowej, wywołała powszechny strach, a zarazem długotrwały wpływ na społeczne postrzeganie bezpieczeństwa oraz sprawiedliwości. Bong przeprowadził dokładny research, konsultując się z prawdziwymi dziennikarzami i funkcjonariuszami policji, którzy uczestniczyli w śledztwie. Dzięki temu dał radę wiernie oddać nie tylko ogólne fakty, ale także wiele detali, błędy, brutalność oraz społeczną presję, które kształtowały przebieg dochodzenia. Choć po ponad 30 latach udało się schwytać sprawcę zabójstw, nie przywróci to życia ofiarom, a samo rozwiązanie nie zmienia w niczym wymowy filmu – bo Zagadka zbrodni to kino pytań, nie odpowiedzi.