Nawet jeśli jest tak, jak dowodził autor artykułu "Besson zabił moje kino", że działalność reżyserska i producencka Francuza "funkcjonuje jako czysty produkt marketingu", i nawet jeśli oskarżenia twórcy filmu produkowanego przez Bessona, że zamienia ambitne projekty w sztampę, są słuszne, to i tak jest on reżyserem wyraźnie rozpoznawalnym estetycznie, tematycznie i światopoglądowo. Wyraziste, pełne sprzeczności postacie, które wymyśla i rozpisuje w scenariuszach, ekscentryczne nawyki i zaskakujące gadżety, w które je wyposaża, i przerysowany, pełen przemocy świat, w którym je osadza, tworzą bessonowskie uniwersum na wzór tarantinowskiego czy burtonowskiego. A oto kilka jego charakterystycznych elementów.

Mikroświaty

Wszystkie filmy Francuza są w mniejszym lub większym stopniu portretem pewnych mikrospołeczności, subkultur lub po prostu grup ludzi w wyraźny sposób powiązanych, np. profesją. W debiutanckiej "Ostatniej walce" jest to tylko grupka ocalałych po nuklearnej katastrofie, uwięziona na niewielkiej przestrzeni i skazana na swoje towarzystwo, ale od kolejnego filmu w centrum jego zainteresowań są już bardziej skonsolidowane i trwałe wspólnoty: żyjący w podziemiach paryskiego metra drobni przestępcy w "Subway", chuligani i tajni agenci w Nikicie, nurkowie głębinowi w Wielkim błękicie oraz różne sfery kryminalne (skorumpowani policjanci i płatni zabójcy w Leonie zawodowcu, środowisko mafijne w "Porachunkach", siły zła w Piątym elemencie). Bessona interesują przede wszystkim zbiorowości przestępcze, funkcjonujące na marginesie społeczeństwa, dlatego przedstawiciele zdrowej części ludzkości przewijają się najczęściej jedynie w tle, jako tłum na ulicach czy sprzedawcy w sklepach.

Samotnicy

Uniwersum Bessona zaludniają oryginałowie zwracający uwagę już samym wyglądem i takie też postacie wybiera na głównych bohaterów swoich opowieści. Wszyscy posiadają wyrazisty styl bycia (nerwowość Nikity), oryginalny wygląd (wąsy Doktora z "Ostatniej walki"), charakterystyczny sposób mówienia (ucząca się ludzkiej mowy Leeloo) czy też dziwaczne przedmioty osobiste (okulary i czapeczka Leona). Wszyscy są wyalienowani w równym stopniu ze względu na swoją profesję lub pochodzenie (Leon, Nikita, Leeloo, rodzina w "Porachunkach"), co nieumiejętność zbliżenia się do innych. To wpędza ich w bolesne poczucie odrzucenia i samotności, skutkując niemal autystycznym sposobem zachowania w relacjach z innymi ludźmi. Wszyscy bohaterowie Bessona są wewnętrznie okaleczeni i przyjmują postawę obronną wobec rzeczywistości; wszyscy cierpią w swoich prywatnych więzieniach. Bohater Wielkiego błękitu nie potrafi werbalizować swoich przeżyć, czym rani swoją ukochaną i to wpędza go w przygnębienie. Leon żyjący w całkowitej wewnętrznej izolacji od świata w relacji z Matyldą zachowuje się jak dziecko, bo na takim etapie jest jego mentalność. Rodzina z "Porachunków" reaguje agresją w każdej sytuacji, w której coś jej nie odpowiada, a bohaterowie "Ostatniej walki" milczą przez cały film.

Dobro i zło

W protagonistach filmów francuskiego twórcy te dwie sprzeczności współistnieją cały czas i być może temu właśnie bohaterowie zawdzięczają sympatię widzów. Wszyscy robią rzeczy złe (Nikita okłamująca partnera), bardzo złe (Fred z "Subway" wysadzający sejfy) lub potworne (liczne pobicia, zmasakrowania lub morderstwa), ale są wciąż sympatycznymi, godnymi współczucia ludźmi, którym łatwo kibicować i z którymi – o dziwo – dość łatwo się utożsamić. Dzieje się tak dlatego, że jest w nich (najbardziej może w Leonie) mnóstwo wzruszającej delikatności, rozbrajającej nieporadności i dziecięcej niewinności, bo bohaterowie Bessona to po prostu duże dzieci, którymi ktoś powinien się zaopiekować. Robią to, co robią, bo zmusza ich do tego okrutny świat (lub nawet wszechświat, jak w Piątym elemencie), zaludniony przez złych ludzi, którzy urządzili go według złych zasad. Poza tym mają swój kodeks postępowania – zabijają na zlecenie, ale tylko mężczyzn (Leon), kradną, ale są szczerzy w miłości (Fred), wysadzają supermarkety w powietrze, ale dbają o ognisko domowe (matka z "Porachunków"). W bessonowskich protagonistach jest dobro i jest bardzo ludzka ambiwalencja moralna, dlatego nawet kiedy krew ofiar bryzga im na twarze, nie lubimy ich mniej. A może nawet bardziej.

Estetyka komiksu

Nie da się traktować bohaterów Bessona i ich historii w pełni poważnie – i nie taki raczej jest zamysł reżysera, skoro z takim upodobaniem ukazuje ich w stylistyce komiksu, posługując się dynamiką wideoklipu oraz pozwalając sobie na liczne przerysowania. Przerysowane są relacje między bohaterami, w których dominuje albo skrajna agresja, albo lukrowana czułostkowość. Przerysowani są sami bohaterowie, którzy przypominają bardziej postacie z komiksów właśnie niż prawdziwych ludzi i wypowiadają kwestie niepasujące do ich wieku, wykształcenia czy nawet danej sytuacji (najlepszy przykład to Matylda z Leona zawodowca). Przerysowany jest wreszcie świat, w którym żyją – pełen intensywnych kolorów, gwałtownych emocji, nieprzewidywalnych zachowań i spektakularnej przemocy, która ma w nim dziwny status. Jak w filmach Tarantino staje się spektaklem, jest estetyzowana i nie traktowana serio. Zachwyca choreografia ruchów Leona, kiedy w ostatnich scenach zabija tuziny policjantów, i rytm wystrzałów z pistoletu Nikity, kiedy wypełnia zadanie w restauracji. Bardzo malownicze są rozbryzgi krwi i flaków w Piątym elemencie, a komiczna – scena w "Porachunkach" ze zdejmowaniem odcisku odciętego palca. Świat jest przejaskrawiony, postacie mają niesamowite zdolności, przemoc bywa piękna, a wszystko jest wzięte w wielki nawias ironii, żartu i dystansu – jak w komiksie. Bo to tylko opowiadanie, to nie dzieje się naprawdę.


[image-browser playlist="583238" suggest=""]    Wielki błękit od 8 sierpnia znajdziecie w kinach studyjnych.

To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj