Martwe zło to jeden z najbardziej wpływowych horrorów w popkulturze, a Ash to pierwszy... final boy
Martwe Zło to franczyza, która do dziś wpływa na popkulturę. One-linery Bruce'a Campbella, obrzydliwe i kiczowate efekty specjalne oraz absurdalna, ale angażująca akcja. Sam Raimi swoją trylogią do dziś inspiruje filmy, gry i książki.
Gdy po raz pierwszy dane mi było doświadczyć terroru, jaki dokonał się w małej kabinie w środku lasu, czekało na mnie zabawne zaskoczenie. Zauważyłem, że przynajmniej część treści znałem z innych dostępnych mediów. Na przykład cytaty rzucane przez Bruce'a Campbella słyszałem w grach wideo. A ponieważ tytuł zajmuje honorowe miejsce w moim sercu, postanowiłem się z Wami podzielić jego wpływem na popkulturę i nie tylko.
Nie było bardziej ikonicznego bohatera niż grany przez Bruce'a Campbella nieogarnięty gość z poszarpaną koszulą i piłą łańcuchową zamiast ręki. Chociaż jego występ w pierwszej części Martwego zła jeszcze nie nadał mu szyderczego charakteru i szaleńczego błysku w oku, Ash rozpoczął swoje istnienie. W okresie powstawania filmu główne role w horrorach często opierały się na motywie final girl. "Finałowe dziewczyny" były postaciami grzecznymi, spokojnymi i najbardziej rozsądnymi w grupie bohaterów pozostawionych na śmierć. Tak było z Laurie z Halloween, Alice z Piątku 13-go, nawet zadziorna Ripley z pierwszego Obcego wpisywała się w ten schemat. W październiku 1981 roku przybył Sam Raimi, wprowadzając postać Asha Williamsa. Główny bohater w pierwszym Martwym złu miał co nieco wspólnego z klasyczną "final girl". Pomijając oczywistą różnicę, jaką jest płeć, nasz protagonista był spokojny, sympatyczny i starający się rozsądnie podchodzić do napotykanych koszmarów.
To wszystko zmieniło się jednak z premierą Martwego zła 2: Śmierć przed świtem oraz Armii Ciemności. Od czasów drugiego filmu, Ash zaczął być ukazywany konsekwentnie jako niekompetentny i głupi. Bardzo często to jego własne działania wpędzały go w kłopoty, z których potem musiał wyrywać się piłą i strzelbą. Nawiązując do jego kultowych atrybutów, warto zaznaczyć, że w drugim filmie Raimi znacznie zwiększył skłonności do przemocy bohatera. Ash, który z płaczem bronił się przed opętanymi przyjaciółmi w pierwszym filmie, tutaj odcinał sobie rękę w akompaniamencie szalonego śmiechu, po czym rzucał ironicznymi tekstami. Jednakże w całej tej dziecinnej i głupiej postawie znajdowało się coś epickiego i niesamowitego. To, jak protagonista pokonuje kolejne zastępy piekielnych maszkar, zostawało w głowie, a zwłaszcza infantylne teksty wypowiadane głosem Campbella.
Nie należy zapominać też o ikonicznym wizerunku bohatera, który był na tyle rozpoznawalny, że zdołał przetrwać niewzruszenie przez 32 lata. Niebieska koszula i czerwona piła łańcuchowa w połączeniu z wiecznie pełnym energii Bruce'em Campbellem dały nam postać, która dobrze prezentowała się w każdej formie. Niezależnie od tego, czy koszula była bardziej, czy mniej podarta, albo tego, jak stary był aktor – zawsze dało się rozpoznać Asha na ekranie! Wizerunek stał się na tyle znany, że bohater trafił także na karty komiksów, gdzie mógł walczyć z innymi ikonami horroru jak Freddy Krueger lub Jason Vorhees. Dano mu nawet zmierzyć się z zzombifikowanymi superbohaterami Marvel w serii komiksowej Marvel Zombies.
Ale nie samym bohaterem i jego głupimi odzywkami "żyło" Martwe zło. Ikoniczna chatka pośrodku lasu napełniała niepokojem już w momencie przybycia na miejsce wraz z bohaterami. Drewniane ściany, skrzypiące drzwi i – co najważniejsze – mała klapa do najbardziej zniechęcającej piwnicy w popkulturze. Chociaż mogliśmy podobny setting oglądać w wydanych już Piątkach 13, nigdy nie było tam tak doskonałej atmosfery, tworzonej przez sztuczną mgłę i niesamowitą grę światłem.
Podobnie sprawa ma się z potworami i demonami, z którymi Ash musiał mierzyć się piłą i strzelbą. Potwory powołane do życia ręką specjalisty od efektów specjalnych, Toma Sullivana, w satysfakcjonujący sposób rozpaćkiwały się na ekranie, podnosząc poziom krwi i wnętrzności wylewanych w trakcie filmu. Białe oczy i pomarszczona pomarańczowa skóra deaditów zapisała się jako ikoniczna tak bardzo, że w serialu Ash kontra martwe zło niemalże wszystkie kreatury mają ten design.
Nie należy też zapominać o dość nietypowym sposobie, w jaki kamera pokazała nam perspektywę tytułowego "zła". Pierwszoosobowa perspektywa morderczego demona była czymś niespotykanym. Mogliśmy później doświadczyć jej w innych dziełach Sama Raimiego, np. Spider-Manie 2. Oprócz tego można wspomnieć o klasycznej inspiracji twórczością Lovecrafta, czyli demoniczną książką Necronomicon Ex Mortis, będącą macguffinem praktycznie wszystkich filmów i seriali z tego uniwersum.
Chociaż franczyza wciąż istnieje, a Martwe zło: Przebudzenie pokazuje, że radzi sobie całkiem dobrze, to jednak pierwsze trzy filmy miały i wciąż mają największy wpływ na popkulturę. Liczba nawiązań, a niekiedy wręcz przekopiowanych rozwiązań z dzieł Sama Raimiego jest olbrzymia, a jego wpływ widać w mnóstwie dzieł kultury, niekiedy równie ważnych co koszmarne przygody Asha Williamsa.
Świetnym przykładem są staroszkolne strzelanki pierwszoosobowe, takie jak DOOM, Duke Nukem 3D czy Blood. W pierwszej z nich za pomocą dubeltówki i piły mechanicznej (oraz wielu innych narzędzi mordu) pokonujemy armie demonów, pogrążając się w przemocy niczym Ash. Głos Duke'a Nukema zdołał obrosnąć legendą, więc warto wspomnieć, że większość tekstów rzucanych przez blondyna w okularach to cytaty z lubianych przez deweloperów produkcji filmowych. W związku z tym egocentryczny mięśniak bardzo często cytuje kiczowate one-linery wypowiadane w filmach przez Bruce'a Campbella. Jeżeli chodzi o Blooda, cóż, gra ta jest wręcz listem miłosnym adresowanym do masy horrorów, a trylogię Martwego zła stawia się tam na piedestale. Wszędzie widać nawiązania, np. w formie wyglądu przeciwników, umarlakach żywcem wyjętych z Armii Ciemności, oderwanej ręce ze Śmierci przed świtem.
Wpływ Martwego zła widać także na rynku filmowym. Peter Jackson pełnymi garściami czerpał z rozwiązań Raimiego, np. w swojej nadzwyczaj przerysowanej Martwicy mózgu. Koncept nastolatków, którzy uwalniają prastare zło w trakcie swoich wakacji, został perfekcyjnie sparodiowany przez Dom w głębi lasu. Ale to Sam Raimi wprowadził innowacyjne techniki ze swojego horroru do popkultury przez produkcje superbohaterskie. Kojarzona z pradawnym demonem kamera pierwszoosobowa została wykorzystana w scenie budzenia się macek Doktora Octopusa. Doktor Strange w multiwersum obłędu wręcz nienaturalnie przypomina film dziejący się w uniwersum Martwego zła. Mamy demoniczną książkę, która opętuje ludzi, jest namiastka horroru z masą akcji, a nawet znajdzie się nieumarła wersja protagonisty – niczym Zły Ash z Armii Ciemności.
Niezależnie od tego, w jakim stanie byłaby marka, pewne jej elementy stały się ikoniczne do tego stopnia, że nie da się wyciąć ich z naszej kultury.