Iron Man, Kapitan Ameryka? Nie, rekin Jeff! Oto postacie, którymi Marvel Rivals podbiło serca graczy
Najnowsza produkcja Marvela pozwala nam nie tylko wcielić się w znanych herosów, ale także poznać wiele nowych postaci, które z pewnością wyróżniają ten produkt na tle innych…
Marvel Rivals już teraz bije rekordy popularności, mimo iż na rynku jest zaledwie od 6 grudnia. Gracze nie tylko chwalą przyjemną rozgrywkę i śliczną warstwę wizualną, ale również doceniają to, jak wiele postaci twórcy zdecydowali się dodać.
Co ciekawe, to nie Tony Stark ani nawet nie Spider-Man okazali się największymi faworytami fanów, ale postać, o której istnieniu przeciętni gracze (a nawet fani MCU!) nie mieli pojęcia. Mowa o uroczym rekinie Jeffie. A także o kilku innych ciekawych bohaterkach, w które możemy się wcielić.
Jak jest więc historia słynnego Rekina Lądowego?
Jeff the Land Shark pojawił się w komiksach stosunkowo niedawno, bo na początku 2019 roku. To właśnie w 7. zeszycie serii West Coast Avengers, za którą odpowiadała scenarzystka Kelly Thompson, widzimy jego postać po raz pierwszy. By jednak lepiej zrozumieć, skąd się tam wziął, musimy cofnąć się do samego początku serii.
W pierwszym zeszycie widzimy, jak Kate Bishop i jej sojusznicy odpierają atak zmutowanych "rekinów lądowych" w Santa Monica, za który odpowiada BRODOK (to bardzo nietypowa i zabawna wersja MODOKA). Wśród rekinów widzimy jednego mniejszego osobnika, który ewidentnie nie jest zadowolony z tego faktu. Nie wiadomo, czy jest to Jeff, ale wiadomo, że autorka zdecydowała się zainspirować nim, by w 7. zeszycie oficjalnie wprowadzić uroczego rekinka, którego znajduje i adoptuje Gwenpool. Od tego momentu Jeff staje się zwierzakiem Avengersów.
Gwenpool?
Jeśli jej nie znacie, to już wyjaśniam – to "specyficzne połączenie" Spider-Gwen i Deadpoola. Dlaczego tylko w pewnym sensie? Ponieważ tak naprawdę nie jest to Gwen (łączyło ich tylko imię) i pochodzi z całkiem innego świata. "Naszego prawdziwego świata", w którym superbohaterowie Marvela to fikcyjne postacie wykreowane przez bujne wyobraźnie twórców. Z pewnych powodów Gwen i jej brat przenoszą się do uniwersum Marvela i stają się ważni.
Jej twórcą tak naprawdę jest rysownik Chris Bachalo, który w ramach akcji promocyjnej Spider-Gwen narysował okładkę alternatywną do jednego z komiksów (drugiego zeszytu serii Deadpool's Secret Secret Wars). Widoczna na nim była żeńska wersja Deadpoola z biało-różowym strojem. Szybko stała się popularna i cieszyła się dużym uznaniem na konwentach cosplayowych, dlatego Marvel zdecydował się stworzyć prawdziwą postać, która zadebiutowała pod koniec 2015 roku.
Wróćmy jednak do Jeffa...
Po tym, gdy przygody West Coast Avengers dobiegły końca, Jeff stawał się coraz bardziej rozpoznawalny, a więc Marvel coraz częściej decydował się dodawać uroczego rekinka do kolejnych komiksów. Jednym z nich był specjalny zeszyt wydany na osiemdziesięciolecie Marvela, w którym możemy znaleźć przygodę Jeffa i Elsy Bloodstone.
Innym (który ukazał się również na naszym rynku!) jest seria Król Deadpool napisana przez znaną nam już Kelly Thompson, a więc autorkę Jeffa. Tu może daruję sobie streszczanie komiksu, by uchronić Was przed spoilerami, ponieważ jest to całkiem fajny komiks, po który warto sięgnąć, ale i jedyny dostępny na polskim rynku z Jeffem.
Jeśli jednak mało Wam przygód rekinka, a opłacacie usługę Marvel Unlimited, to może zainteresować Was jego własna seria – It’s Jeff Infinity Comics. Jest to część projektu Infinity Comics, czyli dostępnych ekskluzywnie komiksów, które zostały stworzone specjalnie z myślą o czytaniu ich na telefonach.
It’s Jeff różni się od "dużych" i "poważniejszych" komiksów. Są to dosyć krótkie i bardzo dziecinne historie, które raczej oglądamy, a nie czytamy, bo dialogów tu praktycznie nie ma. Ich siła leży w słodkich i chwytających za serce przygodach rekinka. Przykładowo: jeden z zeszytów przedstawia nam Jeffa, który pływa w morskich otchłaniach i spotyka syrenki, a potem "walczy" z MODOKIEM. Starcie przerywa krzycząca Kate Bishop, ponieważ Jeff rozlewa wodę po całej łazience. Jak się okazuje, cała morska przygoda to jedynie wytwór wyobraźni.
To niestety jak na razie jedyne "występy" Jeffa w komiksach, ale patrząc na popularność, jaką postać cieszy się w internecie, jestem pewien, że już niedługo znów go zobaczymy...
Marvel - które postacie uniwersum są najpotężniejsze?
Jaka jest historia Squirrel Girl?
Niewątpliwie drugą charakterystyczną postacią, którą polubili fani Marvel Rivals, jest Squirrel Girl. Podobnie jak Jeff była raczej znana tylko zapalonym fanom komiksów, ponieważ w innych mediach praktycznie nie istniała (poza występami gościnnymi w serialach animowanych).
Jest to o tyle zaskakujące, że Doreen Green powstała ponad 30 lat temu (zadebiutowała w 1991 roku), a więc istnieje o wiele dłużej niż Zimowy Żołnierz (2005), Laura Kinney (2003) czy Kate Bishop (również 2005).
Moglibyście pomyśleć, że ta postać jest nieciekawa. A co jeśli powiem Wam, że pokonała Dooma po nasłaniu na niego stada wiewiórek i uratowała tym samym Iron Mana? Poza tym przekonała Galactusa, by ten zamiast Ziemi zjadł inną planetę wypełnioną orzechami. Mało tego, oboje się zaprzyjaźnili i żartowali z Thanosa, którego też pokonała. Najprawdopodobniej miała bliższą relację z Wolverinem… A także była nianią córki Jessici Jones i Luke’a Cage’a. Jeśli ktoś uzna ją za nieciekawą, to naprawdę chcę się dowiedzieć, jakie uważa za te ciekawsze.
Kiedyś słyszałem słowa, że Squirrel Girl jest jak Deadpool skierowany do młodszych. I to bardzo dobrze wpisuje się w jej charakterystyczny styl. W tych komiksach (a szczególnie w najnowszych) jest dużo humoru, który bardziej spodoba się młodszym odbiorcom niż fanom poważnych i mrocznych przygód, chociażby Punishera czy Daredevila. Zamiast epickich walk znajdziemy tu więcej rozmów i zabawnych (ale też czasami trochę przekombinowanych) zabiegów fabularnych. Nie wspominając już o tym, że Squirrel Girl zawsze ostatecznie wygrywa; stąd też jej przydomek – Niezwyciężona Squirrel Girl.
Jednakże dla polskich fanów Doreen mam złą wiadomość. Jedyne dwa tomy o bohaterce, które ukazały się na polskim rynku, nie są dostępne w oficjalnej sprzedaży, ponieważ były częściami kolekcji wydanej przez wydawnictwo Hachette. Jedyną opcją jest zakup z drugiej ręki. Liczę na to, że kiedyś doczekamy się nowych komiksów o Squirrel Girl.
A co z Luną Snow i Galactą?
Te postacie są bardziej specyficzne, ponieważ ta pierwsza pochodzi z gry, a ta druga z raczej kiepsko przyjętego komiksu, który nawet nie dzieje się w głównym uniwersum. Ale po kolei…
Luna Snow zadebiutowała w 2019 roku, w pierwszym zeszycie serii War of the Realms: New Agents of Atlas. To właśnie tam poznajemy ją jako członkinię Agentów Atlasu, których celem jest bronienie Ziemi przed inwazją Królowej Muspellheimu – Sindr i jej armii ognistych demonów podczas wydarzeń z eventu Wojna Światów (event ten na polski rynek wydał Egmont, ale niestety nie dostaliśmy Agentów Atlasu po polsku). To tam poznajemy ją jako bohaterkę, która potrafi zamrażać wodę i formować sople lodu, których może używać jako pociski.
Jej geneza jest jednak trochę inna, ponieważ Luna (a właściwie Seol Hee) to postać, która początkowo istniała tylko w grze mobilnej Marvel Future Fight, a z czasem Marvel przeniósł ją do komiksów. To właśnie w grze została przedstawiona jako piosenkarka i członkinia zespołu k-popowego, który miał występ na Stark Arena. I to właśnie wtedy zaatakowała złowroga organizacja AIM, która zamknęła dziewczynę w reaktorze zimnej fuzji. Ten, jak się okazało, uległ awarii i zmutował Seol, dzięki czemu zdobyła moc panowania nad zamrożonymi elementami. Gdy postanowiła stawić opór AIM, to stała się bohaterką znaną jako Luna Snow.
Galacta natomiast pochodzi ze starego i – jak można byłoby się spodziewać – już zapomnianego one shotu Galacta: Daughter of Galactus (który również nie wyszedł na naszym rynku). W tym specyficznym i niezbyt dobrym komiksie Gali na pierwszy rzut oka wydaje się zwyczajną dziewczyną, ale szybko dowiadujemy się, że jest córką samego kosmicznego boga.
Jak się okazuje, to właśnie ta sama Galacta jest narratorką Marvel Rivals. Na ten moment niewiele wiemy na temat ewentualnej fabuły produkcji. Nie ma też wyraźnych połączeń pomiędzy komiksem a grą (poza wyglądem i imieniem postaci), ale być może z czasem twórcy zaskoczą nas kolejnymi nawiązaniami do powieści graficznych. Bo właśnie to jest moim zdaniem największy plus tej gry…
Marvel Rivals to marzenie dla fanów szerzej nieznanych postaci?
To, co najbardziej urzekło mnie w najnowszej produkcji Marvela, to fakt, że twórcy Marvel Rivals zdecydowali się sięgnąć do obszernej historii komiksów wydawnictwa, by zaprezentować nowe postacie, które większość osób zobaczy po raz pierwszy. Ma to wiele zalet…
Chociażby z biznesowego punktu widzenia jest to świetny pomysł na to, by zapowiadać i badać potencjał różnych postaci, które potem Marvel może wprowadzić do MCU. Bo raczej każdy wątpiłby w to, że firma nie chciałaby wykorzystać popularności takiego Jeffa. Przykład Grogu ze Star Wars (lepiej znanego jako “Baby Yoda”) świetnie zobrazował, jak łatwo wykorzystać motyw "słodziaka", który staje się viralem. Nie dziwi zatem fakt, że już podczas tegorocznego San Diego Comic Conu, można było kupić pluszowego Jeffa, który dostępny był tylko tam.
Fani również mogą na tym zyskać. Jest wiele postaci, które cieszą się popularnością, a nie dostają żadnych nowych projektów czy komiksów. Wierzę w to, że fani będą mogli skłonić Marvela (a może i lokalne wydawnictwa?) do tego, by przemyślał swoje niektóre decyzje.
No i ostatecznie największą zaletą jest to, że wiele osób może poznać całkiem nowe oblicze Marvela, którego dotychczas nie byli w ogóle świadomi. Spider-Man, Kapitan Ameryka czy Czarna Pantera są fajni i ciekawi, ale po pewnym czasie możemy czuć się nimi zmęczeni. O naszą uwagę mogą zawalczyć za to nieznajomi, tacy jak Black Knight, Nightcrawler, Legion, Nico Minoru czy Black Bolt. Świetną odskocznią mogą być ci, którzy (podobnie jak Luna) zasilą galerię bohaterów i złoczyńców Marvela.
Marvel Rivals? Tak długo na ciebie czekałem…
W takim razie pozostaje jedynie czekać i obserwować kolejne ruchy Marvel Rivals oraz oczywiście cieszyć się tym, że w końcu dostaliśmy grę, na którą tak długo czekaliśmy. Jak na razie przeżywa ona swój "okres miodowy", a według SteamDB w ciągu doby odpala ją aż 400 tysięcy graczy. Z czasem jednak euforia ustąpi, a twórcy będą musieli zawalczyć o uwagę graczy, ponieważ to tak naprawdę usługa, która bez nich sobie nie poradzi. Gdybym miał oceniać na podstawie tego, co widziałem dotychczas, jestem pewien, że twórcy będą dalej z zaangażowaniem tworzyć nowe eventy, dodawać kolejne postacie (oby jak najwięcej tych mało znanych!) oraz doskonalić produkt. Z drugiej strony? Pierwszy rok będzie kluczowy, a branża jest na tyle nieprzewidywalna, że jeszcze wiele może się wydarzyć.
Zastanawia mnie tylko, czy konkurencja jak DC zamierza odpuścić, czy też chce wykorzystać popyt na tego typu gry…