Mirosław Baka; Jak tęsknie za filmem, to staram się do niego wracać [WYWIAD]
Podczas BellaTofifest 2025 miałem okazję spotkać się i porozmawiać z Mirosławem Baką. O aktorstwie, pasji, teatrze i szukaniu równowagi pomiędzy kinem a występami na scenie. Aktor odbierał podczas tego wydarzenia nagrodę za niepokorność twórczą.
ADAM SIENNICA: Mam świadomość, że gra na planie filmowym nie daje tego samego, co praca w teatrze, w którym jest kontakt z widzem. Magia sceny działa inaczej niż ta kinowa. Zastanawiam się, co daje panu większą energię, motywację i podgrzewa tę pasję do zawodu aktora?
MIROSŁAW BAKA: Nie potrafiłbym uprawiać tego zawodu bez tych dziedzin. A szczególnie bez tej podstawowej, jaką jest dla mnie teatr. Dlatego, że teatr daje ten rodzaj energii, którego nie ma w kinie. To jest ten moment przepływu energii między mną a widzem, tu i teraz. Jest to coś, za czym na pewno bym tęsknił, czego by mi bardzo brakowało. Dlatego myślę, że to jest jakieś dopełnienie dla aktora. Szanuję i podziwiam tych, którzy obywają się bez sceny, chociaż aktorzy coraz częściej jednak próbują na nią wrócić. Nawet ci stricte filmowi.
Z tego też wynika pana podejście do aktorstwa?
Do aktorstwa podchodzę w taki sposób, że chciałbym – i powinienem – spróbować wszystkiego, co się mieści w tym przedziale. Może poza Tańcem z gwiazdami. Chociaż do jednego z filmów przygotowywałem się z instruktorami tańca i nawet usłyszałem pytanie, które było właściwie komplementem: "Dlaczego nie bierzesz udziału w Tańcu z gwiazdami?". Bo odmówiłem kilkukrotnie i już na pewno tam się nie pojawię. Bardzo kocham piosenkę aktorską, teatr i wszystko, co tam się jeszcze mieści. Chociaż raz zdarzyło mi się powiedzieć estradowy monolog, to nie próbowałem estrady jakoś tak bardziej.
Jak dłużej gram w teatrze – spędzam dwa miesiące na próbach, a potem eksploatuję spektakl – to zaczynam tęsknić za klimatem filmu, ekipą na planie i wszystkim, co się tam wydarza. Działa to też odwrotnie: jak gram dużo w filmie, tęsknię za atmosferą sceny i za tym momentem rozpoczęcia spektaklu, tego tworzenia innego świata przed widzami. Za tą metafizyką, energią, która towarzyszy powstawaniu roli tu i teraz. Ta pauza, cisza, skupienie ludzi, zaciekawione oczy patrzące gdzieś tam z półmroku – to jest coś, czego doświadcza się tylko w teatrze. To coś, bez czego chyba nie mógłbym uprawiać tego zawodu.
To brzmi jak najlepsza zachęta dla osób, które nie chodzą na spektakle lub robią to rzadko – by poszli i doświadczyli tej energii, tych emocji, by poczuli tę magię, którą trudno zdefiniować.
Sam nawet nie staram się tego zdefiniować, ale wydaje mi się, że dobrze to opisuje samo zjawisko teatru, który istnieje od tysięcy lat i będzie zawsze z nami, bez względu na modę na multimedia, czyli wchodzenie z filmem do teatru. Poznaję ludzi, którzy przychodzą na spektakl po raz pierwszy – i to jest fantastyczne, jak zostają po przedstawieniu, by porozmawiać. Okazuje się, że im się podobało i zaczną chodzić.
Takie słowa muszą być budujące. Można poczuć dumę.
Tak, ta duma ma związek z tym, o czym mówiłem wcześniej: z tym momentem tu i teraz. Gdy gramy kolejny dubel przed kamerą, naszym widzem jest jedynie reżyser, który podchodzi i mówi, jak było. Natomiast w teatrze tę recenzję dostaje się od razu. Jak ktoś źle gra, widz się kręci, drapie, sprawdza coś w telefonie i nie jest zaangażowany. Jeśli zauważam, że poniosłem ludzi i idą za mną w tej opowieści, dostaję odpowiedź w danym momencie. Dla aktora jest to pewnego rodzaju sprawdzian.

Tak pan opowiada o teatrze, że mam ochotę jak najszybciej do niego pójść. Przypuszczam, że ważna w tym wszystkim jest równowaga: trochę pograć w filmie, trochę na scenie. Na pewno jednak przychodzą chwile zmęczenia.
Jak tęsknie za filmem, to staram się do niego wracać – i na odwrót. Na tym właśnie polega moje aktorskie życie, że dzielę czas pomiędzy teatrem a filmem. To nigdy się nie zmieni. Oczywiście, tak jak każdy normalny człowiek, odpoczywam. Kocham fotografowanie i książki. Czasem podczas przygotowań do roli – szczególnie w teatrze – trzeba coś przeczytać. Jest trochę różnych materiałów do lektury.
Uwielbiam się zrelaksować i nie czytać z obowiązku, jak uczeń w szkole, który nie lubi lektur. Lubię porobić coś, co w ogóle nie jest związane z moim zawodem: po prostu odpocząć od pracy.
Kiedy dowiedział się pan, że dostanie nagrodę za niepokorność twórczą na festiwalu BellaTofifest, był pan zaskoczony?
Byłem w pewien sposób zaskoczony. Sama jej nazwa, "nagroda za niepokorność", sprawiła, że od razu przypomniałem sobie swoich starych mistrzów ze szkoły teatralnej, którzy bardzo często powtarzali i wpajali nam, że aktorstwo wymaga pokory. To jest jak najbardziej prawda. Pokora pozwala nam współpracować z reżyserem, który ma swoją koncepcję, a my musimy liczyć się z jego zdaniem. Chyba że grałbym w monodramie, którego właściwie nigdy nie robiłem. To jest jedyny moment w aktorstwie, kiedy to aktor sam siebie reżyseruje i może być totalnie niepokorny, bo robi tylko to, co sam chce. To są jednak wyjątki.
Natomiast całe spektrum aktorstwa to praca zespołowa, więc należy liczyć się z reżyserem i być pokornym. Jeśli ktoś nas skrytykuje i jest to uzasadnione, to pokora jest bardzo ważna. Pozwala naprawiać błędy, rozwijać się, wyciągać wnioski. Na czym ma polegać ta niepokorność? Jako aktorzy jesteśmy też twórcami. Jeśli ktoś nas obsadza, to musi brać pod uwagę to, że my niepokornie pójdziemy trochę swoją drogą, bo przemycimy coś od siebie.
Jest jakiś projekt filmowy w pana planach, którym jest pan podekscytowany?
Skończyłem zdjęcia do filmu z Janem P. Matuszyńskim. Za każdym razem, gdy coś jest zrobione i czeka na odbiór widza, czyli ten najważniejszy moment, to towarzyszy mi ekscytacja: czy widzowi będzie się to podobać, czy nie? Oczywiście jest scenariusz, który chciałbym, żeby doszedł do skutku: z fajną obsadą i dobrym pomysłem. Każdy, kto interesuje się kinem, wie, jak jest – czasem coś wyjdzie, a czasami nie. Wiele planów nie wypaliło. Dlatego nie mówię o takich rzeczach, żeby nie zapeszyć. Dopóki nie wejdę na plan, nie opowiadam o projektach, bo nigdy nie wiadomo: zyskuję pewność, gdy już stoję przed kamerą.


