Netflix i polska ekspansja, czyli platforma inwestuje w produkcje znad Wisły
Netflix zaprezentował kolejne polskie produkcje oryginalne, które trafią do serwisu do końca 2022 roku. Postanowiłem przyjrzeć się im i samej kwestii mocnego angażowania się koncernu w polski rynek.
Netflix na konferencji dla mediów ogłosił nowe polskie produkcje, które trafią do jego biblioteki w latach 2021-2022. Sama kwestia zaangażowania się spółki w polski rynek nie może dziwić, ponieważ koncern buduje swoje oryginalne treści w wielu europejskich krajach, takich jak Niemcy, Hiszpania czy Francja. Pierwsza produkcja platformy, czyli 1983, niekoniecznie okazała się ogromnym sukcesem, ale już serial W głębi lasu został przyjęty bardzo dobrze. W sprawie ekspansji Netflixa w Polsce pojawiają się również inne, bardzo ważne kwestie. Mianowicie amerykańska spółka może zainwestować w pomysły wielu nieznanych jeszcze szerokiej publiczności scenarzystów, którzy niekoniecznie mieliby wielką szansę, aby przebić się na naszym rynku filmów kinowych i seriali telewizyjnych. Przede wszystkim jednak platforma streamingowa wydaje się zapewniać większą wolność twórczą, nie skutą kajdanami żadnej kategorii wiekowej, budżetu czy spoglądającego cały czas na wszystko producenta. Dlatego pojawia się ogromna sfera do realizacji naprawdę interesujących historii, aby polski rynek w końcu wszedł w kategorię krajów, które robią również dobre jakościowo produkcje rozrywkowe.
Netflix lubi wprowadzać w życie przede wszystkim ciekawe pomysły, które mogą przyciągnąć tłumy użytkowników przed ekran. Dlatego jest to ogromna szansa dla produkcji gatunkowych, których nie robi się za wiele w Polsce. Wystarczy spojrzeć na listę wspomnianych projektów, gdzie znajdziemy film gangsterski, thriller kryminalny, młodzieżowy serial inicjacyjny czy produkcję sci fi. To może być taki kop dla innych twórców, którzy z większą odwagą będą mogli przelewać swoje pomysły na papier. Być może trend ten zadziała również na większą skalę, czyli polscy producenci filmów kinowych i seriali telewizyjnych będą przychylniejszym okiem inwestować w ciekawe fabuły, ponieważ tak naprawdę obecnie na polskim rynku tych interesujących, gatunkowych historii jest zdecydowanie mniej niż robionych od sztancy komedii romantycznych, wielu bardzo podobnych do siebie produkcji kryminalnych czy po prostu słabych projektów, które starają się wchodzić w kino gatunkowe, ale im to nie wychodzi.
Czas przyjrzeć się samym produkcjom zaprezentowanym przez Netflixa. Postanowiłem podzielić sobie je na trzy kategorie. To produkcje, które wpisują się w jakiś trend światowy i korzystają z jego dobrodziejstw, takie, które zebrały sobie jakąś grupę fanów, ponieważ nie jest to pierwsze podejście do danej historii, i te, które mają naprawdę ciekawy, oryginalny pomysł z potencjałem. W tej pierwszej kategorii umieściłem cztery projekty. Są to Sexify, Zachowaj spokój, Hiacynt i Bartkowiak. Sexify wpisuje się w panujący w ostatnich latach w świecie trend na seriale młodzieżowe, które nie boją się mówić o problemach trapiących nastolatków i ich życiu seksualnym. Mamy zatem na rynku takie projekty jak Euforia, My, dzieci z dworca Zoo, czy 13 powodów i przede wszystkim Sex Education Netflixa. Jednak Sexify reprezentuje ciekawy, oryginalny koncept, w których ta historia inicjacyjna miesza się z tematyką nowych technologii. Produkcja opowiada bowiem o studentce informatyki, która zamierza wygrać prestiżowy konkurs za pomocą apki, która pozwoli zaspokoić ciekawość i seksualne potrzeby jej rówieśników. Pomysł brzmi naprawdę dobrze. Jeśli za tym pójdzie wykonanie, to możemy doczekać się serialu z kolejnymi sezonami.
Zachowaj spokój to natomiast kolejny serial Netflixa na podstawie twórczości Harlana Cobena, który wchodzi w skład umowy pisarza z platformą. Problem polega na tym, że w ostatnim czasie serwis dał nam już kilka produkcji opartych o prozę lub scenariusz autora. I tak jak lubię powieści Cobena, tak mam wrażenie, że w przypadku seriali, jeśli widziało się jeden, to widziało się każdy. Nawet fabuła zdradza koncept bardzo podobny jak w W głębi lasu. Otóż akcja serialu rozgrywa się na zamożnym warszawskim osiedlu, gdzie pozostająca w bliskich relacjach lokalna społeczność wiedzie spokojne życie. Wszystko zmienia się, gdy osiemnastoletni chłopiec znika bez śladu. Niebezpieczeństwo szybko eskaluje, a zaniepokojeni rodzice robią wszystko, by chronić swoje dzieci. Trochę brzmi jak kopia wspomnianego serialu, jednak produkcje na podstawie Cobena zwykle okazują się sukcesem platformy, dlatego taki też wróżę serialowi Zachowaj spokój.
Natomiast Hiacynt i Bartkowiak wpisują się w popularny trend produkcji kryminalnych i tych o sportach walki. Tak naprawdę mrocznych thrillerów o seryjnych mordercach jest od groma w kinie i telewizji - naprawdę ciężko wymyślić już coś świeżego w tej materii. W Hiacyncie mamy czasy PRL-u, niepokojącą relację milicjanta z informatorem i zabójcę homoseksualistów. Te składniki mogą zrobić ciekawy film, oparty nie na samej zagadce, a na relacji postaci; w parze z aspektem psychologicznym musi również iść pełna napięcia akcja. W przypadku Bartkowiaka twórcy stawiają na MMA i kryminalno-gangsterska intrygę w głównej osi. Problem w tym, że w tym wypadku również trudno znaleźć jakiś element, który zaskoczy widza lub spojrzy na ten motyw z innej perspektywy. Na razie zapowiada się na solidny sensacyjniak.
W drugiej ze wspomnianych kategorii znajdują się produkcje Rojst'97 oraz Jak pokochałam gangstera. Pierwsza z nich zdobyła już jakąś grupę fanów, gdy trafiła na Showmax, a następnie na samą platformę Netflix. Problem w tym, że projekt, tym razem mocno osadzony w polskich latach 90., może mieć problem z dotarciem do szerszej publiczności w innych krajach, nieznającej realiów tego okresu w naszym kraju. Pozostaje postawić na dobrą historię kryminalną, która sama się obroni. Natomiast w przypadku drugiej produkcji na pewno przyciągnie ona fanów filmu Jak zostałem gangsterem. Historia prawdziwa, która odniosła sukces popularności na polskim Netfliksie. Dlatego na pewno ten kolejny rozdział gangsterskiej opowieści tworzonej przez Macieja Kawulskiego zdobędzie spore grono odbiorców w naszym kraju, dzięki streamingowej formie dystrybucji.
W trzeciej kategorii znalazły się cztery produkcje. Są to Axis Mundi, Otwórz oczy, Królowa i Wielka woda. Szczególnie ogromny potencjał drzemie w dwóch pierwszych projektach. Axis Mundi, czyli opowieść fantasy osadzona mocno w mitologii słowiańskiej, może przybliżyć te legendy, cały bestiariusz szerszej publiczności, która może być już zmęczona kolejnymi podejściami do mitologii greckiej, nordyckiej itp. Żadna do tej pory produkcja, która miała światowy zasięg, nie zaprezentowała tych słowiańskich mitów, nawet Wiedźmin do tej pory za bardzo nie wszedł w tę słowiańskość. Dlatego wróżę tej produkcji sukces międzynarodowy, jeśli oczywiście za tym pójdzie dobra historia. Podobnie sprawa ma się z Otwórz oczy. Ciekawy koncept z ośrodkiem, w którym główna bohaterka leczy swoją amnezję, jednak odkrywa, że wszystko może nie być tym, czym się wydaje. Zatem mamy trochę mrocznej tajemnicy, wymieszanej z sci fi. Zapewne projekt będzie jednak oparty bardziej na postaciach i relacjach między nimi, sądząc po opisie fabuły. Dlatego to może być interesująca historia o dojrzewaniu w płaszczu sci fi, która zyska sobie uznanie widowni.
Natomiast Królowa i Wielka woda zapowiadają się jako ciekawe miniseriale, bo w tym wypadku nie widzę po pierwszych informacjach jakiegoś potencjału na kolejne serie. Pierwszy z nich, czyli opowieść o emerytowanym krawcu i drag queen, który mimo złożonej obietnicy powraca do Polski, zapowiada się na ciekawą opowieść drogi, jednak trudno teraz stwierdzić, czy może urzec widownię. Na pewno, chociaż w przypadku takich historii musi być po prostu dobrze napisana, z odpowiednim emocjonalnym ładunkiem i ciekawymi bohaterami. Jeśli to zagra, to może być sukces. W przypadku Wielkiej wody może sprawdzić się osadzenie tego serialu katastroficznego mocno w polskich realiach i czasach powodzi tysiąclecia z 1997 roku. Pokazanie gatunku produkcji katastroficznych z tej oryginalnej i świeżej perspektywy może się sprawdzić, chociaż należy też brać pod uwagę fakt, że raczej widownia na świecie ogląda projekty katastroficzne ze względu na efekty, nie ludzkie historie. Jednak w tym wypadku to właśnie historia może się obronić.
To była moja analiza wspomnianych polskich produkcji oryginalnych Netflixa. Piszcie w komentarzach, co Wy uważacie na ten temat.