Deadpool Jezusem Marvela, Robert Downey Jr. jego bogiem. Powrót aktora do MCU ma sens
Robert Downey Jr. powraca do MCU jako główny złoczyńca uniwersum. Decyzja podzieliła wielbicieli Marvela.
Robert Downey Jr. jako Doktor Doom! Ta informacja gruchnęła jak grom z jasnego nieba. Nikt nie mógł w to uwierzyć. Spora część wielbicieli MCU zareagowała entuzjastycznie, ale pojawiły się też głosy nazywające to "głupim aktem desperacji Marvel Studios". Nie wszyscy jednak siedzą w komiksach na tyle głęboko, by zrozumieć każdy aspekt multiwersum, czyli alternatywnych światów równoległych. Nie wiedzą więc, jak to ma działać. Niewątpliwie Kevin Feige sądził, że ta niespodzianka – wraz z rekordowo pozytywnymi ocenami widzów po premierze Deadpool & Wolverine – dobrze wpłynie na PR, ale do końca tak nie jest.
Moim zdaniem problem stanowi lakoniczność ujawnienia informacji o powrocie aktora. Robert Downey Jr. zagra Victora Von Dooma, czyli w teorii oryginalnego złoczyńcę z komiksów, a nie, jak wszyscy od razu założyli, alternatywną wersję Starka, który został Doomem. Brak podania kontekstu okazał się błędem. Oczywiście nie mówi się teraz o niczym innym, ale opinie są różnorodne, co pokazuje, że PR-owcy MCU nie do końca osiągnęli zamierzony cel.
Robert Downey Jr. bogiem Marvela
Ten weekend należał do Marvela! Wpłynął na to gigantyczny sukces Deadpool & Wolverine, a także wisienka na torcie w postaci ogłoszenia powrotu uwielbianego aktora. Opinie są różne, ale jednak przeważają te pozytywne. Z czasem dowiemy się czegoś więcej, więc niepewność, jak to w ogóle ma działać, zniknie. Marvel zrobił to świadomie: rzucił dość ogólną informację, a teraz przez tygodnie sieć będzie huczeć od teorii, spekulacji i plotek. Najpewniej też swoje dołoży sam Marvel – w końcu przyznali się, że tak robili przy D&W. Poza tym pamiętajmy też, że w sierpniu jest impreza D23, na której firma będzie promować głównie seriale. Niewykluczone, że i tam pojawią się nowe informacje o Doktorze Doomie.
Prawda jest taka, że od kilku lat Marvel znajduje się w kryzysie. Nie twierdzę, że MCU skończyło się po Avengers: Koniec gry. Czasem bywało lepiej, czasem gorzej, ale 2023 rok był zdecydowanie najgorszy! Fatalne wyniki Ant-Man i Osa: Kwantomania oraz Marvels pokazały, że to nie przejściowy problem, a kryzys, który pogłębiały fatalnie oceniane seriale.
Największy kłopot sprawiał Kang. Następca Thanosa został fatalnie odebrany przez widzów! Na początku przedstawienie Szalonego Tytana było ciekawe i intrygujące, ale już po Ant-Manie 3 widzowie nie byli nim zainteresowani. Ten film go skreślił i od tego czasu osoby decyzyjne zaczęły się wycofywać z pomysłu kontynuacji przygód tej postaci – wcale nie od czasu zwolnienia Jonathana Majorsa, który został uznany za winnego nękania i napaści na swoją dziewczynę. Problemy z prawem aktora były jedynie kropką nad i. Kevin Feige, ekipa Marvela i inni popełnili dużo błędów na różnych poziomach, a Bob Chapek, ówczesny szef Disneya, z nakazem "róbcie tak dużo treści, jak się da do Disney+", jedynie ich pogrążył. Plany się posypały, a Kevin Feige nie był w stanie wszystkiego nadzorować. Obecny szef Disneya, Bob Iger, chce odbudować renomę marki. Częścią tego procesu jest Robert Downey Jr.
W weekend Deadpool potwierdził, że jest Jezusem Marvela, a Robert Downey Jr. odgrywa rolę boga. Marvel musiał coś zrobić, coś zmienić. Musiał iść na całość! Prawda jest taka, że nawet wielka gwiazda kina – Brad Pitt, Leonardo DiCaprio czy Ryan Gosling przed kamerą Stevena Spielberga z Quentinem Tarantino – nie wzbudziłaby takiej sensacji. Reakcje nie byłyby tak emocjonalne i skrajne. Szybko przeszlibyśmy do porządku dziennego, bo wiara w MCU została dostatecznie podkopana. Potrzeba było uderzenia mocnego jak prawy sierpowy Hulka. Nie udałoby się to bez Robert Downey Jr.
Pamiętajcie o jednym kluczowym fakcie: fani znający komiksy i szczegółowe informacje dotyczące postaci i ich genezy nie stanowią dużego procentu widzów generujących rekordy box office filmów superbohaterskich. A to takie osoby mają obecnie najwięcej do powiedzenia. To ogłoszenie jest ważne dla ogólnej publiki, która lubi kino komiksowe i MCU. I która wie, kim jest Robert Downey Jr. i Iron Man. Oczywiście lakoniczność informacji wywołała zmieszanie i sprowokowała pytanie, które sama Gwyneth Platrow zadała na kanale RDJ w social media: "nie rozumiem, to teraz jesteś złolem?". Ale to zaintryguje widzów i przyciągnie ich przed ekrany!
Robert Downey Jr. w MCU to nie nostalgia
Często pada zarzut, że powrót aktora do uniwersum to desperacka zagrywka oparta na nostalgii. Ale o jakiej nostalgii mowa? Jakbyśmy tęsknili za Robertem Downeyem Jr., to każdy jego film miałby miliard dolarów w box offisie. A tak nie jest. On nie powraca jako Iron Man, bo historia tego bohatera jest zamknięta. Zagra zupełnie inną postać – i do tego złoczyńcę! Victora Von Dooma. Dlaczego mamy czuć nostalgię, oglądając na ekranie kogoś, kto pewnie zabije kilku członków Avengers? Ten argument jest totalnie bez sensu.
Tutaj działają emocje i przywiązanie do aktora, ale nie nostalgia. Dlatego, jak wyżej wspomniałem, ten angaż ma sens. Człowiek, który bezapelacyjnie stworzył najlepszego superbohatera kina, teraz dostaje szansę na zbudowanie najlepszego komiksowego czarnego charakteru na srebrnym ekranie. Jego na to stać! Ma niesamowity talent, a postać w zeszytach obrazkowych wykazuje niezwykły potencjał. Znajoma twarz w roli kogoś, kto będzie wywoływać dyskomfort, to taki emocjonalny haczyk. Nie ma zbyt wiele czasu na budowanie czarnego charakteru, ale z dobrym pomysłem i tym aktorem, to nie jest w ogóle konieczne. Zauważmy, że Thanos nie był wielki, bo wciąż o nim mówiono – on był genialny, gdy pojawił się na ekranie w Avengers: Wojna bez granic i pokazał, jaki jest potężny. Dopiero wówczas poznaliśmy szczegóły dotyczące jego historii. Wcześniej to były skrawki informacji, które niewiele nam mówiły. To samo można zrobić z Doktorem Doomem.
Skoro Marvel dał mu 100 mln dolarów na rękę, to nie po to, by paradował cały czas w masce jak komiksowy Doom. Tego możemy być pewni. I możemy założyć, że jego oblicze odegra tutaj jakąś rolę. Jako że Avengers: Doomsday oraz Avengers: Secret Wars są historiami stanowiącymi finał Sagi Multiwersum, to kwestia alternatywnych światów równoległych także będzie istotna. Marvel nie musi tłumaczyć, dlaczego Doktor Doom wygląda jak Iron Man. Weźcie pod uwagę, że istnieje trzech Peterów Parkerów o zupełnie innych twarzach. Reed Richards ma już dwa oblicza. Wolverine też niejedno. Najpewniej inne postacie również. Pozostaje jednak bardzo kluczowy fakt, który musimy sobie uzmysłowić: Avengers będą walczyć z kimś, kto wygląda jak najbliższa osoba w ich życiu. Wyobrażacie sobie, jaki w tym drzemie potencjał emocjonalny? Jak zareaguje Peter Parker? Dla tego samego motywu warto przystanąć, wziąć głęboki oddech i poczekać, co ten Marvel nam zaserwuje.
Obecnie krążą dwie teorie oparte na komiksach, dlaczego Doktor Doom wygląda jak Tony Stark. Pierwsza: Doktor Doom okaże się po prostu złym wariantem Tony'ego Starka, który przyjął inny pseudonim. Druga mówi o Doomie w ciele Starka. W jednym z komiksów w wyniku pewnego zdarzenia Doom i Stark zamienili się ciałami, więc w ciele tego drugiego siedział szalony Doktor Doom ze swoimi nikczemnymi planami. Prawda jest taka, że Doom i Stark byli podobni. Obaj niezwykle skomplikowani, złożeni, charakterni. Doom to geniusz i egocentryk. Ma wiele "wad" Tony'ego, które są jeszcze bardziej podkręcone.
Nie wiadomo jeszcze, jaki scenariusz wybierze Marvel. Możemy być jednak pewni jednego: to nie będzie ten sam Doom co w komiksach. Ikoniczny złoczyńca ma zupełnie inną genezę i niektórzy Internauci są wściekli, że nie gra go aktor o romskich korzeniach. To będzie ktoś zupełnie inny. Ktoś, kto sprawił, że będziemy mogli zapomnieć o klapie z Kangami. Robert Downey Jr. już na tym etapie – dwa lata przed potencjalną premierą! – sprawił, że wróciła ekscytacja filmami Marvela na skalę, jakiej nie było od lat.