To był emocjonalny nokaut. Rozmawiam z Mariią Shtofą i Oksaną Cherkashyną o filmie Ludzie [WYWIAD]
Ludzie, czyli antywojenny film o wojnie w Ukrainie, jest już dostępny w kinach. Miałem okazję spotkać się z aktorkami i porozmawiać o ich pracy.
ADAM SIENNICA: Ludzie wywołują dużo skrajnych emocji. Sam byłem zaskoczony, jak ten film na mnie zadziałał. To był emocjonalny nokaut. Czy uważacie, że opowiadanie takich historii, szczególnie o kobietach, jest ważne? Chciałyście, by ludzie coś poczuli i lepiej zrozumieli, co dzieje się w Ukrainie?
MARIIA SHTOFA: Sądzę, że ważne jest, by o tym mówić i opowiadać takie historie z perspektywy zwykłych ludzi. Tego nie zobaczymy w wiadomościach. To inny poziom emocjonalny. Dobrze, że umożliwiamy widzom doświadczanie tego i zrozumienie, przez co przechodzi Ukraina.
OKSANA CHERKASHYNA: Zgadzam się! To bardzo ważne, by wzbudzić współczucie, ale nie u ukraińskich widzów, ponieważ ten film może być dla nich zbyt mocnym doświadczeniem. Czymś, co można nazwać retraumatyzacją. My, Ukraińcy, jesteśmy wewnątrz tej tragedii. Jednak osobom spoza Ukrainy, Europejczykom, Polakom, którzy są zmęczeni tematem wojny, może pomóc rozbudzić współczucie na nowo. Tak jak wspomniałeś, dla ciebie był to emocjonalny nokaut. Emocje wzbudzają współczucie. Zobaczymy po premierze w kinach, czy to tak zadziała.
MS: To też jest ważne dla wielu ludzi z Europy, którzy goszczą u siebie Ukraińców. Gdy widzisz osobę na ulicy, nie wiesz, przez co ona przeszła. Wydaje mi się, że wiele problemów pojawia się przez brak zrozumienia.
A jak sprzedać film widzom, którzy są już zmęczeni ciągłymi wiadomościami na temat wojny w Ukrainie? Jak ich zachęcić do seansu?
OC: Na pewno nie powinniśmy na nich naciskać. Pokazanie Ludzi na festiwalu w Gdyni, jednym z największych w Polsce, daje nam rozgłos. Nie mam jednak recepty na to, jak zachęcić widzów do seansu. To demokratyczny kraj, więc każdy ogląda to, co chce.
MS: Zgadzam się z tym. To jest w porządku, że ludzie szukają rozrywki i chodzą na określone rodzaje filmów. Są też tacy, którzy chcieliby dowiedzieć się czegoś więcej o wojnie i zrozumieć mieszkańców Ukrainy, więc im to umożliwiamy.
Ludzie nie przekraczają pewnej granicy w pokazywaniu okrucieństw wojny. Oko kamery ucieka od tych najstraszniejszych momentów, co okazało się dobrą decyzją. Czy zgodzicie się, że takie rozwiązanie jest najlepsze dla historii?
OC: Tak i nie, ponieważ przyglądamy się z bliska cierpieniu ludzi. Reżyserzy oraz operatorzy robili jednak, co w ich mocy, aby nie przesadzić w eksponowaniu przemocy i jej estetyzowaniu. Obrazowe akty przemocy i cierpienia to jakby tworzenie tak zwanej wojennej pornografii. Twórcy chcieli uciec od takiego efektu.
Jednocześnie pozostawili więcej ludzkiej wyobraźni.
OC: Dokładnie. Wszyscy daliśmy z siebie wszystko. Widownia i krytycy ocenią, jak wyszło.
MS: Tak, to jest dobre podejście. Trudno znaleźć granicę w tego typu historiach, ponieważ wydarzenia same w sobie są przerażające. Dlatego takie fabuły nie mogą być opowiadane w uroczy czy pozytywny sposób. Jednocześnie nie możemy pokazać skrajnej brutalności. My jako aktorzy staraliśmy się opowiedzieć tę historię naszymi emocjami.
Gdyby taka granica została przekroczona, to przestałoby działać na poziomie emocjonalnym. Balans w tym aspekcie został zachowany. Maria, chciałbym cię zapytać o sceny z kamerą z perspektywy niemowlaka. Możesz opowiedzieć, jak to wyglądało na planie?
MS: Zależy od sceny. Gdy trzymałam dziecko na rękach, tak naprawdę trzymałam wielką kamerę. Operator podtrzymywał ją z drugiej strony, ponieważ była bardzo ciężka. Czasem byłam sama z kamerą - na przykład w scenie pod mostem, z wózkiem z dzieckiem. Tak naprawdę była to ciężka konstrukcja, a w środku znajdowała się kamera. Razem z trzema osobami tym poruszaliśmy. Musiałam wyobrażać sobie, że to dziecko, co było ciekawe.
Oksana, widziałem reakcje widzów. Niektórzy zastanawiają się, czy twoja bohaterka postąpiła rozsądnie, gdy zdecydowała się zostać. Mogła zająć się niepełnosprawnymi dziećmi i zabrać je w bezpieczne miejsce. Czy dla ciebie to racjonalna decyzja? Czy to może wojna wymusza absurdalne decyzje?
OC: Moją rolą było zagranie tej postaci tak wiarygodnie, jak to możliwe. Myślę, że wykonałam dobrą robotę. W takiej sytuacji ludzie podejmują wiele szalonych, niewiarygodnych decyzji. Moja bohaterka zakochała się w mężczyźnie, Polaku, ale chciała wrócić i pożegnać się z poprzednim partnerem, który jest żołnierzem. Gdy tworzyłam tę rolę, nie zastanawiałam się długo nad jej decyzjami.
Czy jej zachowanie jest w porządku wobec dzieci? Wiedziała, że jej facet z Polski się nimi zajmie - miał samochód, więc mógł z nimi wyjechać. Była pewna, że mają dobrą relację i mu ufała. Jej nawet nie chodziło o to, by wrócić i zostać medykiem na froncie. Jej motywacją było spotkanie z byłym i pożegnanie się z nim. Ze zwykłego ludzkiego szacunku. Można uznać to za mało wiarygodne i szalone, bo mogła pojechać do Polski i zadzwonić. Emocje, które miała, wygrały. Ludzie z kraju, w którym jest pokój, mogą tego nie rozumieć. Wojna jednak determinuje irracjonalne decyzje.
Co stało za decyzjami o przyjęciu roli w Ludziach?
OC: Gdy zaczynaliśmy kręcić, same byłyśmy bardzo emocjonalne z powodu pełnoskalowej wojny. Nie chodziło mi o pieniądze czy rozwój kariery. Czułam, że musimy "krzyczeć" na ten temat. Moja decyzja była w pełni oparta na emocjach.
MS: Spora część ekipy filmowej to Ukraińcy, którzy przez to wszystko przeszli. Dlatego ten projekt jest dla nas bardzo osobisty. Miałam podobnie jak Oksana. Nie myślałam o tym, by pokazać, jaką jestem świetną aktorką. Po prostu chciałam, aby ludzie w Europie usłyszeli o tych historiach i zrozumieli, przez co przechodzimy. Super, że Polacy mają tyle współczucia w sobie i chcą o tym rozmawiać.

