NORBERT ZASKÓRSKI: Zapewne nie wszyscy czytelnicy to wiedzą, kim są tytułowi Nielegalni? VINCENT V. SEVERSKI: Nielegałowie to oficerowie wywiadu, którzy żyją pod przybraną tożsamością innej narodowości, tak jak Travis w powieści, który jest Polakiem pochodzenia białoruskiego, ale udaje rdzennego Białorusina. Jest to najtrudniejsza część pracy szpiegów ze strony zarówno technicznej jak i psychologicznej. Trzeba się wiarygodnie wcielić w inną tożsamość. Nielegałowie ryzykują życiem. Najczęściej, gdy zostają zdemaskowani, ich ojczyzna się do nich nie przyznaje. W związku z tym są to wyjątkowi ludzie o nadzwyczajnych predyspozycjach psychologicznych i intelektualnych. Nielegałowie to elita świata szpiegów. Jak wyglądały kulisy tej adaptacji? W jaki sposób rozpoczęła się pana współpraca z CANAL+? CANAL+ się do mnie zgłosił, ponieważ odkryto potencjał w moich książkach. To było ciekawe doświadczenie, ponieważ ja tych powieści nie pisałem pod kątem możliwej ekranizacji. Nie wiedziałem, czy w ogóle ktoś zechce je czytać. Odkryto jednak w tej historii pewną głębie i dramatyzm, o którym można opowiedzieć. Poza tym dawno nie mieliśmy w naszym kraju serialu szpiegowskiego. Tak rozpoczęła się świetna współpraca z CANAL+, którą w pięciostopniowej skali oceniam na pięć. Jako były oficer wywiadu służył pan swoim doświadczeniem na planie tej produkcji? Mogę rozpocząć wypowiedź od takiej deklaracji, że to w pełni mój serial. Byłem z tym projektem od samego początku, przy pracach scenariuszowych, gdy zostali wybrani producenci, reżyserzy i obsada aż do ostatniego dnia na planie. W czasie kręcenia zdjęć nie próbowałem wchodzić za daleko i ingerować w pracę ekipy, ponieważ to dzieło reżysera i aktorów, ale podpowiadałem pewne techniczne kwestie. Tutaj muszę powiedzieć, że moim bardzo wdzięcznym słuchaczem był Andrzej Seweryn. Mistrz podchodził z naprawdę ogromną uwagą do kreacji swojej postaci, co jest dla mnie nieprawdopodobnym zaszczytem. Często bywa przy adaptacjach powieści, że ten materiał źródłowy jest bardzo okrajany lub przerabiany. Czy w tym wypadku może pan powiedzieć, że to najwierniejsza adaptacja Nielegalnych, jaka mogłaby powstać? Nie nazwałbym tego adaptacją. Raczej produkcja powstała na motywach moich powieści. Nie da się według mnie przełożyć tych książek na serial. Są tak napisane, że jest to absolutnie niemożliwe. Trzeba było poskracać niektóre wątki. Godzina czytania książki to nie jest godzina serialu, należało zatem odpowiednio skroić ten materiał. Mogę powiedzieć, że została zachowana atmosfera oryginału, charakter postaci, które stworzyłem, specyfika ich relacji, świat, język i główne wątki. Ten strumień wydarzeń jest bardzo autentyczny. Pod tym względem jest to dobra emanacja moich dwóch pierwszych powieści. Biorę pełną odpowiedzialność za to i mogę powiedzieć, że scenarzyści stworzyli coś, co ja sam chciałbym napisać, gdybym miał do tego kompetencje. Co pomyślał pan, gdy Grzegorz Damięckim został serialowym Konradem Wolskim? Czy dokładnie taki był ten bohater w pana wyobrażeniach? Podszedłem do tego z pozytywnymi emocjami, ponieważ podobała mi się jego rola w Belfrze. Widziałem również kilka jego kreacji teatralnych. To świetny aktor, który ma wszelkie kompetencje. Wizualnie jest podobny do Konrada Wolskiego i szybko okazało się, że również potrafi zagrać tę postać. Gdy zobaczyłem pierwsze ujęcia z jego udziałem, były one bardzo dobre. Odpowiednio podszedł do budowania tego bohatera.
Nielegalni, Wydział Q, Grzegorz Damięcki - Konrad, Sylwia Juszczak - Sara, Wojciech Żołądkowicz - Mirek, Alicja Juszkiewicz - Emilia, Arkadiusz Detmer - Lutek, Agnieszka Grochowska -Ewa, Fot. Piotr Litwic/Canal+
Nie mogę pana nie zapytać o jedną kwestię. Co pan sobie myśli jako były oficer wywiadu, gdy ogląda hollywoodzkie filmy szpiegowskie, pełne akcji, wybuchów i strzelanin?  Wiadomo, że praca szpiega czasem jest bardzo żmudną i mozolną pracą. Uwielbiam oglądać filmy o Bondzie, bo to bardzo dobre produkcje. W tych widowiskach prawdziwe jest tylko jedno, występowanie dobra i zła. Rzeczywiście, w pracy oficera wywiadu tak jest, że te dwa aspekty są jasno zdefiniowane, choć ludzie niekoniecznie są jednowymiarowi. Natomiast bardzo często niestety bywa tak, że oglądam jakiś wysokobudżetowy serial i zdarzają się pewne dziwne momenty. Przy Homeland dotrwałem tylko do piątego odcinka. Rozbrajająca była tutaj jedna rzecz, mianowicie główna bohaterka tej produkcji ma problemy psychiczne. Oficer wywiadu nie może ich mieć w realnym świecie. Wiem, że w serialu taki wątek jest ok. Nikomu go nie odradzam, ponieważ jest bardzo dobrze zrobiony, jednak ten aspekt był dla mnie drażniący. Natomiast Zawód: Szpieg jest genialny. Oczywiście to nadal hollywoodzka produkcja, jednak treść tej historii i dialogi są kapitalne. Nawet w CIA  w pewnym momencie było dochodzenie, kto mógł konsultować ten projekt. Polecam również Kryptonim Anioł. A Argo? Bardzo dobry film, zgrabnie zrobiony. Podoba mi się konstrukcja jego fabuły. Zresztą powiem szczerze, że okładka mojej książki Zamęt jest właśnie inspirowana tą produkcją. Jak pan pamięta na początku filmu dzieci składają pocięte dokumenty z ambasady amerykańskiej. To kapitalny zabieg przy kreowaniu fabuły. Zaczął pan w ogóle pisać, aby przybliżyć czytelnikom ten prawdziwy, szpiegowski świat bez dozy przekoloryzowania?  Jak to było? Ta tetralogia została napisana ku pokrzepieniu serc. Chciałem dać satysfakcję kolegom i koleżankom będącym w służbie wywiadowczej, których często media i politycy traktują niewłaściwie. Pragnąłem pokazać jacy jesteśmy naprawdę i dać do zrozumienia, że nasi obywatele mogą być z nas dumni. Służymy dla bezpieczeństwa kraju dla wszystkich, i tych z PiS-u i z PO, tych siedzących w więzieniu czy pracujących w korporacji. Napisałem również te książki, aby w polskiej popkulturze zaistniał pozytywny bohater, ponieważ wszystkie kraje zachodnie mają postać w służbie dla bezpieczeństwa ojczyzny. Brytyjczycy mają Bonda, Szwedzi Hamiltona, Amerykanie Bourne'a. Uznałem, że dlaczego my nie mamy mieć takiego bohatera, przecież nie jesteśmy od nich gorsi. Po napisaniu tych powieści otrzymałem bardzo pozytywny odzew od czytelników, że są dumni. W ostatnim czasie producenci telewizyjni zaczęli mocno sięgać po twórczość polskich pisarzy. Jak pan myśli, z czego to wynika? Akurat te seriale, o których mowa mamy w płatnych stacjach komercyjnych. Wydaje mi się, że widz odwrócił się od telewizji w ostatnich latach i szuka czegoś lepszego. Powiem szczerze, nie mogę już oglądać żadnych dzienników telewizyjnych, wolę poczytać. Mam już jakąś alergię na to. Ludzie uciekają w stronę seriali, a rozwój technologii i oferty internetowej rodzi nowe możliwości, także finansowe dla produkcji.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj