Ojciec i córka próbują przetrwać w post-apokaliptycznym świecie. Pewnego dnia ojciec opuszcza zabarykadowany dom w poszukiwaniu jedzenia i wody i nigdy nie wraca. Córka powoli wchodzi w spiralę szaleństwa.
Aktorzy:
Heleen Desmet, Hank BotwinikKompozytorzy:
Sam NielandtReżyserzy:
Joris DonvilProducenci:
Joris DonvilScenarzyści:
Joris DonvilKraj produkcji:
BelgiaCzas trwania:
20 min.Gatunek:
Krótkometrażowy, Dramat
Najnowsza recenzja redakcji
Filmowy motyw o osamotnionych, zrzędliwych panach nawiązujących relacje z rezolutnymi dzieciakami jest nam dobrze znany. W takich historiach niezadowolony facet początkowo podchodzi do dziecięcej ciekawości z dystansem, ale ostatecznie ulega jej, prędko przekonując się, że nawet młodziak kryje w sobie pewną życiową mądrość. Ninna Palmadottir podejmuje się takiego tematu w swoim debiucie fabularnym, trafnie zatytułowanym Solitude (oznaczającym osamotnienie, bezludzie), w którym zręcznie dodaje nowe elementy, ostatecznie przekraczając oczekiwania widza.
Głównym bohaterem jest starzejący się farmer, Gunnar (Þröstur Leó Gunnarsson), który całe życie spędził w towarzystwie zwierząt, rzadko mając kontakt z innymi ludźmi. Jednak jego czas na urokliwej islandzkiej wsi dobiegł końca, ponieważ rząd wycenił jego posiadłość na pokaźną sumę. Te pieniądze mogłyby odmienić życie każdego człowieka – jednak dla zagubionego samotnika nie znaczą nic. Przeprowadzając się do tętniącego życiem miasta, Gunnar nie potrafi odnaleźć się w nowym miejscu – i nie robi wiele, aby móc się w nim odnaleźć. Scenariusz doskonale oddaje jego stopniową, bierną rezygnację z przyjemności, jakie mogłoby zaoferować nieznane mu otoczenie. Zamyka się w zaciszu prostego mieszkania, nie chcąc odkrywać nowych rzeczy. Gunnarsson doskonale odzwierciedla introwertyczne podejście swojego bohatera, z którym część widzów może rezonować.
Nie mogąc pogodzić się z opuszczeniem wsi, Gunnar spędza swoje dni w ciszy i samotności... do czasu. Podczas jednego ze spacerów spotyka swojego sąsiada, Ariego (Hermann Samúelsson), który oferuje mu gazetę. Mimo odmowy, mężczyzna znajdzie ją u progu swoich drzwi, co stanowi zaledwie początek wyjątkowej więzi. Od dnia, w którym chłopiec zapomina kluczy do domu i odwiedza starszego sąsiada, rutyna Gunnara ulega kompletnej zmianie. Prędko znajdują wspólną rozrywkę w spokojnej grze w szachy – wystarczająco cichej, aby usłyszeć siorbnięcie Ariego, gdy pije mleko ze szklanki. Jest jednak w jego kontakcie wzrokowym coś, co pokazuje ogromny komfort oraz swobodę, jaką chłopiec czuje podczas tych spotkań. Ogromnie podobała mi się ta dynamika między Gunnarssonem i Samúelssonem, którzy są niezwykle przekonujący na ekranie. Jedną z moich ulubionych scen jest moment z radiem Gunnara, które na chwilę odrywa bohaterów od buzującej ciszy.
Chociaż akcja toczy się naprawdę powoli, a w trakcie trwania filmu nie ma większych zaskoczeń ani dynamicznych momentów (poza wspomnianą sceną z radiem), należy pochwalić Pálmadóttir za uniknięcie przewidywalności w głównym wątku. Choć chcielibyśmy, aby historia Gunnara i Ariego miała szczęśliwe zakończenie, reżyserka decyduje się na realistyczny, choć bolesny krok. Nieporozumienie z rodzicami chłopca mogło skończyć się tragicznie dla starszego mężczyzny. Żałuję również, że finał zostawia otwartą furtkę, które niejako pozostawia dalsze losy Gunnara i jego sąsiadów do interpretacji. Wolałabym dostać jedną scenę więcej, a zamiast tego został mi niedosyt.
Solitude jest doskonałą definicją osamotnienia w swoim powolnym rytmie oraz ciszy, która wydaje się aż krzyczeć na ekranie. Jednak podczas seansu nie zabrakło emocji oraz poruszającej relacji, którą oglądało się z zaangażowaniem. Właśnie dla tej emocjonalnej głębi warto przyjść na seans.
Pokaż pełną recenzję
Obsada
-
Heleen Desmet EveEve
-
Hank Botwinik TataTata