Ta adaptacja klasycznej powieści Lwa Tołstoja, opublikowanej w latach 1868-69 i opowiadającej o losach rosyjskiej arystokracji w burzliwej epoce napoleońskiej, została zrealizowana z oszałamiającym do dziś rozmachem. Powstawała przez pięć lat. Reżyser i zarazem odtwórca roli Bezuchowa Siergiej Bondarczuk mógł sobie na to pozwolić. Ten uznany aktor odniósł jako reżyser sukces w kraju i poza jego granicami „Losem człowieka” i był dobrze widziany na Kremlu. Według wielu źródeł to czteroczęściowe widowisko to być może najdroższy film w historii, choć koszty jego realizacji trudno oszacować, także ze względu na wielkie zaangażowanie w produkcję radzieckich władz. Na planie pojawiło się ponad 120 tysięcy statystów, w scenach bitewnych wykorzystano kilkanaście tysięcy żołnierzy radzieckich oraz „bratnich” armii. „Wojna i pokój” zdobyła Oscara® w kategorii najlepszy film zagraniczny. Sekwencje bitew pod Austerlitz i Borodino (zużyto tony materiałów wybuchowych) i pożaru Moskwy do dziś robią wrażenie swą potęgą i apokaliptyczną wręcz grozą. Jednak po premierze, nawet w rodzimym kraju reżysera krytykowano za dość ilustracyjny sposób adaptacji dzieła Tołstoja, dokonywanej niejako „strona po stronie” i nierówny poziom aktorstwa. Bondarczuk niewzruszenie odpowiadał, że zamierzał uwypuklić „narodowego ducha powieści” i że „w żadnym razie nie chciał poprawiać Tołstoja”. Nie w pełni powiodło się przecież oddanie subtelności filozoficznych i psychologicznych tołstojowskiej prozy, choć takie partie filmu jak scena balu i role niektórych aktorów – jak na przykład Wiaczesława Tichonowa (Stirlitz z „Siedemnastu mgnień wiosny”) jako księcia Bołkońskiego – bronią się po latach doskonale. [Opis dystrybutora]
Reklama
Reklama