Życie Tomasza stanęło na krawędzi. Jego małżeństwo przeżywa kryzys, a córeczka, chora na autyzm, została porwana. Kto za tym stoi i czego chce od rodziny Tomasza?
Akcja wielowątkowego thrillera Michała Protasiuka wiedzie od Warszawy, przez Lizbonę, siedzibę CIA w Langley, aż po Budapeszt, ten historyczny i ten współczesny. Kim jest wykorzystywana w eksperymentach tajnych służb Trójca Święta, zdolna zaburzać prawdopodobieństwo zdarzeń? Co łączy amerykańskiego profesora fizyki, węgierską policjantkę i byłego pracownika służby bezpieczeństwa, a teraz człowieka o tysiącu tożsamości i twarzy? I dlaczego w to wszystko został zamieszany Tomasz i jego autystyczne dziecko?
"Ad infinitum" czerpie zarówno z literackiej tradycji powieści szpiegowskich Johna Le Carre’a, jak i thrillerów Dana Browna. Tym razem jednak zagadka, która zafascynowała bohaterów, związana jest nie z historią, lecz z fizyką cząstek, budową świata i judaistyczną mistyką.
Premiera (Świat)
1 kwietnia 2014Premiera (Polska)
1 kwietnia 2014Liczba stron
536Autor:
Michał ProtasiukGatunek:
Thriller, Sensacja, Sci-FiWydawca:
Polska: Powergraph
Najnowsza recenzja redakcji
Michał Protasiuk – zdobywca Nagrody Literackiej im. Żuławskiego za "Strukturę", autor czterech powieści, nieco w cieniu rodzimych autorów z pierwszej ligi. Jego najnowszą powieść opublikowało wydawnictwo Powergraph. Odniosłam wrażenie, że autor niczym Wes Anderson zupełnie nie zabiega o uwagę ludzi, do których nie trafia jego twórczość, i ślizgając się na pograniczu wielu gatunków literackich, daje czytelnikom powieść niełatwą.
Mamy więc elementy science fiction, kryminału, thrillera oraz świata współczesnego. Poruszane są wątki dotyczące korporacji, mechanizmów władzy, polityki, niepokojów społeczeństwa informacyjnego oraz aktualnych problemów trapiących naszą rzeczywistość. Jest to istny koktajl gatunkowy z wartką akcją, sensacją, szpiegowską intrygą i wspomnianym już science fiction (z naciskiem na "science"). Dzięki temu autor kreśli mocno splątaną fabułę z grą wywiadów, tajemnicami służb specjalnych i międzynarodowym wyścigiem o rząd dusz. Jest to książką o dość sporym literackim ciężarze, która wymaga od czytelnika skupienia - nie tylko ze względu na poruszane tematy, ale też z uwagi na fakt, iż fabuła pędzi jak szalona niczym w dobrym filmie akcji. Przy równomiernym rozłożeniu akcentów czytałoby się tę książkę znakomicie, niestety dość duże zagęszczenie wątków spowalnia całość w najmniej oczekiwanym momencie.
Poznajemy więc profesora fizyki, młodego geniusza nauk ścisłych, zawziętą policjantkę z Węgier i człowieka-kameleona. W trakcie naszej podroży odwiedzimy Warszawę, Budapeszt, Lizbonę oraz będziemy mieli możliwość podsłuchania rozmów, jakie mogą toczyć się tylko za ścianami tajnych gabinetów, szemranych knajp, między ludźmi pociągającymi za sznurki. Lecz nade wszystko będziemy mogli śledzić całkiem zwyczajny, prywatny dramat Tomasza - architekta w średnim wieku, który zostaje uwikłany w dość skomplikowaną sprawę. Bo to właśnie on będzie spajał ze sobą wszystkie postacie, wątki oraz zdarzenia.
Tomasz to typowy polski grzesznik i jednocześnie poczciwy facet, który po kilku życiowych rozczarowaniach chce mieć wreszcie święty spokój. Wzbudza litość, trochę niechęci, a jego postawa wpływa na zakończenie książki, które jest jednocześnie zaskakujące i nieco przerażające. Protasiuk zrobił czytelnikom trochę na przekór, kreując postać Tomasza, niemłodego mężczyzny z krwi i kości, którego niekoniecznie można polubić. Szkoda, że zaniedbał resztę bohaterów. W tej materii autor poszedł całkowicie na skróty, tworząc papierowe, ledwo co naszkicowane postacie - modele bez osobowości, które mają tylko za zadanie wypełniać dalszy plan.
Niestety nie tylko mało wyraziste postacie sprawiły, że odniosłam wrażenie, iż autor zaniedbał parę dość istotnych elementów. Jak już wspomniałam, zbyt duże nagromadzenie wątków przeszkadza. Niemniej jednak otrzymujemy retrospektywną narrację, która pozwala na początkowe rozrzucenie puzzli, by później czytelnik mógł z nich stworzyć jeden spójny obraz. Podobnie rzecz ma się z tytułowaniem rozdziałów przy pomocy cyfr i nazw miejscowości. Niestety przyjmuje to bardziej formę streszczeń, a kluczowe wydarzenia zostają tylko wzmiankowane. Ukazywanie zależności, tropów i nowych twarzy zostało sprowadzone do schematu, przez co czytelnik ma nie tylko prawo pogubić się w tym wszystkim, ale również bardzo szybko zapomnieć.
Ad infinitum jest bez wątpienia pozycją wartą polecenia, która wciąga pomimo paru potknięć. Wielopiętrowa intryga dostarcza dodatkowej frajdy, a fakt, iż do wielu wątków trzeba niejednokrotnie powracać, sprawia, że momentami trudno się z książką rozstać. Na pewno nie jest to lektura dla każdego, ale wielbiciele specyficznego stylu autora bez wątpienia będą zadowoleni z jego najnowszej powieści.