Batwoman, utalentowana pogromczyni zła. Clayface, zreformowany złoczyńca dysponujący zadziwiającą mocą. Oraz nowi bohaterowie, tacy jak anioł zemsty Azrael i Batwing, którego niesamowita zbroja czyni go prawdziwym mrocznym rycerzem. Wszyscy oni tworzą drużynę dowodzoną przez samego Batmana, gotową, by chronić Gotham City. Na jaw wyjdą sekrety najbardziej tajemniczej członkini zespołu Cassandry Cain. Liga Cieni była uważana dotąd za miejską legendę, bo nikt nigdy nie zdobył dowodów na istnienie tego tajnego stowarzyszenia zabójców. A jednak Liga przybywa do Gotham i zastawia sidła na wszystkich członków drużyny Batmana. Do rozgrywki włącza się także najpoważniejszy przeciwnik Batmana – Ra’s al-Ghul, założyciel Ligi Asasynów.
Premiera (Świat)
22 sierpnia 2018Premiera (Polska)
22 sierpnia 2018Polskie tłumaczenie
Tomasz SidorkiewiczLiczba stron
168Autor:
James Tynion IV, Marcio TakarKraj produkcji:
PolskaGatunek:
KomiksWydawca:
Polska: Egmont
Najnowsza recenzja redakcji
Niniejszy cykl opowiada o wspólnych perypetiach Mrocznego Rycerza i zwerbowanej przez niego drużyny do zadań specjalnych. W skład wspomnianego zespołu wchodzą dzielne i odważne wojowniczki – Batwoman, Spoiler, Batwing i Orphan, a także Red Robin, Azrael oraz (ku zaskoczeniu) zrehabilitowany szwarccharakter, Clayface. We wcześniejszym tomie (Batman. Detective Comics #02: Syndykat ofiar) zespół bohaterów musiał zmierzyć się z okrutnie pokrzywdzonymi przez znanych szaleńców, nieszczęśnikami. Po pokonaniu niezrównoważonego wroga, na drodze bat-legionu pojawia się, o wiele bardziej potężny i niebezpieczny przeciwnik. Jedyna szansa na pokonanie skutecznych ninja we wspólnym działaniu, odpowiedniej strategii oraz zwartej walce. Gotham City ponownie staje się areną brutalnej wojny do przysłowiowej, ostatniej kropli krwi.
Pierwsze skrzypce w recenzowanym albumie odgrywa zagubiona dziewczyna, Cassandra Cain, znana pod pseudonimem Orphan. Protagonistka komiksu chętnie porzuciłaby bohaterskie czyny oraz niekończącą się walkę z przestępczością i powróciła do swej pasji, czyli tańca artystycznego. Niestety na horyzoncie pojawia się jej demoniczna matka, wspomniana Lady Shiva. Z dobrej strony wypada sylwetka Cassandry, targana ciągłymi niepewnościami oraz troskami, a także jej finalna konfrontacja z rodzicielką. Należy pochwalić także dynamikę zmian w drużynie Człowieka Nietoperza, wprowadzenie nowych bohaterów (szczególne brawa za kreację Azraela) oraz epizodyczny udział w całej awanturze, samego Ra’s Al Ghula.
Akcja komiksu mnie w iście ekspresowym tempie, ponadto James Tynion IV dobrze panuje nad sporą ilością pojawiających się bohaterów. Szkoda tylko, że opowieść nie jest przesadnie oryginalna, a sam Batman stanowi jedynie dodatek do całej fabuły – jego nieobecność byłaby wręcz niezauważalna. Sporą rolę do odegrania ma natomiast uwięziony ojciec Batwoman, generał Jacob Kane. Ponownie niezadowalająco wypada Clayface’a, który zbyt posłusznie wykonuje rozkazy swego dowódcy. Obok Mrocznego Rycerza to najsłabszy bohater całego oddziału – amerykański scenarzysta nawet nie sili się, aby dokonać widocznej ewolucji byłego złoczyńcy.
Ilustracje w rzeczonym dziele są autorstwa Brazylijczyka, Marcio Takar oraz Urugwajczyka, Christiana Duce’a. Efektownie wypada ich wizja Gotham City, które tkwi w ciągłym półmroku, a jego ulice są pełne brudu oraz istnego chaosu. Dobrze prezentują się poszczególni bohaterowie, sceny walk z Ligą Cieni są natomiast dość dynamiczne i precyzyjne. Równie udanie prezentuje się bezbłędnie dobrana kolorystyka, w której dominują różne odcienie czerwieni, zgniłej zieleni, błękitu i purpury. Ponownie otrzymuje dobrze skomponowane okładki poszczególnych rozdziałów, zwłaszcza cieszy oryginalna plansza Renato Guedesa oraz Romulo Fajardo Jr.
Batman. Detective Comics #03: Liga Cieni to komiks w sam raz dla wielbicieli dynamicznych, mało skomplikowanych fabuł, w którym na pierwszy plan wysuwa się czysta akcja. Jeśli ktoś natomiast szuka klasycznych historii z Mrocznym Rycerzem w roli głównej, pełnej apetycznych smaczków, kryminalnych spraw oraz krwawych twistów fabularnych to srogo się zawiedzie.