e historie są jak Koźlaczki – ekstremalne. Ekstremalnie magiczne, urocze i rozrywkowe! Z rodziną Koźlaczek jedno jest pewne – nie będzie cicho, spokojnie ani skromnie. Chaos mieszka w ich szafach, zamęt wygląda zza rogu, przygoda łasi się do nóg jak kot. Od najmłodszej po najstarszą wystawiają cierpliwość Maliny na próbę i testują jej umiejętność ogarniania bałaganu. Bo Malina, najmniej magiczna i niepozorna, awansowała na pełnoprawną rozwiązywaczkę problemów. A tych nigdy nie brakuje… Jednego dnia jej matka Aronia ląduje w areszcie, podejrzana o potrójne morderstwo. Innym razem spokojna zwykle Ruta niechcący wpada po uszy w… aferę narkotykową. Z kolei Lila Koźlak nawet zakupy przez internet potrafi zmienić w przygodę, o której będą śpiewać pieśni… No i jest jeszcze Narcyza ze swym gangiem Harpii… A pomysły mają naprawdę szalone! Malina Koźlak i jej niezwykła rodzina – pełna magii, ciepła, miłości i szajby – zaprasza Was na wycieczkę do Zielonego Jaru: małego miasteczka, w którym wszystko się może zdarzyć!
Premiera (Świat)
24 października 2022Premiera (Polska)
24 października 2022Liczba stron
464Autor:
Anna JadowskaGatunek:
FantasyWydawca:
Polska: SQN
Najnowsza recenzja redakcji
Przyznam szczerze, że do pierwszego tomu przygód Koźlaków zabierałam się trochę jak pies do jeża, ale w myśl tego, że lubię mieć własne zdanie, postanowiłam zbadać temat. W Cud, miód, Malina wpadłam bez reszty. Pochłonęłam wcale nie taką cienką książkę w niespełna tydzień, ale to dlatego, że trzeba było chodzić do pracy. Razem z magiczną rodzinką śmiałam się, przeżywałam momenty grozy, cieszyłam się wyczuwalną i wszechogarniającą miłością, która wyzierała z każdego opowiadania. Gdy dowiedziałam się, że wyszedł kolejny tom, nie mogłam się doczekać, aż zacznę czytać. A potem, no cóż, pozostał mi niewielki kac charakterystyczny dla tego momentu, gdy kończy się dobrą książkę.
Przede wszystkim Aneta Jadowska jest bardzo dobrą pisarką. Szanuje czytelnika i trzyma poziom poprzedniej części. Jednakże ciężko oprzeć się wrażeniu, że Cuda wianki otarły się o tak zwany „syndrom drugiego tomu”. Widać, że pisarka włożyła wysiłek w napisanie kolejnej części i że nie postawiła wyłącznie na odcinanie kuponów od sukcesu. Jednakże wydaje mi się, że w blasku książki Cud, Miód, Malina ciężko jest rozbłysnąć Cudom wiankom.
Nie zawiodłam się na tej pozycji. Dostałam to, czego się spodziewałam. Ciekawe opowiadania, humor, miłość rodzinną i to cudowne ciepełko, które sprawia, że książkami o Koźlaczkach mam ochotę się otulić jak ciepłym pledem w jesienny zapyziały dzień. Właśnie, otulić, a nie robić z nich ognisko.
Opowiadania z tego tomu są trochę poważniejsze, wydaje się, że tym razem autorka postanowiła postawić na wątki kryminalne. Wypadło to całkiem nieźle. Próbowała także dodać pazura do ostatniego opowiadania dzięki dość soczystym wulgaryzmom. Oczywiście miało to cel łatwy do odgadnięcia. Mięsko miało podkreślić charakterek babci Narcyzy. Pytanie tylko, czy to było potrzebne? Może gdyby częściej wkładała takie „pięknostki” w usta bohaterów, nie byłoby to takim zdziwieniem? Obawiam się, że całość straciłaby wiele ze swojej delikatności i uroku.
Podsumowując: drugi tom trzyma poziom. Książkę czyta się błyskawicznie. Wręcz pochłania czytelnika. Jadowska potrafi zaciekawić odbiorcę. Jest to zbiór opowiadań, więc nic dziwnego, że każdy znajdzie tu też takie, które nie będą mu odpowiadać. W Cudach... znajdziemy wszystko, za co kochamy książki Jadowskiej. I to jak najbardziej jest na plus. Pisząc te słowa, zastanawiam się, czy brak zaskoczenia jest na pewno minusem. Pomysłów autorce nie brakuje, to pewne. Pytanie tylko, czy planuje kolejny tom i w jakim kierunku pójdzie. Ja jestem bardzo ciekawa. Do swoich czytelniczych rączek dostaliśmy kawał dobrej rozrywki.