W Złotej Erze superbohaterów powstał elitarny aliancki Szwadron Czarnego Młota, mający walczyć z okultystycznymi zagrożeniami ze strony nazistów oraz z siejącym zniszczenie pilotem znanym jako Widmowy Łowca. W skład Szwadronu weszli żołnierze, którzy w czasie pokoju nie cieszyliby się uznaniem dowództwa ani zainteresowaniem prasy. Dlaczego? Sami najlepiej to wytłumaczą, wspominając swoje potyczki z nadnaturalnymi niemieckimi wrogami i gigantycznymi radzieckimi mechami.
Premiera (Świat)
18 marca 2020Premiera (Polska)
18 marca 2020ISBN
9788328198487Polskie tłumaczenie
Tomasz SidorkiewiczLiczba stron
120Autor:
Matt Kindt, Ray Fawkes (1) więcejGatunek:
KomiksWydawca:
Polska: Egmont
Najnowsza recenzja redakcji
Seria o Czarnym Młocie wydaje się być spełnieniem marzeń kanadyjskiego artysty. Wymyślił na jej potrzeby zupełnie nowe, znakomicie napisane postacie i bawiąc się superbohaterskimi schematami stworzył również nową jakość w tym nurcie. Czarny Młot jest obecnie jedną z najlepszych, jeżeli nie najlepszą serią superhero na komiksowym rynku, przy której aktualne historie z Marvela i DC wydają się zwyczajnie fabularnie wyeksploatowane. Artysta i jego wydawca chyba znakomicie zdają sobie sprawę z potencjału Czarnego Młota, ponieważ w innym wypadku raczej nie zdecydowaliby się na publikowanie na tak wczesnym etapie pobocznych opowieści z tego uniwersum.
Po trzech z nich, z których jak dotąd najlepiej wypadła historia o Doktorze Starze, przyszedł czas na spin-off jeszcze bardziej cofający fabułę w czasie, do Drugiej Wojny Światowej. Jak zatem wypada ów wielki konflikt w alternatywnych realiach świata Czarnego Młota?
Jak wiemy, Jeff Lemire w wykreowanym przez siebie uniwersum nie odpowiada (z małymi wyjątkami) za warstwę graficzną. Jednak gdy spojrzymy na okładkową grafikę, a potem komiks, od razu widać charakterystyczne podobieństwo stylów. Za rysunki odpowiada tu Matt Kindt, które w wielu przypadkach mogą kojarzyć się nam ze wstępnymi szkicami niż z pełnoprawnymi, wychuchanymi planszami. Zapewne niektórym czytelnikom taka forma graficzna nie będzie odpowiadać, jednak nie można odmówić Kindtowi ekspresji i dynamiki, która momentami wydaje się aż wysadzać ramy kadrów, szczególnie w scenach akcji. Ponadto W Czarnym Młocie ’45 Jeff Lemire po raz pierwszy nie pracuje bezpośrednio nad warstwą słowną, sprawując jedynie pieczę nad ogólnym zarysem fabuły. Scenariusz napisał Rayem Fawkesem i niestety od razu czuć różnicę, brak tej charakterystycznej dla Lemire’a kompozycyjnej lekkości. Poza tym komiks składa się tylko z czterech zeszytów i ta skrótowość daje się odczuć w fabule, która zanim zdoła nas w pełni zaangażować, po prostu szybko się kończy.
Trzeba też jasno powiedzieć, że fabuła wnosi niewiele nowego do uniwersum, to spin-off chyba najbardziej tematycznie odległy od głównej serii. Owszem, pojawia się tu Abraham Slam i na moment Golden Gail, ale mają niewiele wpływu na wydarzenia. Komiks opowiada o końcowych dniach wojny, które wspominają weterani z alianckiego Szwadronu Czarnego Młota, na który składała się grupa czarnoskórych żołnierzy od wyjątkowo specjalnych operacji. Mianowicie do ich zadań należy walka nadnaturalnymi przeciwnikami po stronie wroga i w tej właśnie warstwie komiks prezentuje się najlepiej.
Na potrzeby fabuły Lemire i Fawkes stworzyli imponujący obraz antagonistów, wśród których najbardziej widowiskowo prezentują się wojujący w potężnych mechach żołnierze Armii Czerwonej. Niewiele ustępują im naziści, na czele z Widmowym Łowcą, czyli niepokonanym niemieckim pilotem, który niczym precyzyjna, zabójcza maszyna zestrzelił z pilotowanego przez siebie myśliwca setki aliantów. Jednak nawet pomimo tych atrakcji, Czarny Młot ‘45 sprawia wrażenie mało potrzebnego spin-offu, który owszem, pomógł rozbudować uniwersum, ale wniósł do niego niewiele nowego. Wciąż trzyma niezły poziom, ale niezły poziom to za mało na to, do czego w swojej sztandarowej serii przyzwyczaił nas Jeff Lemire. Nie jest to jeszcze mechanizm odcinania kuponów, ale jeśli twórca nie skupi się na tym, czego oczekują po nim rozmiłowani w serii czytelnicy, może wejść na tę niepożądaną przez nich ścieżkę. A tego na pewno byśmy nie chcieli.