Czarny Młot ‘45 - recenzja komiksu
Data premiery w Polsce: 18 marca 2020Czarny Młot ’45 to kolejna historia z uniwersum stworzonego przez Jeffa Lemire’a. Tym samym liczba spin-offów przekroczyła właśnie liczbę tomów podstawowej serii.
Czarny Młot ’45 to kolejna historia z uniwersum stworzonego przez Jeffa Lemire’a. Tym samym liczba spin-offów przekroczyła właśnie liczbę tomów podstawowej serii.
Seria o Czarnym Młocie wydaje się być spełnieniem marzeń kanadyjskiego artysty. Wymyślił na jej potrzeby zupełnie nowe, znakomicie napisane postacie i bawiąc się superbohaterskimi schematami stworzył również nową jakość w tym nurcie. Czarny Młot jest obecnie jedną z najlepszych, jeżeli nie najlepszą serią superhero na komiksowym rynku, przy której aktualne historie z Marvela i DC wydają się zwyczajnie fabularnie wyeksploatowane. Artysta i jego wydawca chyba znakomicie zdają sobie sprawę z potencjału Czarnego Młota, ponieważ w innym wypadku raczej nie zdecydowaliby się na publikowanie na tak wczesnym etapie pobocznych opowieści z tego uniwersum.
Po trzech z nich, z których jak dotąd najlepiej wypadła historia o Doktorze Starze, przyszedł czas na spin-off jeszcze bardziej cofający fabułę w czasie, do Drugiej Wojny Światowej. Jak zatem wypada ów wielki konflikt w alternatywnych realiach świata Czarnego Młota?
Jak wiemy, Jeff Lemire w wykreowanym przez siebie uniwersum nie odpowiada (z małymi wyjątkami) za warstwę graficzną. Jednak gdy spojrzymy na okładkową grafikę, a potem komiks, od razu widać charakterystyczne podobieństwo stylów. Za rysunki odpowiada tu Matt Kindt, które w wielu przypadkach mogą kojarzyć się nam ze wstępnymi szkicami niż z pełnoprawnymi, wychuchanymi planszami. Zapewne niektórym czytelnikom taka forma graficzna nie będzie odpowiadać, jednak nie można odmówić Kindtowi ekspresji i dynamiki, która momentami wydaje się aż wysadzać ramy kadrów, szczególnie w scenach akcji. Ponadto W Czarnym Młocie ’45 Jeff Lemire po raz pierwszy nie pracuje bezpośrednio nad warstwą słowną, sprawując jedynie pieczę nad ogólnym zarysem fabuły. Scenariusz napisał Rayem Fawkesem i niestety od razu czuć różnicę, brak tej charakterystycznej dla Lemire’a kompozycyjnej lekkości. Poza tym komiks składa się tylko z czterech zeszytów i ta skrótowość daje się odczuć w fabule, która zanim zdoła nas w pełni zaangażować, po prostu szybko się kończy.
Trzeba też jasno powiedzieć, że fabuła wnosi niewiele nowego do uniwersum, to spin-off chyba najbardziej tematycznie odległy od głównej serii. Owszem, pojawia się tu Abraham Slam i na moment Golden Gail, ale mają niewiele wpływu na wydarzenia. Komiks opowiada o końcowych dniach wojny, które wspominają weterani z alianckiego Szwadronu Czarnego Młota, na który składała się grupa czarnoskórych żołnierzy od wyjątkowo specjalnych operacji. Mianowicie do ich zadań należy walka nadnaturalnymi przeciwnikami po stronie wroga i w tej właśnie warstwie komiks prezentuje się najlepiej.
Na potrzeby fabuły Lemire i Fawkes stworzyli imponujący obraz antagonistów, wśród których najbardziej widowiskowo prezentują się wojujący w potężnych mechach żołnierze Armii Czerwonej. Niewiele ustępują im naziści, na czele z Widmowym Łowcą, czyli niepokonanym niemieckim pilotem, który niczym precyzyjna, zabójcza maszyna zestrzelił z pilotowanego przez siebie myśliwca setki aliantów. Jednak nawet pomimo tych atrakcji, Czarny Młot ‘45 sprawia wrażenie mało potrzebnego spin-offu, który owszem, pomógł rozbudować uniwersum, ale wniósł do niego niewiele nowego. Wciąż trzyma niezły poziom, ale niezły poziom to za mało na to, do czego w swojej sztandarowej serii przyzwyczaił nas Jeff Lemire. Nie jest to jeszcze mechanizm odcinania kuponów, ale jeśli twórca nie skupi się na tym, czego oczekują po nim rozmiłowani w serii czytelnicy, może wejść na tę niepożądaną przez nich ścieżkę. A tego na pewno byśmy nie chcieli.
Poznaj recenzenta
Tomasz MiecznikowskiDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat