Co byś zrobił, gdybyś nagle zdał sobie sprawę, że żyjesz tylko co drugi dzień i nie wiesz co dzieje się z twoim ciałem w międzyczasie? Dwudziestokilkuletni Lubin Maréchal odkrywa, że swoje ciało dzieli z inną osobą. Początkowo próbuje dogadać się z intruzem, nadać ich koegzystencji jakieś ramy. Niestety krok po kroku zaczyna tracić kontrolę nad sytuacją . Wkrótce orientuje się, że grozi mu całkowite unicestwienie. Kto wie ile dni mu jeszcze zostało?
Premiera (Świat)
25 listopada 2020Premiera (Polska)
25 listopada 2020ISBN
978-83-66460-51-5Polskie tłumaczenie
Jakub SytyLiczba stron
192Autor:
Timothe Le BoucherGatunek:
KomiksWydawca:
Polska: Non Stop Comics
Najnowsza recenzja redakcji
Lubin to bardzo zdolny dwudziestoletni akrobata. Młody człowiek jest szczęśliwy – ma grupkę zaufanych przyjaciół, piękną dziewczynę i czerpie z życia pełnymi garściami. Każdy dzień to dla niego okazja do realizacji swoich pasji, zabawy i spędzania czasu na przyjemnościach. Nie lubi stabilizacji, woli gry wideo od ciężkiej pracy. W pewnym momencie jego sytuacja życiowa ulega zmianie. Bohater zdaje sobie sprawę, że jest świadomy tylko co drugi dzień – tak jakby przesypiał całą dobę. Nie wie, co dzieje się z jego ciałem w trakcie nieobecności. Po pewnym czasie dociera do niego przerażająca prawda – władzę nad Lubinem przejmuje drugie „ja”, będące jego przeciwieństwem. Pragmatyczny, bardziej układny, nastawiony na cel, niezainteresowany zabawą – nowy Lubin szybko wchodzi w interakcję z poprzednim właścicielem ciała. Dwie osobowości starają się komunikować i żyć w zgodzie, jednak z czasem rywalizacja bierze górę. Nowa wersja bohatera zaczyna dominować. Beztroski Lubin budzi się co dwa dni, następnie co tydzień, co miesiąc, co rok, co dziesięciolecie…
Dni, których nie znamy to graficzna powieść obyczajowa mająca z jednej strony fatalistyczny wydźwięk, z drugiej mówiąca bardzo dużo o współczesności. Twórcy należą się olbrzymie brawa za doskonały pomysł wyjściowy. Jego siła tkwi w prostocie i to właśnie dzięki niej metafora działa tak skutecznie i efektywnie. Mamy tu bowiem przecież opowieść o człowieku, który na progu dorosłości wybiera codzienny znój zamiast pogoni za ulotnymi marzeniami i permanentnym carpe diem. Przyjęta droga życiowa wymaga wpasowania się w ramy społeczne i porzucenia dotychczasowych fascynacji. Budzący się co pewien czas Lubin to nic innego jak przebłyski dawnego „ja” – siła życiowa, która nigdy nie umarła w bohaterze. Historia o dwóch osobowościach jest tu więc punktem wyjścia dla filozoficznych i egzystencjalnych rozważań. Timothe Le Boucher odnosi absolutny sukces na płaszczyźnie fabularnej. Historia jest przemyślana do samego końca, a wnioski płynące z finału stanowią wspaniałą pętlę wszystkiego, co wraz z Lubinem przeżyliśmy.
Timothe Le Boucher jest zarówno scenarzystą, jak i rysownikiem komiksu. Na płaszczyźnie graficznej nie ma jednak fajerwerków. To dość prosta kreska. Tu i ówdzie widać inspiracje dalekowschodnią estetyką, ale na ogół nie uświadczymy w komiksie eksperymentów. Warstwa wizualna nie kuje w oczy, ale można uznać ją za najsłabszy element komiksu. Nieco mniej szablonowa forma z pewnością dopełniłaby fabułę i wprowadziła komiks na wyżyny wybitności. Czuć pewien niedosyt, ale na szczęście nie ma mowy o żadnej porażce – w najgorszym wypadku poziom rysunków można uznać za zadowalający.
Na wielkie brawa zasługuje natomiast pomysłowość autora, który nadał wiele kolorytu otoczeniu Lubina. Uniwersum Dni, których nie znamy żyje własnym życiem – wciąż ewoluuje i przechodzi metamorfozy. Jest barwne, interesujące i nieoczywiste. Dotyczy to zarówno miejsc odwiedzanych przez protagonistę, jak i jego przyjaciół, którzy stanowią bardzo ważny element opowieści. Zmiany zachodzące w bohaterze obserwujemy również na przykładzie bliskich mu osób. Przyjaciele z czasem opuszczają Lubina. Część z nich zbacza ze ścieżki, którą podąża protagonista, inni odchodzą skonfliktowani. Niektórzy nie mają czasu czekać na kolejne przebudzenie bohatera, a niektórzy po prostu znikają w sposób naturalny. Budzący się coraz rzadziej Lubin zdaje sobie sprawę, że wędruje przez życie całkiem sam. Jego drogowskazem pozostaje jedynie miłość, ale czy i ona wytrzyma próbę czasu?
Komiks Dni, których nie znamy czerpie garściami z realizmu magicznego. Z jednej strony mamy prawdziwe życie, które bardzo łatwo można odnieść do naszej codzienności. Z drugiej niezwykłą sytuację balansującą na granicy dosłowności i fantastyki. To, co przytrafia się Lubinowi, ma więc znamiona zarówno nadnaturalne, jak i całkowicie rzeczywiste. Autor jednak przedstawia swoją wizję tak czytelnie, że nie ma najmniejszego problemu, żeby rozszyfrować przesłanie. Nie będzie przesadą stwierdzenie, że mamy tu do czynienia z ważnym humanistycznym dziełem stanowiącym istotny głos w kwestii egzystencjalizmu w kontekście współczesności. To niezwykle aktualna opowieść, dzięki której nawet niedzielny czytelnik będzie w stanie zaczerpnąć nieco mądrości. Doskonały dowód na to, że komiksy mogą być ważną dziedziną sztuki w dzisiejszych czasach.