Wyobraź sobie, że trzymasz książkę. Nie jest to jednak byle jaka książka. To powieść tetbeszka – dwie książki w jednej. Dwie przeplatające się ze sobą i uzupełniające się historie wydrukowane od dwóch stron bloku i spięte wspólnym grzbietem. Każda strona okładki jest frontem książki, którą można zacząć czytać od przodu i od tyłu, lub z obu stron jednocześnie, poznając kolejne rozdziały naprzemiennie. Jesteś gotowy? W takim razie… zaczynamy! Anglia, lat osiemdziesiąte XIX wieku. Simeon Lee, młody i pełen ideałów lekarz, zostaje wezwany z Londynu, by na ponurej wyspie Ray u wybrzeży Essex leczyć umierającego krewnego, proboszcza Olivera Hawesa. Proboszcz, zamieszkujący imponujący Dom Klepsydry, uważa, że został otruty. Obwinia o to szwagierkę, Florence, którą lata temu uznano za winną śmierci męża i umieszczono w zamknięciu w przeszklonym apartamencie sąsiadującym z biblioteką Olivera. Jej historia jest równie tajemnicza, co przyczyna choroby pastora. Simeon podąża śladem historii opisanej w książce, którą podsuwa mu Florence. Książce - tetbeszce, która skrywa więcej niż jedną historię, w zależności od tego, z której strony się ją czyta. Kalifornia, lata trzydzieste XX wieku. Oliver Tooke, ceniony pisarz i syn gubernatora stanu, zostaje znaleziony martwy. Policja upiera się, że młody mężczyzna odebrał sobie życie. Jednak jego przyjaciel i początkujący aktor, Ken Kourian, jest pewien, że nie doszło do samobójstwa. Tej nocy zobaczył coś, co przeczy teorii policji. Prowadząc na własną rękę śledztwo, odkrywa związek między śmiercią Olivera a tajemniczym porwaniem jego brata, gdy obaj byli dziećmi. Aby ustalić prawdę, Ken musi rozszyfrować wskazówki ukryte w wydanej ostatnio książce Olivera – powieści tetbeszce zatytułowanej Dom Klepsydry, opowiadającej historię młodego lekarza Simeona Lee.
Premiera (Świat)
28 lutego 2024Premiera (Polska)
28 lutego 2024Polskie tłumaczenie
Robert WaliśLiczba stron
448Autor:
Gareth RubinGatunek:
obyczajowaWydawca:
Polska: Albatros
Najnowsza recenzja redakcji
Niejednokrotnie eksperymentowałam z literaturą. Szukam ekscentrycznych, nietypowych powieści oraz nowelek. Moją uwagę przykuwają najczęściej takie pozycje, które wyróżniają się dzięki formie. Zatem nie mogłam przejść obojętnie obok tetbeszki, która była dla mnie kompletną nowością. Nigdy nie miałam styczności z książką podzieloną na dwie historie, połączone ze sobą w tajemniczy sposób. Na dodatek od dawna szukam kryminału, który wreszcie mnie zaskoczy. Czy Dom klepsydry to zrobił?
Teoretycznie przedstawione historie łączy jedynie fizyczny grzbiet oraz tytułowy Dom klepsydry, wypełniony mrocznymi tajemnicami wielu pokoleń. Prędko okazuje się, że za tym wszystkim kryje się zagadka kryminalna, która stanowi znakomitą ucztę dla prawdziwych miłośników serii crime. Po tej niebieskiej stronie mamy osiemnastowieczny Londyn, a czerwona opowieść ilustruje przedwojenne Stany Zjednoczone. Protagonistami obu historii są kolejno: Simeon Lee (młody lekarz pędzący na pomoc swojemu krewnemu) oraz Ken Kourian (początkujący aktor, który spełnia swoje ambicje dzięki znajomości ze znanym pisarzem). Mężczyźni zostają uwikłani w mordercze zagadki, które muszą rozwiązać, zanim będzie za późno. Bohaterowie nigdy się nie poznają, stąd wydaje się, że nie mają punktów wspólnych. A jednak łączy ich więcej, niż można przypuszczać z opisu książki Garetha Rubina.
Czytelnik samodzielnie wybiera historię, od której chciałby zacząć swoją przygodę. Zdecydowałam się na opowieść Simeona Lee, ale sądzę, że nie ma to większego znaczenia dla ogólnego odbioru książki. Należy zaznaczyć, że największą satysfakcję daje dopiero czytanie drugiej strony historii. W tym momencie odkrywamy, w jak elegancki i płynny sposób zostały połączone. Przejście do kolejnej części przypomina moment, w którym Archimedes dokonuje odkrycia i wykrzykuje radosne: „Eureka!”. Dzięki temu zabiegowi przestajemy być wyłącznie obserwatorami, a zaczynamy być detektywami prowadzącymi własne śledztwo.
Gareth Rubin daje popis swoich pisarskich umiejętności – jego przyjemny i lekki styl sprawia, że przez tę książkę się płynie. Pogłębione opisy zdarzeń oraz wiarygodne dialogi doskonale budują atmosferę i oczekiwane napięcie. Natomiast dopłynięcie do brzegu może być utrudnione przez nierówne tempo. Obie historie oferują dynamiczny wstęp, który prezentuje perypetie naszych protagonistów przed centralnym punktem. Jednak gdy opowieść dociera do meritum, zwalnia, mimo że w tym momencie powinna angażować najbardziej. Rubin próbuje to nadrabiać otrzeźwiającymi plot twistami, ale akcja przyspiesza dopiero przy kulminacji wątków, co działa negatywnie na skupienie czytelnika (a bez tego trudno samodzielnie rozwiązać zagadkę). Zakończenia obu historii nie serwują rozwiązania zagadki w oczywisty sposób.
Miałam również wrażenie, że historia czerwona jest nieco bardziej dopracowana od tej niebieskiej. XX-wieczne perypetie Kena oraz jego zdolnego przyjaciela Olivera są przesiąknięte niepokojem związanym z nadchodzącą II wojną światową, stąd nie brakuje oczywistych wzmianek polityczno-gospodarczych. Dzięki temu amerykańsko-angielski klimat jest bardziej odczuwalny niż w przypadku historii z XVIII wieku.
Dom klepsydry budzi skojarzenia z wieloma rzeczami – jedni przypomną sobie o Incepcji Christophera Nolana, a drudzy porównają tę powieść do rosyjskiej matrioszki. Książka odkrywa kolejne warstwy, czyniąc główną zagadkę jeszcze bardziej kompleksową. Ostatecznie tetbeszkę można określić jako wielowymiarową. Jej koncepcję można rozumieć w dwojaki, a może i nawet trojaki sposób. Tak naprawdę nawet po skończeniu powieści wciąż można do niej powracać i odnajdywać kolejne wskazówki, które mogą zmienić naszą pierwotną interpretację. Mimo paru niedociągnięć, dzięki zjawiskowej formie oraz zaskakującym zwrotom akcji, Brown skutecznie angażuje czytelnika bawiącego się w Sherlocka Holmesa.