Zagadkowy sojusz między Jokerem i doktorem Xabarasem sprowadza Człowieka Nietoperza do Londynu – miasta Detektywa do Spraw Koszmarów. Batman i Dylan Dog mają różne poglądy na temat natury zła i stosują różne metody śledcze, jednak będą musieli współpracować, żeby pokrzyżować plany szalonego Księcia Zbrodni. Dylan Dog i Batman, Groucho i Alfred Pennyworth, inspektor Bloch i komisarz Gordon, a także Madame Trelkovski i Catwoman, John Constantine i demon Etrigan połączą siły, żeby stawić czoła groźnym przeciwnikom. „Cień Nietoperza” to przygoda, której nie możesz przegapić. Dwie ikony światowego komiksu po raz kolejny staną ramię w ramię, żeby zmierzyć się ze złem!
Premiera (Świat)
26 czerwca 2024Premiera (Polska)
26 czerwca 2024Polskie tłumaczenie
Andrzej SzewczykLiczba stron
216Autor:
Werther Dell’Edera, Gigi Cavenago (1) więcejGatunek:
KomiksWydawca:
Polska: Egmont
Najnowsza recenzja redakcji
Nie oszukujmy się – i Batman, i Joker, i Catwoman, i pozostałe w dużej mierze ikoniczne już postacie z portfolio Uniwersum DC służą w tym komiksie za swoiste tło, pewien umotywowany, ale jednak drugi plan. W centralnym punkcie – pomimo pozornie równorzędnej roli – włoski scenarzysta stawia jednego z najważniejszych bohaterów włoskiej popkultury.
I nie jest to nawet zarzut. To w pewnym sensie zrozumiały zabieg, zwłaszcza że sam Roberto Recchioni jest niejako spadkobiercą twórczej spuścizny Tiziano Sclaviego i aktualnym scenarzystą tej legendarnej już (nie tylko we Włoszech) postaci. Dylan Dog wiedzie więc siłą rzeczy prym w opowieści – jest w pewien sposób przewodnikiem Batmana po świecie zjawisk wymykających się racjonalnej ocenie, zmuszającym go do zrewidowania poglądów na to, co najłatwiej określić mianem „nadprzyrodzonego”. Można wręcz powiedzieć, że Dylan Dog zabiera Batmana w inicjacyjną podróż do swojego świata, gdzie granice nauki i metafizyki mocno się zacierają, a bohaterom (przynajmniej jednemu) przyjdzie zajrzeć w miejsca, w jakich jeszcze nie byli. A może nawet – w jakich istnienie do końca nie wierzyli, a które staną się w niniejszej historii bardziej niż namacalne.
To dobry komiks, choć trafi w gusta przede wszystkim miłośników detektywa do spraw koszmarów (to historia mocno w jego duchu). Pasuje tu jednak także i John Constantine, i nawet rymujący bezlitośnie demon Etrigan – oni chyba nawet bardziej niż Batman, którego rolą w obrębie tej opowieści jest odruchowe negowanie nieznanego i z każdą stroną trudniejsze próby zachowania racjonalizmu… To dla wszystkich miłośników Dylana Doga będzie, w oczywisty sposób, skazane na niepowodzenie. Istotą serii jest bowiem sięganie po nadprzyrodzone w pełnej krasie.
To historia kreślona w dużej mierze na podstawie klasycznych schematów: kiedy dwóch arcyzłoli z różnych uniwersów nagle łączy siły, dwaj bohaterowie z tychże światów muszą zawrzeć niepisane porozumienie, by się im przeciwstawić. To tworzenie oczywistej przestrzeni dla występów bohaterów z pozornie różnych, ale jednak zbliżonych uniwersów, gdzie mrok i szaleństwo rozplenia się wszędzie i nie braknie powodów oraz okazji, by z nim zaciekle walczyć. Niemało tu miejsca dla wprowadzenia kolejnych, gościnnych występów dla postaci z drugiej linii. I to też wypada dobrze, choć samo w sobie nie jest przesadnie odkrywcze.
Plusem natomiast jest kreska. Werthera Dell’Ederę znamy głównie z solidnej serii Coś zabija dzieciaki. Gigi Cavenago pojawił się u nas w jednym z albumów Dylana Doga – Mater Dolorosa. Panowie połączyli siły, co pozwoliło nie tylko świetnie zilustrować opowieść, ale w pewien sposób przerzucić graficzny pomost pomiędzy światami dwóch bohaterów. Jest odpowiednio mrocznie, surrealistycznie. Dell’Edera ma kreskę bardzo charakterystyczną, mocno odrealnioną, a zarazem minimalistyczną, co w obrębie niniejszej fabuły bardzo dobrze się sprawdza. Ten surrealizm łagodzi nieco styl drugiego artysty, solidnie ciążący ku impresjonizmowi, lub malarstwu secesyjnemu i ciekawie komponuje się ze sztywną, kanciastą kreską Dell’Edery, nadając całości bardzo interesujący efekt finalny.
Dylan Dog / Batman – Cień nietoperza to komiks interesujący, choć z pewnością nie wybitny. Stanowiący przykład typowy dla łączenia uniwersów, ale jednocześnie oddający prym jednemu z bohaterów – co ciekawe, mniej znanemu i nie tak dominującemu w obrębie światowej popkultury. Fani londyńskiego detektywa mroku z pewnością się nie zawiodą. Z kolei miłośnicy Mrocznego Rycerza po lekturze mogą czuć pewien niedosyt. Ale i tak – moim zdaniem – warto.