W wojnie pomiędzy Supermanem a Batmanem wszyscy bohaterowie zdecydowali, za kim się opowiadają. Przez pięć lat dawni przyjaciele i sprzymierzeńcy toczyli walki, w których po obu stronach padały ofiary. W końcu dochodzi do impasu – zarówno Batman, jak i Superman zdają sobie sprawę, że zyskają przewagę, tylko jeśli posuną się do czegoś, co do tej pory było nie do pomyślenia. Muszą więc zwerbować swoich dawnych wrogów, aby wraz z nimi zaatakować byłych przyjaciół! Batman sprzymierza się ze złoczyńcami, którzy tak jak on unikają zabijania – takich jak członkowie galerii Łotrów Flasha. Superman tymczasem zawiera układ z jedynym człowiekiem, który kiedykolwiek złamał Nietoperza – z Bane’em! Aby wyciągnąć Batmana z ukrycia, Bane przekroczy granicę, której przekraczać nie powinien. Historia prowadząca do fabuły znanej z gry wideo zmierza do szokującego finału. Scenariusz Briana Buccellato („Detective Comics”) uzupełniają rysunki Mike’a S. Millera („Adventures of Superman”), Brunona Redondo („Suicide Squad: Zła krew”, „Nightwing”) i Toma Derenicka („JLA”).
Premiera (Świat)
9 sierpnia 2023Premiera (Polska)
9 sierpnia 2023Polskie tłumaczenie
Tomasz SidorkiewiczLiczba stron
472Autor:
Mike S. Miller, Tom Derenick (2) więcejGatunek:
KomiksWydawca:
Polska: Egmont
Najnowsza recenzja redakcji
Seria Injustice dobiegła już końca – niestety, ten fakt sam w sobie jest jedną z niewielu dobrych wiadomości, jakie mam dla Was po lekturze komiksu Injustice. Bogowie pośród nas: Rok piąty. Tom 5. Zwieńczenie całej opowieści, mające być jednocześnie wprowadzeniem do słynnej gry z 2012 roku, wypada przeciętnie na tle pierwszych trzech odsłon całego cyklu. Nie ulega wątpliwości, że główną przyczyną takiego obrotu spraw jest zmiana na stanowisku scenarzysty; już w poprzednim tomie stery po Tomie Taylorze przejął Brian Buccellato, który nie dość, że zaczął majsterkować przy wydźwięku historii, to jeszcze postanowił rozmienić ją na drobne, sięgając po całą serię wyświechtanych schematów superbohaterskich. Efekty tego podejścia w Roku piątym widać jak na dłoni. Akcja została tak zagęszczona, że nawet przy pełnym skupieniu odbiorca będzie miał olbrzymi problem z połapaniem się, o co w tej fabularnej układance chodzi. Zmęczenie materiału w tym przypadku przekłada się na znużenie czytelników.
Stworzenie opisu fabuły finału komiksowego Injustice jest zadaniem doprawdy trudnym. Poszczególne wątki zdają się przelatywać przed naszymi oczami bez większego ładu i składu – część z nich faktycznie do czegoś prowadzi, inne niekoniecznie. Superman i Batman są już więc tak wycieńczeni swoją wojną, że z wielką niechęcią podchodzą do próby ostatecznego pokonania siebie nawzajem. Ma im w tym pomóc sprzymierzenie się z dawnymi wrogami; Mroczny Rycerz łączy siły ze złoczyńcami, którzy w swoim modus operandi nie mają zabijania, natomiast Człowiek ze Stali korzysta z pomocy tego, który Zamaskowanemu Krzyżowcowi przetrącił kręgosłup – Bane'a. Antagonista w celu zwabienia Batmana sięga po naprawdę okrutne środki. Podobnie zresztą jak Superman, który na tym polu najprawdopodobniej zrobił coś, co może raz na zawsze zakończyć jego autorytarne rządy.
Doceniam to, że nawet na tym etapie opowieści Buccellato, będąc już wyraźnie ograniczonym przez rozwiązania przyjęte w samej grze, próbuje czytelników zszokować, choćby poprzez uśmiercenie istotnej postaci, które wstrząśnie zasadami leżącymi u podstaw świata superbohaterów. Problem polega na tym, że udanych zabiegów na tym polu jest jak na lekarstwo; inne, postrzegane przez pryzmat większego zbioru, przywodzą na myśl ostrzeliwanie czytelnika coraz to nowszymi pomysłami i wątkami, które niekiedy dosięgną celu, by w innych momentach trafić kulą w płot. Jeszcze gorzej, że najważniejsze dla całego cyklu postacie z Batmanem i Supermanem na czele zaczynają zachowywać się irracjonalnie – i to do tego stopnia, że będziemy zachodzić w głowę, czy to nadal ci sami bohaterowie i złoczyńcy, z którymi wcześniej w jakiejś mierze mogliśmy się utożsamiać. Wszystko to sprawia, że Rokowi piątemu przypięta zostanie łatka wątpliwej przyjemności powtórki z rozrywki. Masa tematów ukazanych w tym tomie to nic innego jak wątki przerabiane w poprzednich. Wracają do nas nieco przypudrowane, ale odbiorca i tak będzie mieć wrażenie, że w serwowaniu ich po raz kolejny jest coś nieszczerego, jakby głównym zadaniem Buccellato było napompowanie serii Injustice do jeszcze większych rozmiarów.
Lepiej na tym tle wypada efektowna warstwa graficzna, za którą odpowiadali m.in. Bruno Redondo czy Mike S. Miller. Z drugiej jednak strony nie znajdziemy w ilustracjach nic przełomowego – rysunki po prostu pasują do wydźwięku cyklu. Cała seria pozostawia pewien niedosyt; Taylor zaczął z wysokiego c, lecz jego następca nie miał specjalnego pomysłu na to, jak modelować świat zbudowany przez poprzednika. Powiem nawet więcej: patrząc na tę serię holistycznie, dochodzę do wniosku, że dwie jej ostatnie odsłony spokojnie można by w planie wydawniczym pominąć. O ile wcześniej komiksowe Injustice oferowało nam wyjątkowe spojrzenie na funkcjonujących w rzeczywistości Elseworlds superbohaterów, tak u progu historii znanej gry stało się ono męczące. Ogromna szkoda, lecz w żaden sposób nie zmienia to faktu, że ta franczyza i tak odcisnęła trwałe piętno na branży komiksowej.