Kompozytor Peter Harper bardzo przeżywa rozwód. W poszukiwaniu wyjścia z życiowego impasu wynajmuje dom na odludnej plaży w Irlandii i w samotności próbuje odzyskać siły twórcze i kontrolę nad własnym życiem. Niespodziewanie zostaje rażony piorunem. W głowie Petera pojawiają się niepokojące myśli, ich bohaterami są najbliższe mu osoby: dzieci, przyjaciele, a także niezwykła kobieta, Judie, która osiedliła się w sąsiedniej wsi – jedynym skupisku ludzkim na przestrzeni wielu mil – szukając azylu po życiowych perturbacjach. Makabryczne wizje stają się jeszcze bardziej niepokojące, kiedy Peter odkrywa, że zarówno przyjazne małżeństwo Leo i Marie, jak i Judie mają swoje tajemnice…
Premiera (Polska)
13 stycznia 2016Polskie tłumaczenie
Maria MrózLiczba stron
392Autor:
Mikel SantiagoKraj produkcji:
PolskaGatunek:
Kryminał, ThrillerWydawca:
Polska: Czarna Owca
Najnowsza recenzja redakcji
Takie hasła z jednej strony pomagają w wyborze książki, ale z drugiej od razu mocno profilują lekturę. Od pierwszych stron czytasz i zastanawiasz się, co tu jest takiego kingowego... Choć akurat z Kingiem to w ogóle niełatwa sprawa – wszak ten amerykański mistrz powieści świetnie radzi sobie niemal w każdym gatunku, choć z drugiej strony wiadomo, że jak kogoś porównuje się z Kingiem, to zwykle chodzi o grozę.
Tak też jest w wypadku tego hiszpańskiego autora, choć jeśli myślicie, że kupując tę powieść, zagłębicie się w kolejny hiszpański horror (które tak świetnie sprawdzają się w kinie), mocno się zdziwicie. Oto bowiem powieść rozgrywająca się... w Irlandii. Autor, z którym miałem okazję rozmawiać, uważa się za Europejczyka i w swoich utworach w ogóle nie zamierza koncentrować się na swoim kraju. Czuję się obywatelem całego kontynentu, dużo podróżuje i poszukuje inspiracji wszędzie. Tu wybrał odległe irlandzkie wybrzeże i tam umieścił Petera Harpera, bohatera swej fabuły. To kompozytor, który szuka natchnienia, i tam właśnie trafia go piorun. Dosłownie. Ale zamiast nowej ciekawej muzyki w jego głowie pojawiają się wizje - takie raczej przerażające.
La última noche en Tremore Beach to nie horror czystej wody, a raczej utwór z gatunku mystery, który w Polsce rzadko się tak naprawdę wyodrębnia. Jest tu trochę obyczaju, trochę sensacji, trochę wydarzeń nadprzyrodzonych, ale nie one są najważniejsze. Mistrzowie tej konwencji potrafią to wszystko wymieszać w idealnych proporcjach, acz niestety Santiago mistrzem nie jest. Jego fabuła snuje się, przyśpieszając i zwalniając, jakby autor nie do końca wiedział, czy stawia bardziej na akcję, na klimat, na wiarygodność, na mroczne tajemnice, na realizm czy nadrealizm. Ale jeśli przebrnąć przez nie do końca udany eklektycznie środek, to finał to w dużej mierze wynagradza. Sensownie rozplata wszelkie tajemnice, a równocześnie zaskakuje i ostatecznie zamyka wszelkie wątki (nie liczcie na ciąg dalszy).
Czy to powieść godna uwagi? Na szczęście King pisze tak dużo i często, że nie ma konieczności sięgania po jego naśladowców, ale jeśli ktoś chce poczytać o mrocznej Irlandii oczami Hiszpana – bardzo odradzał nie będę.