
Pingwin, król przestępczego podziemia Gotham, po tym jak oficjalnie „umarł”, wiedzie spokojne życie na emeryturze w Metropolis. Gdy jego dzieci walczą o utrzymanie wpływów w kryminalnym imperium, Oswald Cobblepot gotuje obiady dla swojej dziewczyny i kupuje drogie garnitury. Sytuacja się zmienia, gdy rząd Stanów Zjednoczonych werbuje Pingwina jako agenta. Zadanie wydaje się proste: musi odzyskać Iceberg Lounge i swoje imperium. Aby zająć dawną pozycję, Pingwin musi zebrać odpowiednich ludzi. Czy uda mu się to bez narażania życia? Jak zareaguje Batman, którego Pingwin wrobił w swoją śmierć?
Premiera (Świat)
22 stycznia 2025Premiera (Polska)
22 stycznia 2025Polskie tłumaczenie
Tomasz SidorkiewiczLiczba stron
200Autor:
Tom King, Rafael De LatorreGatunek:
KomiksWydawca:
Polska: Egmont
Najnowsza recenzja redakcji
I jak to u Kinga, jest mrocznie, duszno, mocno w estetyce kryminału noir... Słowem – znakomicie. Choć sama historia do najprostszych i najprzejrzystszych nie należy. Jest cholernie mocno osadzona w całej fabularnej linii Pingwina, choćby w wydarzeniach z Batman. Failsafe do scenariusza Chipa Zdarsky’ego (rozdział o Catwoman realizującej testament Pingwina, autorstwa właśnie Zdarsky’ego, został tutaj na koniec dorzucony). Muszę przyznać, że bez znajomości szerszego kontekstu, np. zawartego we wspomnianym albumie z Batmanem, można by się w złożoności niniejszego tytułu mocno pogubić. Jeśli jednak jesteśmy z grubsza zorientowani w ostatnich wydarzeniach, to scenariusz Kinga nabiera sensu, staje się czytelniejszy… i znów, jak to u niego, zniewala bardzo umiejętnym prowadzeniem opowieści z użyciem całego spektrum postaci drugoplanowych, którym autor daje szansę choćby chwilowego wyjścia na pierwszy plan. A to robi wrażenie. Zwłaszcza że wszystko się zgrabnie spina, finalnie prowadzi do sensownej konkluzji – przynajmniej w obrębie tego tomu. Zobaczymy, co będzie dalej, jak już poznamy dalszy ciąg historii w kolejnej części.
Jak na razie jest tutaj wszystko, co uwielbiam u Kinga i za co go cenię – przede wszystkim staranność w wykorzystaniu wszystkich postaci. Nikt nie jest traktowany po macoszemu jak zbędny wypełniacz, każdy ma swoją rolę, choćby niewielką, do odegrania. Dużo tutaj sekwencyjnych plansz z rozmów / przesłuchań, w których poznajemy sposób myślenia / stanowisko / punkt widzenia danej postaci, ale w zaskakujący sposób nie czujemy znużenia takim niby monotonnym tokiem narracyjnym. King prowadzi go na tyle umiejętnie, by podtrzymać uwagę.
Podoba mi się czasowa wolta i przywołanie początkowego okresu Pingwina i jego dziwnej relacji z Batmanem, co nie tylko w ciekawy sposób wzbogaca samego Cobblepota, ale i w nieco dwuznacznym świetle stawia też Mrocznego Rycerza. Co zaskakujące, większość recenzentów narzeka na ten wątek, uważa go za element psujący dynamizm opowieści i zupełnie zbędny. Dla mnie jest to interesujące odniesienie do genezy postaci i ciekawe zaimplementowanie jego punktu wyjściowego dla metamorfozy, od pośledniego mafijnego chłopca na posyłki do króla zorganizowanej przestępczości Gotham. Zgrabnie rozpisane, może nie niezbędne, ale z pewnością przydatne i wzbogacające.
Bardzo mocno uwypukla się tutaj klimat ostatniej ekranizacji Batmana w reżyserii Matta Reevesa, bo Gotham ukazane przez Kinga mocno przywodzi na myśl właśnie ekranowy sztafaż Mrocznego Miasta. To zresztą wpisuje się świetnie w ogólną estetykę Batmana jako serii. Ta historia powinna być duszna, mroczna i gęsta od dwuznaczności. W tle mamy oczywiście brudne i nie całkiem uczciwe (by nie rzec dosadniej) zagrywki amerykańskiego rządu, który jest skłonny posunąć się bardzo daleko poza oficjalne granice prawa, byle postawić na swoim i osiągnąć zamierzony cel. Znów – nic nowego w scenariuszach Toma Kinga, ale to akurat zaleta, bo tego typu wątki zwyczajowo świetnie mu wychodzą.
Za stronę graficzną odpowiada wprawny rysownik Rafael De Latorre, który nieco łagodzi pokraczny image Pingwina, jednocześnie nie stroniąc od pewnej pozornej nieporadności postaci, co mocno kontrastuje z bezwzględnością jego zachowań. Jest odpowiednio brudno, ponuro i niesympatycznie, a koślawa, karłowata postać Cobblepota naprawdę potrafi wzbudzić dyskomfort, zwłaszcza gdy wiemy, co się naprawdę kryje za tą niby pocieszną fizjonomią.
Z niecierpliwością czekam na kolejny tom, bo Pingwin w autorskiej odsłonie Toma Kinga okazuje się jedną z najciekawszych historii z uniwersum Gotham, jakie pojawiły się w ostatnim czasie na naszym rynku.
Pokaż pełną recenzję


