Wielkimi krokami zbliża się rocznica szczególnego dnia, który zmienił życie Araty. Z tej okazji Kaizaki postanawia wziąć się w garść i zmierzyć z przeszłością. Tymczasem Oga pod wpływem słów Araty zaczyna uświadamiać sobie kiełkujące w nim uczucia, ale widzi… Kariu spotykającą się z jakimś mężczyzną?!
Najnowsza recenzja redakcji
Za nami nastoletnie dramaty, pełne łez i wzburzenia. Rena i Honoka znów świetnie się dogadują, z czego cieszy się zwłaszcza Chizuru Hishiro. Do tej nieprzystosowane do życia w społeczeństwie dziewczyny zaczyna docierać, że coś z Aratą jej za bardzo po drodze, a czytelnik może się cieszyć, że nie jest ona aż tak nieogarnięta, na jaką wygląda. Poza nauką oczywiście. Może jest jeszcze dla niej nadzieja… Zresztą sporo w tej mandze bohaterów, którzy mają problemy z zauważaniem oczywistych oczywistości. Sadystyczną przyjemnością jest dla Araty męczenie Ogi, który jest kolejnym przedstawicielem życiowo-uczuciowych nieogarów. Czytelnik ma także sporo frajdy, kiedy bohaterowie plączą się w zeznaniach. Ale gumki do włosów Hishiro czy miłostki Ogi to tylko w wypadku szóstego tomiku ReLIFE #06 przerywnik, bowiem ważniejsza jest przeszłość.
Nareszcie ze szczegółami dowiadujemy się, jak wyglądała praca Araty w korporacji, której pracownicy mogli liczyć co najwyżej na marne pensje i poniżanie przez kolegów. Plus wilczy bilet w przypadku odejścia. Michiru Saiki, koleżanka głównego bohatera z pracy, nie poradziła sobie z presją – teraz wiemy, że Arata ma za sobą naprawdę ciężkie przeżycia, a znalezienie martwej koleżanki, która postanowiła odebrać sobie życie we własnej pracy to praktycznie pewna trauma. Mężczyzna wytrzymał w swojej firmie zaledwie trzy miesiące, a odejście po tak krótkim stażu pracy nie wróży szybkiego znalezienia nowego zatrudnienia. Dla każdego potencjalnego pracodawcy Arata jest obibokiem, który nie potrafi skorzystać z tego, co mu się oferuje. Ponure miny postaci z okładki tomiku nie wzięły się znikąd.
W ReLIFE #06 najbardziej interesujące jest zderzenie życia licealistów z ich przyszłością jako osób dorosłych, które muszą poradzić sobie we współczesnej Japonii, której społeczeństwo wywiera nieustannie presję na… właściwie wszystkich. Znalezienie pracy to co prawda pragnienie przeciętnego obywatela w każdym państwie, lecz warto zauważyć, iż Arata przed wzięciem udziału w programie ReLIFE uważał się za bezrobotnego, pomimo iż pracował w sklepie całodobowym. To była praca dorywcza na kasie, ale wciąż praca. Dla niego to jednak jedynie możliwość zarobienia minimalnych pieniędzy na przeżycie. Liczy się poważna profesja w poważnej firmie, w tym przypadku mężczyzna jednak się poddał. A teraz musi odwiedzić grób najlepszej pracownicy w byłej firmie, która nie dała rady i wybrała najgorsze możliwe rozwiązanie.
Wizyta na cmentarzu to główne wydarzenie, przedstawione w tym tomiku mangi autorstwa Sou Yayoi. Fabuła poprzednich tomików skupiała się na problemach Reny, wydających się teraz ogromnie wyolbrzymionych na tle wydarzeń pokazanych tym razem. Zainscenizowane przez Ryo Yoakego spotkanie przy grobie Michiru Saiki z nowymi pracownikami byłego pracodawcy Araty to naprawdę sprytny manewr. Wystarczy pokazać, że nie jest on sam – jego przykład stał się inspiracją dla innych ludzi, którzy nie radzą sobie z okropnym pracodawcą i współpracownikami, ale nie mają odwagi i środków, aby odejść. Zrobiło się zdecydowanie poważniej w tym tomiku…
Bądź co bądź, skręt w mroczniejszą stronę dobrze zrobił tej, jakby nie było, także komedii. Za nami kilka tomików dramy pierwszej wody, a teraz czas na rozwój innych bohaterów, którym Rena bezczelnie zabrała czas antenowy, czy raczej strony komiksu. Tylko że właśnie te ostatnie strony dotyczą się jej, a my możemy tylko kombinować, w co tym razem wpakowała się ta rezolutna dziewczyna. ReLIFE #06 wciąż oferuje bardzo przyjemną lekturę – nie mogę się doczekać, kiedy polskie wydanie przegoni w końcu telewizyjną adaptację i dowiemy się, co było dalej…