Światowy bestseller! Książka, która ujawnia niepokojące i szokujące sygnały świadczące o kryzysie, jaki przechodzi współczesna nauka. Nauka to sposób, w jaki rozumiemy świat. Jednak niewłaściwa interpretacja i koloryzowane statystyki sprawiły, że ogromna liczba badań naukowych stała się bezużyteczna lub, co gorsza, wprowadzająca w błąd. Obecny system finansowania badań oraz publikacji ich wyników nie tylko nie chroni nas przed pomyłkami i słabościami naukowców, ale wręcz aktywnie zachęca badaczy do ingerowania w otrzymywane rezultaty, co może mieć katastrofalne konsekwencje.
Premiera (Świat)
12 czerwca 2024Premiera (Polska)
12 czerwca 2024Polskie tłumaczenie
Fabian TrylLiczba stron
380Autor:
Stuart RitchieGatunek:
non-fictionWydawca:
Polska: PWN
Najnowsza recenzja redakcji
Science Fictions Stuarta Ritchiego to książka popularnonaukowa, skupiająca się na funkcjonowaniu świata akademickiego. Pełna krytycznego spojrzenia na systemowe mechanizmy naukowe (często sprzyjające oszustwom czy naciągnięciom) i podkreślająca konieczność ich naprawy, a jednocześnie daleka od odrzucania metody naukowej jako sposobu poznawania świata.
Autor, psycholog z Uniwersytetu w Edynburgu, pisze o pułapkach, w jakie wpada współczesna nauka, o oszustwach, fałszywych odkryciach, błędnych interpretacjach, ale także o mechanizmach stojących za takimi zdarzeniami. Większość poruszanych problemów dotyczy dziedzin eksperymentalnych, w szczególności bliskiej autorowi psychologii oraz medycyny, której wpływ na naszą codzienność łatwo przemawia do wyobraźni czytelników.
W trzech częściach książki Stuart Ritchie przedstawia kolejno to, jak badania naukowe powinny wyglądać zgodnie z „regułami sztuki”, potem podstawowe problemy związane z rzeczywistą działalnością akademicką (podzielone odpowiednio na zwykłe oszustwa, świadomą bądź nie stronniczość badaczy, zwykłą niestaranność i chęć osiągnięcia sukcesu medialnego), aż wreszcie analizę genezy niewłaściwych zachowań i propozycje zmian kultury uniwersyteckiej, które mogłyby im zapobiec. Wielką zaletą Science Fictions są liczne przykłady i dość elementarne wyjaśnienia zasad rządzących choćby określaniem „poziomu istotności” wyników danego eksperymentu. Autor przedstawia czasem śmieszne, czasem przerażające, ale zawsze niezwykle ludzkie historie. Jedną z nich jest opowieść o wzlocie i upadku włoskiego chirurga Paola Macchiariniego, który zyskał wielką sławę jako autor przełomowej techniki przeszczepów tchawicy. Mimo wątpliwości zgłaszanych przez współpracujących z nim lekarzy kariera Włocha toczyła się nadal, a do zdemaskowania oszusta (który przedstawiał nawet operacje zakończone zgonem pacjenta jako wielkie sukcesy swoich odkryć) doprowadziły kłamstwa natury matrymonialnej…
Szkocki psycholog pisze o problemach związanych choćby z działaniem czasopism naukowych i agencji przyznających granty ostro i szczerze, jednocześnie nieustannie podkreślając zaufanie, jakim obdarza metody naukowe, i doceniając ich imponujące osiągnięcia. Stara się przekonać czytelników, że obawa przed wzrostem popularności irracjonalnych teorii dotyczących choćby szkodliwości szczepionek nie powinna powstrzymywać nas od otwartej dyskusji o niedoskonałościach systemu, od którego tak wiele zależy. Przecenianie efektów eksperymentów, dobieranie danych pod planowany wynik albo wyszukiwanie właściwej tezy dopiero po wykonaniu badań (samo w sobie dość racjonalne, ale niezgodne ze wspomnianymi regułami sztuki) to tylko niektóre z niestety dość powszechnie obserwowanych zjawisk – zresztą także przez naukowców badanych. Choć dla osób pracujących w akademickim świecie wiele z przedstawianych w książce faktów nie będzie zaskoczeniem, bogactwo przykładów sprawia, że i one nie będą się przy Science Fictions nudzić.
Przyjemność z lektury psuje wyłącznie fatalny przekład. Błędy odmiany można by zrzucić na niestaranność redakcji, ale jednak skłonność tłumacza do przekładania angielskich idiomów pociąga za sobą komiczne efekty. Nadchodząca katastrofa to naprawdę nie „zbliżający się wrak pociągu”, a „standard złota” w przypadku publikacji naukowych będzie zrozumiały dopiero wtedy, gdy odgadnie się, jak wyglądało oryginalne sformułowanie. Trudno uwierzyć, że takie błędy przepuściło Państwowe Wydawnictwo (notabene!) Naukowe…