W latach 1891–1894 Sherlock Holmes był uznawany za martwego. Niewiele osób wiedziało, że udało mu się ujść z życiem po konfrontacji z Jamesem Moriartym przy wodospadzie Reichenbach. Nawet sam doktor Watson. W końcu, po długiej walce ze sobą, Holmes postanowił zakończyć tę maskaradę i w wielkim stylu powrócił do zawodu detektywa. Na polecenie Scotland Yardu właśnie rozpracowywał zagadkę Kuby Rozpruwacza, kiedy jego brat, Mycroft, niespodziewanie poprosił go o pomoc. Keelodge, niewielka wioska u północnych wybrzeży Irlandii, stała się sceną przerażających wydarzeń, które – jak wszystko na to wskazuje – nie są dziełem przypadku. Jednak czy znakomity detektyw poradzi sobie z rozwiązaniem tajemnicy wymarłej wioski? Oto zaczyna się jedno z najbardziej mrocznych śledztw, z jakimi Holmes kiedykolwiek miał do czynienia.
Premiera (Świat)
10 kwietnia 2019Premiera (Polska)
10 kwietnia 2019ISBN
9788328135970Polskie tłumaczenie
Ernest KacperskiLiczba stron
56Autor:
Sylvain Cordurie, Stephane BervasGatunek:
KomiksWydawca:
Polska: Egmont
Najnowsza recenzja redakcji
Dobrze, że wydawnictwo Egmont nie skupiło się w całości na superbohaterach i zdarza im się wydawać takie oto ciekawostki z zachodnioeuropejskiego rynku. W poprzednich tomach opowieści Cordurie Sherlock Holmes miał do czynienia choćby z londyńskimi wampirami, Lovecraftowskimi potworami czy po prostu z podróżami w czasie. Nie jest to jakaś wybitna rozrywka, co więcej, początkowe tomy serii to typowe, komiksowe średniaki, ale im dalej w las tym lepiej. Wystarczy trochę scenariuszowo pokombinować, jak choćby w przypadku Crime Alleys, czyli opowieści o pierwszym śledztwie Sherlocka Holmesa i od razu jest lepiej. Jednak nie oczekujmy od Cordurie ani poszczególnych rysowników jego serii szczególnych twórczych fajerwerków.
Mimo fantastycznej otoczki, fabuły serii są jak najbardziej klasyczne, można by powiedzieć, że zachowawcze. W dobie, kiedy jeszcze niedawno na ekranach telewizyjnych królował ekscytujący formalnie Sherlock, komiks Cordurie jawi się jako produkt dla tych, którzy nie tolerują eksperymentów. Już przeglądając pobieżnie album można odnieść wrażenie statyczności wydarzeń. Przechadzający się nienagannie ubrani dżentelmeni nieustannie dyskutują i trudno w tych obrazkach dostrzec jakiś dramatyczny potencjał. O trochę dziwi, bo przecież to opowieść o zetknięciu Sherlocka Holmesa z zombie opanowującymi tytułowe miasteczko.
No dobrze, może z tą statycznością to przesada, bo kiedy dochodzi ostatecznie do konfrontacji, kończy się gadanie i zaczyna walka, a nawet taktyczny odwrót, jednak nie dostaniemy tu scen rodem z The Walking Dead. Szkoda, bo stanowiłoby to fajny kontrast z pewną, założoną z góry formą klasycznej elegancji przesycającą recenzowany komiks. Ale jak wspominałem wcześniej, nie oczekujmy fajerwerków.
Jeśli już, to może fajerwerki scenariuszowe? Cóż, Cordurie nie jest ani Alanem Moore’em, ani Robertem Kirkmanem i prowadzi swoją fabułę jak po sznurku. Z pewnością miły jest na początku komiksu akcent z Kubą Rozpruwaczem. Chwilę potem poawia się Mycroft Holmes zabierając brata i oczywiście doktora Watsona do tytułowego Keelodge, w celu… no właśnie, tu zaczyna się robić ciekawie, bo rzekomo znamy razem z bohaterami ów cel, ale skoro mamy do czynienia z pierwszą częścią, to cała sprawa musi mieć drugie dno. Te drugie dno daje nadzieje na ciekawe rozwinięcie fabuły i rzeczywiście ostatecznie bohaterowie zostają postawieni przed nowymi faktami, do odkrycia których od początku dążył Holmes. Dlatego też, pierwszy tom należy traktować jako interludium do właściwej rozgrywki, która miejmy nadzieję, wyniesie serię Sherlock Holmes Society ponad przeciętność. To całkiem dobra obietnica i dlatego twórcom należy się dodatkowy punkcik, który z typowego komiksowego średniaka wynosi do rangi intrygującej ciekawostki.Przygodę w Keelodge Czekamy zatem na ciąg dalszy.