Wątek Sary nie porywa, dostarczając najmniej emocji. Jej niechęć do pani S i relacja z Calem jest pokazana poprawnie i nie ma się do czego przyczepić. Pojawia się problem, gdy twórcy zaczynają łączyć jej historię z wydarzeniami z życia Cosimy. Zachowanie Sary w tym momencie jest irracjonalne i absurdalne - jasne, teraz Kira może uratować wszystkie klony, ale czy ma to wyjaśniać zmianę postępowania jej matki? Jaką ma gwarancję, że w Dyad Institute nie pokroją jej córki, by dostać sekwencję DNA? Kompletnie nieprzekonująca decyzja. Sama Sara jedynie potrafi widza rozbawić, udając Allison. Świetnie wychodzi Tatianie Maslany bawienie się konceptem swoich postaci w takiej formie.
Na szczęście cały odcinek ratuje Allison Hendrix, z którą związane są zwariowane wydarzenia i dużo humoru. Trudno nie śmiać się, gdy Allison i Felix zajmują się nieprzytomnym Vikiem. Zachowanie bohaterki w nietypowych sytuacjach zawsze dostarcza wiele radości - i tak też jest tutaj. Najjaśniejszym punktem jest jej konfrontacja z Donniem, która oferuje zaskakujący zwrot akcji, jednakże późniejsze poczynania Donniego i "wypadek" mogą doprowadzić do naprawy ich stosunków i ocieplenia tej miłości. Końcówka zdecydowanie szokuje - choć w pewnym momencie można spodziewać się, że coś się stanie, raczej trudno było oczekiwać wykorzystania takiego motywu.
[video-browser playlist="633642" suggest=""]
Niespodzianką - i to zdecydowanie pozytywną - jest relacja Rachel z Leekiem. Po pierwszej rozmowie Leekiego z postacią graną przez Michelle Forbes wielki finał zapowiadał się zupełnie inaczej. Wiadomo było, że wyjawienie Rachel prawdy doprowadzi do jakiejś reakcji. Jak się okazuje - do tej jedynej słusznej. Pokazanie dominującego charakteru Rachel w takiej formie cieszy, bo dodaje jej wyrazistości, a nawet emocji. Dotąd była to najbardziej stonowana postać, która teraz dostaje trochę życia.
Orphan Black w siódmym odcinku bawi tym, co ma najlepsze: świetną Allison Hendrix i ważnym rozwojem centralnego wątku serialu.