Ocena końcowa

8/10


Fabuła

8/10

Mechanika

8/10

Oprawa

9/10
Na początku postawmy sprawę jasno - Assassin's Creed: Odyssey to odsłona inna niż wszystkie. Zarówno mechanicznie, jak i narracyjnie zmieniło się bardzo wiele. Nawet względem zeszłorocznego Assassin’s Creed: Origins, które przecież miało ustawić serię na nowe tory. Czy to dobrze, czy źle? Na to pytanie postaram się odpowiedzieć Wam wyczerpująco poniżej.

Poznaj moich Spartan

Zapomnijcie o Asasynach i Templariuszach. Okres, w którym rozgrywa się Odyssey to czas, w którym nawet nie myślano o założeniu tych organizacji. Mamy V wiek przed naszą erą, a region starożytnej Grecji targany jest właśnie II wojną peloponeską pomiędzy Spartą i jej sprzymierzeńcami zebranymi w Związku Peloponeskim a Ateńskim Związkiem Morskim. To właśnie ten konflikt oraz stojące za nim siły są tłem dla przygód dla naszej bohaterki bądź bohatera. Po raz pierwszy bowiem w historii serii możemy wybrać płeć postaci, którą przyjdzie nam kierować. Jest to całkiem sprytnie wytłumaczone fabularnie i choć kanonicznie (według nowelizacji) główną bohaterką jest Kassandra, to nie ma się co martwić o to, że wybór Alexiosa w jakikolwiek sposób wpłynie na odbiór gry. I zanim ktoś skomentuje, że przecież w Assassin's Creed: Syndicate mogliśmy przełączać się między rodzeństwem Frye - tak, oczywiście, ale często było to zależne kontekstowo od misji, tutaj natomiast wybieramy postać, którą sterujemy od początku do końca przez całą grę. Sama historia skupia się wokół dość dysfunkcyjnej rodziny naszej postaci i misji, by zebrać ją znów razem i ochronić przed tajemniczym Kultem Kosmosa. Jak wspominałem, familia naszego bohatera to ciekawa mieszanka. Już sam fakt, że pochodzi ona ze Sparty to dobry początek, biorąc pod uwagę w jak bardzo... nietypowy sposób podchodzono tam do wychowywania dzieci. Nie wiadomo, gdzie jest matka i ojciec próbował nas za młodu zabić, przyrodni brat to kawał zakompleksionego dupka, a nasz rodzony brat/siostra (w zależności kim gramy) przeszedł pranie mózgu i jest morderczym, uważającym się za półboga pionkiem w rękach Kultu. I tutaj kolejna duża nowość, mianowicie możliwych zakończeń jest aż 9 i zależne są one od naszych wyborów w grze, mających bezpośredni wpływ na to, jak nasza postać się zachowa. Podobnych wyborów dokonamy nie tylko zresztą podczas głównej przygody, ale również i zadań pobocznych. Decyzje te, w większości misji będą miały wpływ jedynie na to, jak dużą zapłatę za zlecenia otrzymamy bądź czy odkryjemy ukrytą w wątku misję czy nie, jednak są momenty, w których nie tylko będą mieć one wpływ na fabułę, ale i na to, jak nasza postać jest postrzegana. I jest to bardzo dobra droga dla serii, gdyż poprzednio twórcy często dawali nam postacie nijakie, a teraz sami oddają kontrolę nad ich charakterem w nasze ręce i tylko do siebie możemy mieć pretensje, jeśli coś wyjdzie tak, a nie inaczej. I tak na przykład moja Kassandra jest strasznie wredną, łakomą drachm i agresywną jędzą, ale jest taka tylko dlatego, że ja tak chciałem. Powraca również aspekt współczesny historii, ponownie z Laylą Hassan w roli głównej, jednak o ile w przypadku Origins narzekałem, że scen z jej udziałem jest bardzo mało, tak tutaj, zwłaszcza w głównym wątku, nie ma już prawie wcale. Jednak kiedy już się pojawiają, są bardzo ciekawe i mają duży impakt na przyszłą historię.
fot. Ubisoft

Prawie jak Maraton

Produkcja jest bardzo długa, zwłaszcza jak na dzisiejsze standardy. Sam wątek rodzinny zajął mi około 60 godzin czasu gry, a należy dodać jeszcze spokojnie około 10-15 na dwa pozostałe, które stanowią równie ważną część historii. Zniszczenie Kultu oraz zebranie artefaktów i poznanie historii naszych przodków. Bowiem o ile nie mamy tu jako takich Asasynów i Templariuszy, zaś artefakty Pierwszej Cywilizacji nie grają aż tak centralnej roli w głównym wątku, to jednak Isu są obecni, oraz ważni, również i w tej odsłonie. Polowanie na Kult Kosmosa to całkiem przyjemna zabawa. Część z kultystów odkrywamy na drodze głównej kampanii, za większością jednak musimy sami się nabiegać, poszukując rozsianych po świecie wskazówek. Jedne znajdujemy, wykonując misje poboczne, inne podczas eksploracji, jeszcze inne, pomagając miejscowym albo walcząc na Arenie. Wszystko to przeplata się wzajemnie i wypada bardzo naturalnie. Nagrodą za pokonanie kultystów są wskazówki, fragmenty artefaktu Isu konieczne do ulepszenia naszej włóczni oraz kolejna z wielu nowości, czyli zestawy wyposażenia, o których wspomnę za chwilę. Odkrywanie przeszłości swojego rodu i jego związku z Isu to z kolei seria zadań, która pchnie nas naprzeciw mitycznym bestiom znanym z lekcji historii i szkolnych lektur. Nie mogło przecież w grze o Asasynach zabraknąć czynnika metafizycznego. Tutaj jest on bardzo dobrze podany i jak zwykle sensownie wpleciony w czas i miejsce akcji.

Fabuła

8 /10

fot. Ubisoft

Szaleństwo?! TO JEST SPARTA!

Świat, który przemierzymy, jest po prostu ogromny, zajmujący około 289 km kwadratowych lądu i morza. A wiecie, co to oznacza? Powrót żeglugi! Oczywiście model jest skrajnie inny niż ten znany z Assassin's Creed IV: Black Flag, no ale co porównywać greckiej triery z XVIII-wiecznym szkunerem, choć tutaj nie liczy się technologia, wszak jedno i drugie daje tyle samo zabawy. Poruszanie się po morzach Grecji nie jest jednak aż tak ważnym elementem i choć dostajemy kilka misji morskich i zdarza się nam pływać pomiędzy wyspami, to przede wszystkim będziemy poruszać się po lądzie. Prócz umiejętności żeglugi, jazdy konnej, wspinania się i biegania, nasza postać posiada jeszcze wiele, wiele więcej ukrytych talentów. Przede wszystkim tych zabójczych. I tutaj po raz kolejny - nowość. Dodano bowiem szereg ruchów bojowych, których punktem centralnym często jest Włócznia Leonidasa, przedmiot zastępujący nam zarówno ukryte ostrze, jak i tarczę. Przy okazji zrezygnowano również z całej gamy różnych typów łuków znanych z poprzedniej odsłony, dając nam do dyspozycji jeden, ale okraszony całą gamą specjalnych strzał i możliwości ich wykorzystania. Manewry, jakich możemy się nauczyć, wahają się od bardzo widowiskowych i skutecznych (słynne spartańskie kopnięcie z 300) do zwyczajnie przesadzonych takich jak ciśnięcie włócznią na spory dystans i "teleportacja" do niej, bądź duchowa strzała przelatująca przez wszystko, ze ścianami włącznie. A no i nie da się już zginąć od upadku. Nieważne, z jakiej wysokości. Mocne odejście od tego, co znamy? Tak. Czy daje dużo frajdy? TAK! A chyba to jest najważniejsze. Dodatkowo nasza postać to, biorąc pod uwagę bezpośrednie i mało jeszcze "rozwodnione" pochodzenie od Isu, to cholerny półbóg, więc...

Mechanika

8 /10

fot. Ubisoft

Miłość nie tylko platoniczna

A jak prezentuje się Grecja historycznie? Tutaj Assassin's Creed: Odyssey nie odbiega od swoich standardów, prezentując nam solidną lekcję historii, nie tylko pod względem samego przebiegu II Wojny Peloponeskiej, ale także ogólnie tego, jak wyglądało życie w starożytnej Grecji. Spotkamy nie tylko znane postaci, ale także poznamy niuanse czczenia bogów, mocne i słabe strony istniejących wtedy Polis, zmierzymy się z bestiami wprost z mitów i legend, a nawet weźmiemy udział w Sympozjum i Olimpiadzie, z którą to związane jest zabawne zadanie. Poznamy też bardziej intymne aspekty Grecji i tu z miejsca chciałbym tym narzekającym na zbyt liberalne podejście do kwestii związków homoseksualnych i ich ukazania w grze, przypomnieć, że dzieje się ona w miejscu i czasie, które nadało powiedzeniu: "żeby życie miało smaczek, raz dziewczynka, raz chłopaczek" dosłownego znaczenia. Jakieś kozy czy byki po drodze też się trafiały... W samej Sparcie zresztą miłość męska była bardziej ceniona niż klasyczna, bowiem zdaniem ówczesnych nie osłabiała ona, a wręcz wzmacniała ducha.
fot. Ubisoft
Jeśli chodzi o oprawę audiowizualną, należy powiedzieć wprost - Assassin's Creed: Odyssey jest po prostu przepiękna, a silnik grafiki naprawdę daje radę. Grecja tętni życiem, zaś twórcy zadbali nawet o to, by nasza załoga śpiewała greckie szanty! Ubisoft naprawdę umie utworzyć i zachować odpowiedni klimat.

Oprawa

9 /10

fot. Ubisoft
+35 więcej
PLUSY: + historia; + postaci; + duży, żyjący świat; + mechanika; MINUSY: – nieco zbyt żmudny grind; – czasem drewniane dialogi; – za mało akcji w czasach współczesnych.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj