Coraz częściej powieści młodzieżowe trafiają pod lupę starszych czytelników, którzy dokładnie analizują i ewentualnie krytykują pewne wątpliwe motywy. W ostatnim czasie coraz częściej pod ostrzałem są takie pozycje, w których bohaterowie dokonują niemoralnych czynów, a ich toksyczne zachowania są usprawiedliwiane przez autorów. Agnieszka Kulbat powiedziała temu dość, tworząc thriller o postaciach szarych moralnie, w którym nie ominięto potrzebnej wzmianki o trigger warningach. Ba! Zarówno na skrzydełku, jak i w posłowiu książki autorka jasno podkreśla, że w tej historii nie ma wzorców do naśladowania. Tym samym wyszła naprzeciw, pokazując światu swój Bojkotprzeciwko romantyzacji toksyczności.
Gdzieś w Polsce (najpewniej blisko Warszawy) założono elitarne liceum im. Skłodowskiej, które ma przygotować „bananowe dzieci” do zdania matury oraz wkroczenia w dorosłość. Nieprzypadkowo użyłam tego sformułowania – każdy z uczniów jest „kimś”, jak to opisuje narratorka opowieści. Do tego liceum uczęszczają potomkowie znanych, wpływowych ludzi: prawników, lekarzy, biznesmenów, polityków i innych. W centrum tej placówki stoi Anastazja Branicka, dziewczyna nieszczęśliwie zakochana w przyjacielu z dzieciństwa. Jednak Igor Werner jest w związku z jej przyjaciółką, Kariną.
Jednak to nie trójkąt miłosny jest kluczowym wątkiem historii. Ana wprowadza nas w ten dreszczowiec z dwóch perspektyw – w teraźniejszości odkrywamy, że w Skłodowskiej jedna z nauczycielek popełniła samobójstwo. Atmosfera staje się jeszcze bardziej napięta, gdy w szkole pojawia się kolejny trup. I to osoba, która publicznie oskarżyła Nastkę i Wernera o morderstwo…
Autorka zgrabnie przeplata obie linie czasowe, tworząc angażującą historię, która szczególnie przypadnie do gustu grupie docelowej. Czuć, że ta opowieść powstała z pióra Kulbat dla nieletnich, którzy są fanami obecnie popularnych thrillerów i romansów dla młodzieży. Nastolatkowie z pewnością docenią liczne nawiązania do współczesnej popkultury – Anastazja marzy o obejrzeniu Rodu smoka na HBO Max, a z głośników lecą utwory Maty oraz Sanah. Dodatkowo sposób, w jaki ekipa Nastki się komunikuje, jest bardzo zbliżony do aktualnych rozmów nastolatków. Choć jestem nieco starsza od tych postaci, bez problemu dostrzegłam wzmianki o rzeczach, o których Kulbat nie mogła bezpośrednio wspomnieć (tak, tutaj patrzę na zawodnika gali MMA). Dzięki temu ten świat staje się jeszcze bliższy młodym czytelnikom.
Jednocześnie to bardzo samoświadoma historia, która nie ugrzecznia ani usprawiedliwia toksycznych czynów bohaterów. Tutaj nie ma żadnych protagonistów, lecz czytelnikom zostaje przedstawiony okrutny, egoistyczny świat. Świat, który przeraża jeszcze bardziej, gdy uświadamiamy sobie, że za tymi planami stoją nieletni. Doceniam końcowy komentarz autorki, choć w moich oczach nie był on potrzebny – Anastazja jest antypatyczna od samego początku. Jej narrację czytałam z zaangażowaniem, ale równocześnie z rosnącą niechęcią. Myśli dziewczyny można rozpoznać jako socjopatię, co potwierdzają również jej egoistyczne działania. Zresztą, w tej historii każdy nastolatek ma swoje za uszami – nie tylko Ana i Igor, ale także Julka, Filip, Damian, a nawet Karina. W ich relacje wkradają się liczne zdrady oraz kłamstwa. Dobija fakt, że dorośli przymykają oko albo zamiatają czyny młodszych pod dywan.
Jednak dostrzegam zgrzyt w stylu autorki oraz pewnych rozwiązaniach fabularnych. Mimo że akcja jest wartka, a czytelnik dowiaduje się coraz więcej faktów oraz twistów w sprawie, wątek romantyczny Any i Igora niepotrzebnie spowalnia tempo narracji. Ponadto zmysłowe opisy przypominały mi sceny z wattpadowych tworów, które czytałam lub słyszałam na TikToku. Prawdopodobnie miało to mieć wydźwięk satyryczny, biorąc pod uwagę zamysł autorki, jednak wciąż czytałam to z pewnym znużeniem.
W Bojkocie dostrzegam również boleśnie sporą przesadę. Skłodowska jest zaskakująco światowa – zarówno w podejściu uczniów, jak i nauczycieli oraz dyrektora szkoły. Faktycznie, dzisiejsze licea są coraz bardziej nowoczesne, ale nie słyszałam o żadnej placówce z audytorium mieszczącym 600 osób oraz kursami na duchowego przewodnika. Luksusy, jakimi dysponuje ta szkoła, przypominają mi Szkołę dla elity, jednak ciężko mi je sobie wyobrazić w naszej szarej, polskiej rzeczywistości. Nie umiałabym tego nawet porównać do liceum z Riverdale, w którym nie panował aż taki przepych. Wątki niektórych bohaterów również przekroczyły granice – wygląda to tak, jakby Kulbat usiłowała wbić pięćdziesiątą szpilkę w Igora, a każdy plot twist wiązała z kolejnym trupem. Z tego powodu finalne rozwiązania wydają mi się lekko zahaczać o absurd.
Jeśli jednak przymkniemy oczy na te wyolbrzymienia, Bojkot będzie stanowił formę rozrywki, jakiej można oczekiwać od przeciętnego thrillera YA. Jestem pewna, że szczególnie przypadnie do gustu nastolatkom, którzy zrozumieją slang oraz wszelkie wzmianki ze świata social mediów. Może gdybym była parę lat młodsza, znacznie bardziej przejęłabym się losami Any i Igora.