Akcja nowego odcinka jest bezpośrednią kontynuacją wydarzeń z Out of Nowhere, gdzie szpital został zaatakowany przez hakerów, a dr Wilson stanęła twarzą w twarz ze swoim mężem, dr. Stadlerem. Szpital w dalszym ciągu cierpi z powodu problemów technicznych, które wpływają na poziom opieki medycznej w placówce. Kolejki do banku krwi, brak dostępu do danych pacjentów, manipulowanie poziomem klimatyzacji - te pomniejsze sceny zgrabnie mieszają się z właściwymi wydarzeniami przewidzianymi na odcinek. Jak się okazuje, twórcy zdecydowali poruszyć dwie ważne kwestie społeczne: przemoc domową i obraz osób transseksualnych w mediach. Oczywiście nie zabrakło standardowych elementów serialu, czyli specyficznego poczucia humoru i odpowiedniej dawki romansu między bohaterami. Na pierwszy plan wysuwa się tytuł odcinka, który w rzeczywistości jest numerem do telefonu zaufania dla ofiar przemocy domowej. To właśnie z perspektywy dr Wilson zagłębiamy się w całą problematykę tego pojęcia. Jo, która musi zmierzyć się z obecnością swojego męża w szpitalu, ma uświadomić widzom zależności pomiędzy katem i ofiarą, a także paraliżujący strach się za tym kryjący. Wątek przemocy domowej był budowany od kilku sezonów, w których podrzucano nam większe lub mniejsze kąski na temat losów dr Wilson zanim podjęła pracę w szpitalu w Seattle. Jego punkt kulminacyjny, zaprezentowany w tym odcinku wypada dobrze. Wątek jest poprowadzony ciekawie, z odpowiednią dawką zwrotów fabularnych i wiarygodną interakcją pomiędzy kluczowymi bohaterami. I tutaj warto wspomnieć, że dla mnie największym zaskoczeniem jest ewolucja dr Wilson. Z postaci męczącej i irytującej zmieniono ją w bohaterkę, którą nie tylko zaczyna się lubić, ale przede wszystkim kibicować. I te uczucia powstają niekoniecznie na bazie współczucia z powodu jej historii i doświadczeń. Przy okazji wątku przemocy domowej w serialu pojawia się dwóch nowych bohaterów. Postać dr. Paula Stadlera, grana przez Matthew Morrison, wydaje się być rozpisana adekwatnie do jego roli jako antagonisty. Jak długo zostanie w serialu, ciężko jest ocenić, ponieważ cliffhanger kończący odcinek może zaprowadzić jego postać w dowolnym kierunku. Razem z nim, do serialu dołączyła Jenny (Joy Lenz, znana z serialu Pogoda na Miłość), jako obecna narzeczona dr. Stadlera. Relacja pomiędzy nią a dr Wilson z założenia ma być niełatwa, ale aktorki udźwignęły jej ciężar, dzięki czemu dopełniła całości. Moim zdaniem serialowi udało się stworzyć szerszy kontekst problemu przemocy domowej, pokazując jego niuanse i grę pozorów. Tym bardziej, że wykorzystano resztę bohaterów, jak chociażby dr Grey, czy dr. Kareva do wręcz książkowego okazywania wsparcia ofiarom przemocy domowej. Nieustanna obecność, życzliwość i wiara w słowa dr Wilson były czynnikami, które miały jej pomóc w starciu z własnym prześladowcą. Jak widać, kiedy serial stawia na warstwę edukacyjną, to nie rozmienia się na drobne, tylko ciągnie temat do końca. Fabuła odcinka skupia się również wokół ataku hakerskiego na szpital. Niestety, ten wątek został rozwiązany szybko, choć ze swoistego rodzaju urokiem. Przede wszystkim, osobą która uratowała szpital był stażysta Casey Parker, który posiada hakerskie zdolności. I to właśnie ograniczenie działań w gruncie rzeczy do jednej osoby sprawia, że mam wobec tego tak mieszane uczucia. Atak hakerski podczas zimowego finału wydawał się być groźny, z potencjałem na niebanalny rozwój akcji i komentarz do współczesnego świata. Tymczasem, dano nam bohatera, który pojawia się znikąd, a jego umiejętności są ponad przeciętne i lepsze od całego sztabu FBI pracującego w szpitalu. Jak nie patrzeć, jest to oklepana klisza, którą widzieliśmy już wielokrotnie. Sam dylemat czy ratować szpital tu i teraz, czy może go raczej poświęcić złapać hakerów dla dobra ogółu, pokazano szczątkowo i bez polotu. Efekt? Dostaliśmy wzruszającą historię Caseya Parkera, który okazuje się być transseksualistą, a swoje umiejętności hakerskie wykorzystywał by zmienić swoje dane osobowe na te, zgodnie z własną płcią. I o ile ta pojedyncza historia i sceny z nim związane były poruszające i dość zabawne, o tyle w szerszym kontekście odczuwam rodzaj zawodu. Dokładnie widać tutaj, że scenarzystom zależało bardziej na wprowadzeniu transseksualnego bohatera i odczarowania jego stereotypowego obrazu, niż na wątku hakerskiego ataku. Nie można jednak zaprzeczyć, że duet Casey i dr Bailey stanowili element komediowy całego odcinka. Pozostałe wątki stoją w cieniu tych dwóch wydarzeń. Romans pomiędzy dr. Averym, a dr Pierce dostał swoje standardowe sceny, a ich gra w miłosne podchody przechodzi na kolejne etapy. Dr Kepner jest praktycznie niewidoczna, tak samo dr Webber czy dr Owen. Nieco więcej czasu poświęcono dr Robbins i jej miłosnej relacji z dr Cariną deLuca. Pozostała część szpitala wypada po prostu poprawnie. Coraz więcej sympatii zyskują też nowi stażyści, których charaktery zaczynają pasować do ogólnej atmosfery serialu. Z każdym kolejnym odcinkiem odznaczają się coraz bardziej, dodając kolorów, zwłaszcza tych humorystycznych, całej produkcji. Pod tym względem serial idzie w dobrym kierunku. Odcinek sam w sobie jest udanym powrotem, choć nie da się ukryć, że niesie za sobą mocny przekaz. Nie jest to lekki epizod, a część dramatyczna jest widocznie zarysowana, a nawet grubo podkreślona. Biorąc pod uwagę kontekst społeczny, a także fakt, że serial jest tworzony przez telewizję publiczną, całość wypada dobrze i z pomysłem. Końcówka zaskakuje, pozostawiając widza z ogromnym znakiem zapytania dotyczącym losów dr. Stadlera, ale również dr Wilson i dr. Kareva.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj