Małgorzata Szumowska, jedna z najbardziej lubianych w europejskiej branży filmowej polskich reżyserek, ma na swoim koncie kilka filmów, które w interesujący sposób eksplorują podjęte tematy. W Twarzy twórczyni w mało wysublimowany, ale sugestywny sposób wyszydziła przywary polskiego narodu. W obrazie W imię… bardzo celnie spuentowała kwestię homoseksualizmu wśród księży. Filmy takie jak Body/Ciało czy 33 sceny z życia uwypukliły dysfunkcje panujące w relacjach międzyludzkich i patologie prowadzące do rozpadu rodziny. Szumowska dała się poznać jako twórczyni kina autorskiego i artystycznego. Z taką konwencją jest jej do twarzy, mimo że metaforom przez nią stosowanym dużo brakuje do subtelności i wyrafinowania. Obraz Córka boga promowany jest jako horror. Takie rozwiązanie spełnia swoją funkcję, ponieważ sugeruje, iż polska artystka rozpoczęła flirt z kinem gatunkowym. Dodatkowo materiały promocyjne dają do zrozumienia, że produkcja pod względem estetyki, konwencji i fabuły nawiązuje do wielkiego przeboju kina grozy: Midsommar. W biały dzień. Wszystko to jest jednak zmyłką, mającą na celu zainteresowanie obrazem jak najszerszej widowni. Córka boga nie ma absolutnie nic wspólnego z horrorem ani thrillerem. Swoją drogą, należy się dziwić świadomym artystom, takim jak Małgorzata Szumowska, że pozwalają specom od marketingu na nieczyste zagrania przy promocji filmu. Mamy tutaj do czynienia z oszustwem czystej krwi, no chyba że ktoś potraktuje posokę na ekranie za wystarczający argument do nadania obrazowi gatunkowych znamion.
Rumble Films / Umedia
O czym jest więc Córka boga? Film działa na dwóch płaszczyznach – fabularnej i metaforycznej. Opowieść przedstawia losy sekty zarządzanej przez tajemniczego Pasterza. Członkiniami grupy są tylko kobiety — żony, partnerki seksualne i córki guru. Wszystkie są one posłuszne mężczyźnie, ale oczywiście z czasem znajduje się czarna owca. Młoda Selah buntuje się przeciwko zastałemu ładowi, a za nią idą pozostałe. Reszty wydarzeń można się domyślić. Na poziomie parabolicznym jawi nam się więc feministyczne przesłanie o świecie zdominowanym przez mężczyzn, uległych kobietach i ich słabościach oraz próbie buntu, jako jedynej drodze do zmian. Punkt wyjścia jest znamienny dla twórczości pani Szumowskiej – artystka nie przebiera w środkach, próbując przekazać pewien komentarz społeczny. Tym razem jednak reżyserka nie rozwija autorskiego stylu, a inspiruje się sprawdzonymi motywami. Widać to zarówno w estetyce, jak i kierunku fabularnym. Oprócz wyżej wspomnianego Midsommar można więc dostrzec tutaj pewne naleciałości z Czarownicy czy Opowieść podręcznej. Początkująca scenarzystka Catherine S. McMullen wyraźnie chciała dać upust swoim popkulturowym fascynacjom, a Małgorzata Szumowska dobrze zrozumiała jej intencje i stworzyła konwencję korespondującą z tym, co dzisiaj modne w mniej tradycyjnym kinie.
Niestety, bardzo szybko się okazuje, że Córka boga nie działa właściwie ani na płaszczyźnie narracyjnej, ani na metaforycznej. Po pierwsze, obraz jest przeraźliwie nudny. Pal sześć nieśpieszne tempo i dialogi, z których nic nie wynika. Tym razem twórczyni nie jest w stanie zaangażować widza w opowiadaną historię. Fabuła po prostu nie wywołuje żadnych emocji. Pozostajemy bierni wobec losów bohaterek, co więcej żadna z nich nie jest w stanie ująć nas osobowością czy charyzmą. Tym razem również przesłanie nie wybrzmiewa tak, jak należy. Małgorzata Szumowska lubi bezkompromisowe środki wyrazu artystycznego. Zdarza się jej w łopatologiczny sposób przekazywać swoje myśli. W tak wyrazistych filmach, jak Twarz czy Body/Ciało nie raziło to jednak zbytnio, bo dobrze korespondowało z wymowną fabułą. Tutaj jednak opowieść jest tak miałka, że na pierwszym planie znajdują się jedynie elementy mające pogłębiać feministyczne przesłanie. Niestety, nie jest ono w stanie się obronić, ponieważ bez fabularnej podbudowy jest niczym tekst piosenki o miłości – wzniośle brzmiące słowa, niemające żadnego odniesienia do rzeczywistości.
Rumble Films / Umedia
+8 więcej
W służbie filmu nie działa również obsada. W roli Pasterza występuje Michiel Huisman, znany chociażby ze świetnej roli w serialu Nawiedzony dom na wzgórzu. Niestety, nie posiada on żadnych atrybutów, by stać się guru wielkiej kongregacji. Jeśli takowe ma, to twórcy nie są w stanie ich odpowiednio uwidocznić. Zimna, beznamiętna kreacja – jeśli taki był kierunek nadany przez reżyserkę, to popełniono tutaj ewidentny błąd. Również aktorki nie są w stanie przykuć nas do ekranu. Portretująca główną bohaterkę Raffey Cassidy wypada najlepiej z całej obsady, jednak i jej trudno jest się wzbić ponad przeciętność. Na pochwałę zasługują natomiast zdjęcia Michała Englerta. Wizualia są największą siłą filmu. To operator odpowiada za kreowanie atmosfery. Czy jednak jest to wystarczający argument, żeby zasiąść do seansu? Udane zdjęcia to zbyt mało, żeby zaczerpnąć satysfakcję z oglądania tego obrazu. Małgorzata Szumowska ponosi porażkę prawie na każdym polu. Mimo szczerych chęci całej ekipy realizacyjnej nie udało się przeskoczyć braku doświadczenia scenarzystki (popkulturowe inspiracje to za mało, żeby napisać dobry film) i zbyt dosadnych feministycznych metafor reżyserki. Obsada oblała egzamin z ekranowej charyzmy, wynikiem czego nawet Michał Englert okazał się tutaj bezsilny. Czarę goryczy przelewa brudny chwyt dystrybutorów, którzy umyślnie i z premedytacją chcieli wprowadzić widzów w błąd. Córka boga to mało wartościowy film, który oprócz ciekawego punktu wyjścia ma do zaoferowania tylko hektolitry nudy.  
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj