"Graceland" w ogóle nie zwalnia tempa po nieoczekiwanej sytuacji z Paige i zabójstwie w Graceland. To naturalnie wprowadza konflikt w grupie - nikt nie jest pewny zachowania drugiej osoby. Wygląda to naturalnie i przekonuje. W tym wszystkim jednak znowu razi zachowanie Mike'a, którego podejrzenia i przeczucia są mało wiarygodne. Briggs nie dał mu żadnych powodów do podejrzeń, więc krucjata Mike'a wydaje się po prostu głupia i absurdalna. Może jest coś na rzeczy, ale zachowanie Mike'a nie jest wytłumaczalne. Niedawno Briggs był jego przyjacielem, któremu dziękował, by odcinek później oskarżać go o najgorsze. Bez sensu. Mike oczywiście doszedł do siebie w ekspresowym tempie i jego bycie ćpunem wygląda tak, jakby miało miejsce wiele miesięcy temu, a naprawdę minęło może kilkanaście dni. Ta cała przemiana i pewność, z jaką teraz Mike odmawia narkotyków, jest mało wiarygodna i boleśnie naciągana. Tak samo jak jego kolejna krucjata, by uratować towarzyszkę od brania dragów. Miało to pewnie wzbudzić jakieś emocje, ale jest najsłabszym elementem odcinka. [video-browser playlist="746040" suggest=""] Dojście Ariego do władzy jest za to pozytywne. Mimo specyficzności tego gangstera wzbudza on sporo sympatii, a jego relacja z Briggsem może się podobać. Możemy mieć już pełną świadomość tego, że Briggs egzekwuje starannie przygotowany plan. Nic tutaj nie jest przypadkowe. Wypad do baru i schadzka z poznaną panną to wykalkulowana decyzja, która ma przynieść efekt z czasem. Tylko pozostaje pytanie - czy wojna z gangiem Latynosów ma być zasłoną dymną, czy po prostu tym sposobem Briggs chciał sprawdzić, jak bardzo Ari go lubi? Cieszy fakt, że Charlie, Dale i Paige zeszli na dalszy plan, a w tym odcinku swoje pięć minut dostaje Johnny. W sumie trudno powiedzieć, co Briggs chciał tym osiągnąć. Naprawdę myślał, że pójdzie to wszystko tak łatwo? Całość do pewnego momentu rozwija się jak zwyczajny wątek "Graceland", jakich oglądaliśmy już wiele, końcowe rozwiązanie to jednak zaskoczenie, które może mieć związek z widocznym upadkiem Briggsa w roli agenta. Czyżby za przemyślaną dramatyczną decyzją poświęcenia Johnny'ego czaił się jakiś ukryty motyw? I tak to wszystko blednie przy cliffhangerze. O ile odcinek mógł sugerować jakieś działania Briggsa, to ostatnie sekundy kompletnie zbijają z tropu - i za to "Graceland" należą się w tym sezonie wielkie słowa uznania. Po przeciętnym (momentami słabym) 2. sezonie serial podniósł się w niesamowity sposób, stając się jednym z lepszych emitowanych latem.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj